Zostać czy odejść

newsempire24.com 1 tydzień temu

**Odejść czy zostać**

Agnieszka otworzyła drzwi i zdziwiła się, widząc córkę Zosię oraz nieznajomego chłopaka, który uśmiechał się uprzejmie.

– Cześć, mamo, poznaj – to Tomek – stwierdziłam, iż już czas, żebyście się poznali. Taty nie ma w domu? – mówiła gwałtownie córka, delikatnie popychając chłopaka do przodu. – Wejdź, Tomku, nie wstydź się, moi rodzice są super.

– Dzień dobry – przywitał się nieco onieśmielony i wszedł do środka.

Agnieszka uśmiechnęła się, aby go ośmielić, i skinęła głową.

– Mamo, przepraszam, iż wpadliśmy tak niespodziewanie, ale tylko napijemy się herbaty – paplała Zosia – a potem idziemy do kina.

Tomek zachowywał się uprzejmie, skromnie się uśmiechał, ale podtrzymywał rozmowę.

– Mamo, a gdzie tata? Chciałam, żeby poznał Tomka.

– No gdzie może być nasz tata? W garażu, oczywiście. Grzebie tam, mówił, iż trzeba odkurzyć i umyć wnętrze auta. Przecież wiesz, wszystko robi sam, do myjni nie chce… – odpowiedziała Agnieszka.

Niedługo później Zosia z Tomkiem zaczęli się zbierać do wyjścia. Chłopak uprzejmie podziękował i pożegnał się.

– Och, jaki grzeczny i dobrze wychowany – pomyślała matka, zamykając za nimi drzwi.

Zosia studiowała na drugim roku, córka była już dorosła. Agnieszka choćby nie zauważyła, kiedy wyrosła. A teraz ciągle zadawała matce pytania o życie, prosiła o rady: jak postąpić, co zrobić w danej sytuacji, oczekiwała wskazówek.

Czasem matka udzielała jej rad, ale zdarzały się chwile, gdy odpowiadała:

– Córeczko, na to pytanie nie mam jednoznacznej odpowiedzi i nigdy mieć nie będę. Nie istnieją jedynie słuszne decyzje. Czasem życie zastawia na nas pułapki, chcąc w ten sposób pokazać, iż na wszystko przychodzi odpowiedni czas.

Każdy ma swoją własną drogę, a życie układa się po swojemu. Agnieszka, spędziwszy z mężem ponad dwadzieścia lat, wciąż stała na rozdrożu. Wciąż pamiętała, jak wtedy przyjaciółka Anka przedstawiła ją Jackowi.

– Agnieszka, poznaj – to Jacek, kolega mojego Darka – podeszła z wysokim, chudym chłopakiem, który wyglądał na zawstydzonego i lekko zagubionego. – Pracuje z moim Darkiem, ten od dawna prosił, żebym przedstawiła jego znajomego którejś z koleżanek. No więc rozmawiajcie sobie – uśmiechnęła się i zniknęła w tłumie tańczących ludzi, wracając do swojego chłopaka.

Studencka impra była w pełni. Agnieszka z Anką kończyły już studia. Anka i Darek mieli wziąć ślub za dwa miesiące. Jacek wyglądał obco wśród studentów, krępował się, czuł się nie na miejscu. Garbił się, jakby wstydził się swojego wzrostu, był trochę niezdarny, rozglądał się po sali, obserwując rozbawioną młodzież.

– Jacek, uczysz się gdzieś? – przerwała milczenie Agnieszka.

– Nie, od trzech lat pracuję jako kierowca, a wcześniej byłem w wojsku.

– Dziwne, służył w wojsku, a choćby nie zrobił się bardziej męski – pomyślała Agnieszka. – Zazwykle chłopaki po wojsku wracają inną, miała przykład w starszym bracie.

– Z Darkiem służyliśmy razem, zaprzyjaźniliśmy się i tak już zostało. Razem też znaleźliśmy pracę. Uczyłem się tylko w szkole. A wy z Anką tu studiujecie?

Patrzył Agnieszce w oczy i uśmiechał się. Miał chłopięcy, uroczy uśmiech, iż mimowolnie odpowiedziała mu tym samym, choć nie chciała dawać mu fałszywej nadziei. Nie podobał jej się. Tak wyglądało ich pierwsze spotkanie. Gdyby wtedy ktoś powiedział jej, iż to jej przyszły mąż, roześmiałaby się do łez.

Ale jak to mówią – losowi nie uciekniesz. Pewnie życie byłoby nudne i przewidywalne, gdybyśmy wiedzieli, gdzie i z kim będziemy za rok. Za każdym razem, gdy Jacek zapraszał Agnieszkę na randkę, myślała, iż to ostatni raz – no, pójdą, pogadają i się rozejdą. Następnym razem odmówi.

Mijał czas, a Agnieszka nie potrafiła mu odmówić. Z jednej strony szkoda jej było tego skromnego, dobrego Jacka, z drugiej – nie było wokół niej nikogo, kogo traktowałaby poważnie, za kogo mogłaby wyjść za mąż.

– Agnieszka, jak tam z Jackiem? – dopytywała się Anka.

– Normalnie, sama nie wiem jak – odpowiadała obojętnie.

Byli choćby na ślubie Anki i Darka jako świadkowie. Weselili się i cieszyli z przyjaciół. Agnieszka skończyła studia i znalazła pracę. Tak się spotykali. I chyba się przyzwyczaiła, bo rozumiała, iż Jacek to prawdziwy człowiek. Postanowiła poradzić się matki.

– Mamo, przedstawiłam ci już Jacka, ale nie wiem, co robić. On już mówi o ślubie, a ja nie wiem, co odpowiedzieć. Wiem tylko, iż jest wiarygodny, pracowity, opiekuńczy, choć mało wie, nie jest oczytany i książek nie lubi.

– Córko, nie przejmuj się. I co z tego, iż nie czyta? Za to jest wierny i patrzy na ciebie zakochanymi oczami – mówiła matka. – Jak się zżyć, to się zżyje. Z czasem różnice w wykształceniu staną się mniej widoczne.

W końcu Jacek, czerwieniąc się i denerwując, oświadczył się Agnieszce, najwyraźniej niepewny, czy go przyjmie.

– Agnieszka, to dla ciebie – wyjął z kieszeni pudełko z pierścionkiem. – Chcę, żebyś została moją żoną. Zgadzasz się?

Agnieszka w milczeniu spojrzała na pierścionek, ale w końcu się uśmiechnęła:

– Zgadzam się. A gdzie kwiaty? – Wzięła pierścionek i włożyła na palec.

– Ojej, Agnieszko, zupełnie wyleciało mi z głowy. Dla mnie najważniejsze było to i twoja zgoda. Obiecuję, kupię ci kwiaty.

Później sama myślała:

– Dziwne, iż w ogóle wyszłam za Jacka. To zwykły chłopak, którego długo nie traktowałam poważnie.

Może w decyzji Agnieszki odegrały rolę fakt, iż wszystkie koleżanki i znajome już wyszły za mąż, a ona nie chciała zostać sama. Choć była ładna, może trochę za pulchna, ale to jej

Idź do oryginalnego materiału