Żona nie wpuściła do domu

newsempire24.com 3 dni temu

Władysław stał przed znajom przed drzwiami, nie mogąc się zebrać na naciśnięcie dzwonka. W dłoni ściskał wielką torbę z rzeczami, a w kieszeni kurtki dzwoniły klucze do mieszkania, których mimo wszystko nie wyciągnął.

Trzy dni wcześniej wyszedł stąd po kolejnej kłótni, zatrzaskując drzwi i krzycząc żonie, iż nigdy nie wróci. Bronisława rzuciła za nim wtedy kapciem i wrzeszczała, by wynosił się, gdzie oczy poniosą. Zwyczajna sprzeczka, jakich przeżyli bez liku przez trzydolniesięciolecie małżeństwa.

Ale tym razem coś poszło nie tak.

Władysław nacisnął dzwonek. Za drzwiami rozległy się kroki, potem głos Bronisławy:

– Kto tam?

– To ja, Bronku. Otwieraj.

Cisza. Długa, niemiła cisza.

– Bronisławo, słyszysz mnie? – powtórzył Władysław.

– Słyszę – odparła żona lodowato. – I czego chcesz?

– Jak to czego? Przyszedłem do domu.

– To już nie twój dom.

Władysław oniemiał. Przez trzydzieści lat wspólnego życia nie posunęła się tak daleko, choćby w najgorszych awanturach.

– Bronisławo, daj se spokój. Otwórz, pogadamy po ludzku.

– Nie otworzę. I gadać nie będę.

– Co się z tobą dzieje? O co ci znowu chodzi?

– Sam wiesz, o co.

Władysław naprawdę wiedział. Trzy dni temu Bronisława znalazła w kieszeni jego kurtki numer telefonu zapisany żeńskim charakterem pisma. Banalna historia – koleżanka z pracy podała swój numer, prosząc o oddzwonienie w sprawie jakiegoś zebrania. Ale wytłumaczyć tego wściekłej żonie okazało się niemożliwe.

– Bronisławo, przecież ci wyjaśniłem! To pani Ludmiła z księgowości. Numer służbowy.

– Służbowy, jasne – dobiegł jej głos sprzed drzwi. – O dziesiątej wieczorem dzwoni się służ wie?

– Jaka dziesiąta? W ogóle do niej nie dzwoniłem!

– Kłamiesz. Widziałam w twoim telefonie.

Władysław poczuł, jak wszystko w nim się ścisnęło. Dzwonił do pani Ludmiły, ale zupełnie w innej sprawie. Córka koleżanki zdawała na uczelnię, gdzie pracował jego znajomy, i obiecał wstawić słówko. Zwykła ludzka przysługa, bez podtekstów.

– Bronisławo, wpuść mnie, spokojnie wszystko wyjaśnię.

– Nie. Wyjaśniaj stąd.

Władysław rozejrzał się. Na klatce mogli się zjawić sąsiedzi, a nie chciał wynosić domowych swarów na widok publiczny.

– Dobrze, słuchaj. Dzwoniłem do pani Ludmiły, to prawda. Ale nie w tej sprawie, o której myślisz. Jej córka zdaje na medycynę, a tam pracuje mój kumpel. Obiecałem z nim pogadać.

– I myślisz, iż uwierzę w taką bajkę?

– To nie bajka, tylko prawda!

– Prawda? To dlaczego mi nic nie powiedziałeś? Czemu ukrywałeś?

Władysław zawahał się. Rzeczywiście nie wspomniał żonie o prośbie koleżanki. Nie dlatego, iż miał złe zamiary, po prostu nie widział potrzeby wtajemniczania jej w służbowe drobiazgi.

– Nie ukrywałem. Uznałem, iż to nieważne.

– Aha, nieważne. A co jeszcze było nieważne? Może mi powiesz, po coś po robocie siedział z nią w kawiarni?

Władysławowi zabiło serce. Skąd Bronisława mogła o tym wiedzieć?

– Skąd ty…

–…

Przesiedział niepewną noc w mieszkaniu syna. Rano postanowił jeszcze raz spróbować porozmawiać z żoną.

– Kazimierzu, zawieź mnie do domu.

– Tato, może nie teraz? Daj matce czas, by ochłonęła.

– Nie, synu. Nie można tak odpuszczać. Trzydzieści lat razem, nie mogę przez głupotę wszystkiego zaprzepaścić.

Kazimierz niechętnie się zgodził. Dojechali pod dom, gdzie mieszkali Władysław z Bronisławą.

– Wejść z tobą? – zaproponował syn.

– Nie, sam spróbuję.

Władysław wszedł na czwarte piętro i znów zadzwonił.

– Bronisławo, to ja.

– Myślałam, iż hydraulik przyszedł – odparła żona chłodno.

– Bronisławo, pogadajmy. Musimy to rozwiązać.

– Ze mną nie ma o czym gadać.

– Jak to nie? Przecież jesteśmy mężem iem!

– Byliśmy. Teraz nie jesteśmy.

Władysław poczuł narastającą wściekłość.

– Bronisławo, skończ te głupoty! Otwieraj drzwi!

– Nie otworzę.

– Dlaczego?

– Bo nie chcę ciebie widzieć.

– Za co? Co takiego zrobiłem?

– Sam wiesz.

Znowu kręcili się w kółko. Władysław spróbował inaczej.

– Dobrze, przypuśćmy, iż zawiniłem. Wybacz mi. To się nie powtórzy.

– Nie powtórzy? Co się nie powtórzy? Kłamanie czy zdradzanie?

– Przenigdy cię nie zdradziłem!

– Acha, no pewnie. A w kawiarni z babą siedziałeś tak sobie, z nudów.

– Boże, ile można! Raz poszedłem, w konkretnej sprawie!

– W jakiej sprawie? Wytłumacz, po co facet chodzi z babami do kawiarni?

Władysław zrozumiał, iż tłumaczenia na nic się nie zdadzą. Bronisława nastawiła się nie na rozmowę,
Przesiadł się do syna, deszcz zacinał w szyby, a on patrzył w ciemność, powoli rozumiejąc, iż drzwi Haliny zamknęły się na zawsze.

Idź do oryginalnego materiału