Danuta szykowała się do wyjazdu do sanatorium. Była na emeryturze, a jej starszy syn Krzysztof kupił jej voucher i powiedział:
Mamo, musisz pojechać i odpocząć. Nie podoba mi się, jak teraz wyglądasz wcześniej byłaś spokojniejsza i bardziej zadbana. Nie martw się o ojca, jakoś sobie poradzi. On cię nie docenia, a ja to widzę. Teraz już wiem, iż myśli tylko o sobie. Zwłaszcza od kiedy ja i Marek wyprowadziliśmy się z domu. On też tak uważa.
Och, Krzysiu, masz rację. A ja myślałam, iż wy, moi synowie, niczego nie zauważacie. Dziękuję ci, kochanie. Oczywiście pojadę i odpocznę. Kiedy indziej będę miała taką okazję? uśmiechała się, dziękując synowi.
Kiedy tylko zechcesz. Marek obiecał, iż następnym razem on ci kupi wyjazd. zaśmiał się Krzysztof.
Jacy wy jesteście wspaniali! Najlepsi synowie pod słońcem! przytuliła go i pocałowała w policzek.
Mamo, ty też jesteś najlepsza. Pamiętaj, ja i Marek zawsze będziemy po twojej stronie. jeżeli czegoś będziesz potrzebować, pomożemy. Na kogo innego masz liczyć? Tylko na nas. powiedział zadowolony syn. Dobra, jadę do domu. Nie będę czekał na ojca, nie mam czasu muszę jeszcze odebrać Bartka z przedszkola. Pozdrów tatę. machnął ręką i wyszedł.
Danuta i Grzegorz mieszkali we własnym domu na wsi. Pobrali się dawno temu, z miłości. Żyli normalnie, wychowali dwóch synów i wypuścili ich w świat. Teraz zostali sami, ale ich życie stało się inne, a adekwatnie to mąż się zmienił.
Danuta od dwóch lat była na emeryturze, a Grzegorz wciąż pracował. Miała teraz więcej wolnego czasu wcześniej była praca, gospodarstwo. Zawsze trzymali świnkę i kury.
Grzegór od dawna nie pomagał w domu. Wracał z pracy, jadł i szedł na kanapę. Czasem coś naprawił, przybił gwoźdź, ale to było wszystko.
Danuta pojechała do miasta, do centrum handlowego, i kupiła dwie sukienki oraz bluzkę. W końcu jedzie do sanatorium, a jej garderoba od lat nie była odświeżana. Miała ubrania, w których chodziła do pracy, myślała, iż będzie je nosić na emeryturze. Ale teraz taka okazja! Stanęła przed lustrem, przymierzając nowe rzeczy, a mąż tylko spojrzał i mruknął obojętnie:
Kręć się, nie kręć, a i tak ładniejsza nie będziesz. Kto tam na ciebie spojrzy? Komu jesteś potrzebna?
Nie oceniaj po sobie. Nie kupiłam nowych ubrań, żeby ludzie się na mnie gapili. Po prostu nie wypada jechać w starej odzieży między ludzi. odpowiedziała stanowczo.
No tak, między ludzi jedziesz. Śmieszna jesteś. Wioska ci została, wioską cię otaczają.
A ty niby taki miejski? To po co się ze mną żeniłeś?
A no młody byłem, głupi. Gdybym wiedział rzucił ostrym tonem, żeby ją urazić.
Ale Danuta już dawno przywykła do jego złośliwości. Grzegorz z wiekiem stał się przykry, wiecznie niezadowolony nie tylko z żony, ale i z całego świata. Tylko piękne kobiety wciąż go interesowały i nigdy nie przepuścił okazji, by im się przyjrzeć. Żona podejrzewała, iż jej nie dochowuje wierności, ale nigdy tego nie widziała. I nie śledziła go nie było to w jej naturze.
Jeśli mężczyzna chce zdradzić, nic go nie powstrzyma. I tak znajdzie sposób. tak Danuta tłumaczyła sobie życie.
Oburzyło ją, co mąż powiedział, kiedy przymierzała sukienki. Schowała rzeczy do szafy i poszła do kuchni. Miała tam zajęcie, a przy pracy mogła pomyśleć, wspominać, marzyć.
Danuta była miłą kobietą. W młodości była piękna, a teraz zachowała urodę, tylko bardziej dostojną i dojrzałą. Nie dbała o siebie żadnych salonów piękności, maseczek czy masaży. Uważała się za starą, bo była emerytką. Ale gdyby spojrzeć z boku, wciąż była atrakcyjna.
Grzegorz się zmienił, oddalił od żony. Kiedyś też był przystojny, teraz wyglądał na zmęczonego i postarzałego. Danuta przygotowywała obiad i myślała:
Staliśmy się sobie obcy. choćby pieniędzy mi nie daje. A ja gotuję, sprzątam, pierzę, czasem coś mu kupię. Dlaczego tego nie widzi? Traktuje mnie jak mebel patrzy na mnie tak, jak na szafę. A przecież jestem kobietą i też potrzebuję uwagi. Śpimy choćby w osobnych pokojach. wyszła na podwórko nakarmić świnkę.
Grzegorz rzeczywiście taki był. Przestał się żoną interesować i choćby tego nie zauważył. Za to zerkał na inne kobiety i nie miał nic przeciwko flirtowi. Potrafił choćby zdradzić, bez wyrzutów sumienia.
Żona wiedziała i rozmyślała:
Innym poświęca uwagę, żartuje, śmieje się, choćby przytula choćby przy mnie. A mnie nie szanuje.
Danuś, twój Grześ znowu lata do miasta. Ma tam jakąś zalotnicę. mówiła sąsiadka Wanda poważnie.
A skąd wiesz? Świeczkę trzymałaś? spytała Danuta.
Ja nie, ale pracuję z nim i widzę. Przyjechała do nas Magda z kontrolą w księgowości, taka zadbana, młodo wyglądająca. Twój Grześ kręcił się wokół niej jak paw, a potem zabrał ją do kawiarni. Resztę można się domyślać. Baby w pracy mówią, iż teraz często bierze wolne, niby do miasta musi.
No i co ja mam zrobić? Niech bierze. powiedziała Danuta obojętnie, choć w środku gotowała się ze złości.
Sąsiadka zdziwiła się:
Jakaś ty spokojna. Ja bym tak nie umiała. Dałabym mu nauczkę
Danucie oczywiście było przykro słuchać takich opowieści. Jeszcze gorzej było znosić upokorzenia od męża, z którym przeżyła tyle lat. Kiedyś się przecież kochali.
Pojechała do sanatorium. gwałtownie wtopiła się w życie ośrodka, zaprzyjaźniła się z współlokatorkami, razem chodziły na zabiegi, obiady i kolacje. Wszystko jej się tu podobało.
Nie wiedziałam, iż może być tak dobrze i spokojnie. choćby nie myślałam o mężu odcięłam się od wszystkiego. myślała, kładąc się spać.
Po trzech dniach podszedł do niej przystojny mężczyzna.
Dobry wieczór. Mam na imię Tadeusz. A pani?
JakiDanuta, uśmiechnęła się i podała mu rękę, a on, patrząc na nią ciepło, powiedział: Kiedy pierwszy raz pana zobaczyłam, od razu poczułam, iż jest pan kimś wyjątkowym, odpowiedziała, a w jego oczach dostrzegła coś, czego nie widziała u męża od lat prawdziwe zainteresowanie i szacunek.
Wieczorami długo rozmawiali, spacerowali po parku sanatoryjnym. Tadeusz opowiadał o życiu, o stracie żony, o tęsknocie. Danuta mówiła o swoim małżeństwie, o tym, jak dawno nikt nie traktował jej z taką czułością. Im więcej czasu spędzali razem, tym bardziej zbliżali się do siebie.
Któregoś wieczoru Tadeusz wziął ją za rękę i powiedział: Danusiu, od kiedy cię poznałem, zrozumiałem, iż można znów kochać. Nie chcę cię stracić.
Serce Danuty zabiło mocniej.
Tymczasem Grzegorz, pozostawiony sam w domu, zrozumiał, jak bardzo jej brakuje.
Kiedy Danuta wróciła z sanatorium, Grzegorz popatrzył na nią inaczej jakby zobaczył ją po raz pierwszy.
Któregoś wieczoru, gdy Danuta rozmawiała cicho przez telefon, podszedł i powiedział: Przepraszam.
To jedno słowo zmieniło wszystko.
Danuta odłożyła telefon, spojrzała na męża i zrozumiała, iż czasem prawdziwa miłość nie kończy się tylko czeka, by na nowo ją odkryć.
I tak oboje nauczyli się, iż choćby najdłuższa droga do zgody zaczyna się od jednego szczerego słowa.