Złote wspomnienia

polregion.pl 3 dni temu

**Wnuczka**

Oliwia zasnęła dopiero nad ranem. Gdy otworzyła oczy, pokój zalewało światło słoneczne, a przy łóżku stanął Tomasz z uśmiechem na ustach.

– Całą noc na ciebie czekałam. Gdzie byłeś?

– Moja mała, widzisz, ze mną nic się nie stało. Ubierz się, pójdziemy gdzieś na śniadanie – powiedział Tomasz.

Na zewnątrz było ciepło jak w środku lata.

– Chcesz lody? – Nie czekając na odpowiedź, Tomasz podszedł do budki i kupił jej ulubione – waniliowe w waflowym kubku.

– Jesteś w tak dobrym humorze. Wygrałeś w karty? – spytała Oliwia, zlizując wierzch lodów.

– Nie zgadłaś. Wpadłem na pewien pomysł. I do jego realizacji będę potrzebował twojej pomocy.

– Ale nigdy mnie nie brałeś ze sobą. Co mam robić?

– Nic. Po prostu bądź przy mnie. Ale jeżeli nie chcesz, poradzę sobie sam.

– Nie, idę z tobą – Oliwia gwałtownie się zgodziła.

– Wiedziałem, iż się zgodzisz. Możesz wybierać białą sukienkę – łaskawie odparł Tomasz, pod wpływem błogiego nastroju.

– Naprawdę? Oświadczysz mi się? – ucieszyła się dziewczyna, zapominając choćby o lodach w dłoni.

Żadnej kobiecie Tomasz nie pozwalał choćby myśleć o małżeństwie. Ale Oliwia była inna. Stała się jego talizmanem, przynosiła szczęście. Rok temu odbił ją od trójki chuliganów.

Oliwia mieszkała z matką w małym mieście. Po odejściu ojca matka zaczęła pić. Pogorszyło się, gdy sprowadziła do domu mężczyznę i oznajmiła, iż zostanie z nimi. Współlokator patrzył na Oliwię z nieukrywanym zainteresowaniem, a pewnego wieczoru próbował wepchnąć ją do swojego łóżka. Dziewczyna uciekła, wsiadła w pociąg i znalazła się w Warszawie.

Bez pieniędzy, bez rodziny. Co robić? Gdzie iść? Jej zagubiony wygląd przyciągnął uwagę bandy chłopaków kręcących się po dworcu w poszukiwaniu łatwego zarobku. Mogło się to źle skończyć, ale na jej krzyk przybiegł Tomasz i odebrał ją chuliganom. Od tamtej pory byli razem.

Oliwia zakochała się w Tomaszu. Wysoki, wysportowany, elegancko ubrany, przystojny i uśmiechnięty – samym wyglądem budził zaufanie. Przy nim czuła się bezpiecznie, choć Tomasz nie ukrywał, iż zajmuje się nie całkiem uczciwymi interesami. Ale nigdy jej w to nie wciągał.

Usiedli na ławce nad Wisłą. Lody gwałtownie topniały na słońcu, wafel rozmiókł, słodka woda ściekała po dłoni i kapnęła na rąbek sukienki.

– Cholera! – Oliwia zerwała się z ławki, odsuwając dłoń, by się nie ubrudzić bardziej.

– Porzuć to – leniwie przymrużył oczy w słońcu, jak najedzony kot, rzekł Tomasz.

Oliwia wyrzuciła rozmiękły wafel do kosza, zlizała resztki lodów z ręki. „Jeszcze dziecko” – pomyślał Tomasz z czułością.

– Sprawa jest do wygrania, ale musimy wszystko dokładnie przemyśleć. Nie możemy się pomylić. Chłopak z narzeczoną wzbudzi większe zaufanie niż ja sam.

– Z narzeczoną? – powtórzyła Oliwia, znów siadając na ławce.

– Ty jesteś moją narzeczoną. – Tomasz objął ją za ramiona, a ona przytuliła się do niego.

– Wczoraj przypadkiem dowiedziałem się o pewnej starszej kobiecie. Nie ma już nikogo. Mąż dawno nie żyje, a kilka lat temu w Afganistanie zginął ich jedyny syn. Ciągle o tym zapomina i wieczorami czeka na niego. Na palcu nosi pierścień, którego nigdy nie zdejmuje. Myślę, iż takich skarbów ma więcej. Mąż był… wpływowy.

– Chcesz ukraść jej klejnoty? – domyśliła się Oliwia.

– Nie, nie chcemy hałasu. Sama nam je odda. Przedstawimy się jako wnuk z narzeczoną. Łapiesz? Twoim zadaniem jest sprawić, by zapragnęła podarować ci swoje błyskotki na ślub.

Tomasz miał swoje zasady. Oliwii zrobiło się żal staruszki. Oszukiwać bogatych urzędników i ich żony to jedno, a samotną, ufną kobietę – co innego. Oliwia zamyśliła się.

– Kup skromną sukienkę, która na pewno jej się spodoba – nie zauważając jej wahania, powiedział Tomasz.

– A jeżeli się domyśli? Nie rozpozna w tobie wnuka? Nie wyglądasz przecież jak jej syn.

– Jej pamięć już nie ta, a i syna nie widziała od lat.

Dwa dni później Tomasz z Oliwią stali przed żelaznymi drzwiami na trzecim piętrze starej kamienicy. Tomasz raz jeszcze ocenił Oliwię krytycznym spojrzeniem i był zadowolony z jej skromnego wyglądu. Sam, jak zawsze, był zadbany, elegancki i uwodzicielski.

– Mów jak najmniej, dobrze?
Oliwia skinęła głową.

Tomasz nacisnął dzwonek. Za drzwiami rozległy się szurające kroki, zaskoczył zamek. Oliwia spodziewała się zobaczyć staruszkę, ale przed nią stała niska starsza kobieta w staromodnej sukni z białym koronkowym kołnierzykiem. Puszyste siwe włosy spięte były z tyłu spinką z czarną kokardą.

– Kogo państwo szukają? – spytała, mrużąc oczy.

– Panią, jeżeli to pani Wanda Zawadzka. To może zabrzmieć dziwnie, ale jestem pani wnukiem – powiedział Tomasz poważnie.

– Nie rozumiem… – Kobieta zamrugała zdezorientowana. – Mój syn nigdy nie był żonaty. Młodzieńcze, chyba się pan myli.

– Możemy wejść? – Tomasz uśmiechnął się jednym ze swoich czarujących uśmiechów. Działał na ludzi bezbłędnie – słuchali go.

– Tak, oczywiście. – Wanda ustąpiła, wpuszczając gości.

– Witam. Właśnie tak panią sobie wyobrażałem. Można? – Tomasz wszedł do pokoju, zatrzymał się przed powiększonym zdjęciem młodego mężczyzny w mundurze na ścianie.

– Mama ma inne zdjęcie, jeszcze z czasów akademii. – Tomasz odwrócił się do Wandy.

– Wciąż nie do końca rozumiem… – słabym głosem szepnęła.

– Jestem z Krakowa. PanOliwia spojrzała na portret i nagle zrozumiała, iż nie może oszukiwać tej kobiety, która straciła wszystko, więc odwróciła się do Tomasza i powiedziała cicho: „Idź stąd, ale ja zostaję z moją prawdziwą babcią”.

Idź do oryginalnego materiału