Złe słowa

adamaswtrasie.blogspot.com 1 tydzień temu
Tytuł tego robionego w sumie na szybko wpisu nijak się ma do piosenki nieżyjącego już Jacka Skubikowskiego pod tym samym tytułem. Odnosi się raczej do szeroko pojętej wolności słowa, czy też może cenzury jaką w tej koncepcji czyni idea poprawności – ha tfu – politycznej. U nas – w porównaniu z Zachodem, bo w porównaniu z, powiedzmy, zeszłą dekadą to nie – ta koncepcja jeszcze mocno kuleje, ale w takiej Wielkiej Brytanii za nie takie słowo trafić można do ancla (i spokojnie robić sobie tatuaże; w innych wypadkach – chyba żeś marynarz albo Maorys – to bardzo wątpliwa ozdoba). Tak zwane społeczeństwa obywatelskie dążą choćby do tego, żeby nieprawomyślne słowa dławione były nie przez sądy, a już w głowie (autocenzura – cytując klasyka – bezboleśnie kastruje). Po co mają hulać po ulicach Berlina czy Brukseli.
Symbol końca Cywilizacji Europejskiej
I tak razu pewnego pomyślałem sobie w głowie o polskich słowach, które niedługo pewnie trafią na indeks. Odnoszących się mianowicie do przywar innych nacji. Od razu zaznaczam: nie mam nic przeciw polish jokes – pracując za granicą zauważyłem, iż poniekąd sami sobie zapracowaliśmy na takie postrzeganie (poniekąd – gdyż czasem wraże nam kraje specjalnie zohydzają wizerunek Polski, vide niemiecka – bo czyja – akcja pod hasłem pojedź do Polski, twój samochód już tam jest). Niejaki Wolter, persona oślizgła i pióro do wynajęcia, twierdził w tej swojej Francji, iż jeden Polak to istny czar, dwóch Polaków – to awantura, trzech Polaków – to już polski problem. Cóż.

Polski landszaft - na uspokojenie
Wracając jednak do meritum: zadałem sobie pytanie czym się różnią czasowniki oszwabić i ocyganić. Miałem swoją koncepcję, ale popytałem kilka osób, ba, choćby zadałem je w mediach społecznościowych (większość odpowiedzi – bez zaskoczenia – była pomocna niczym szklanka wody podana tonącemu). Jedno i drugie słowo znaczy mniej więcej oszukać kogoś, ale to pierwsze ma zdecydowanie większą wagę. Opisuje działanie z premedytacją, zaplanowane (wiadomo: Ordnung must sein, a Szwabia to przecież kraina w Niemczech). Drugie to takie bardziej okłamywanie (cyganić można w trzy karty – stwierdził kolega), w tym słowie jest brzęk wytwarzanych kotłów, rżenie konia napojonego przez sprzedawcę alkoholem by miał większy wigor (i z pomalowanymi zębami, by nie było widać wieku). Ocyganiony możesz zostać też na własne życzenie, przez głupotę czy nadmierną pazerność. Przy oszwabieniu nie ma o tym mowy.

Kawałki Akropolu w Londynie - wyjudzone czy wycyganione?
Z Cyganami miałem do czynienia – już tymi osiadłymi, zajmującymi się poza uczciwymi działalnościami także okradaniem domów starych ludzi na wsi – więc dla mnie słowo ocyganić też w sumie nie jest pozytywne. Nie wzięło się znikąd. Niedaleko mojej wioski – póki jeszcze Cyganie byli w Polsce wolni – na zimę na polanie rozbijał się tabor. Któregoś razu zaproszono wszystkich okolicznych gospodarzy na cygańskie wesele. Zabawa podobno była przednia, były tańce, wódka, a po powrocie okradzione gospodarstwa. Kto poszedł, sam się dał ocyganić. Swoją drogą wędrownych Cyganów można spotkać jeszcze na Bałkanach. Któregoś razu – byłem z wycieczką w Bułgarii – zatrzymaliśmy się autokarem na przerwę fizjologiczną, podle Nesebyru. Jeden z podopiecznych stwierdził, iż szybciej będzie iść w krzaki. Wrócił pogryziony – na szczęście lekko – przez psy, pilnujące nieodległego obozowiska owych współczesnych koczowników.

Cygańskie koczowisko
Ale jak to – zapyta ktoś – na grupy Sinti czy Roma mówić Cyganie? A tak, Nie dajmy się ogłupić – i wykastrować przez autocenzurę. Nie wolno mówić Eskimos czy Murzyn (a to wspaniałe polskie słowa zawierające w sobie tajemniczą egzotykę), nie wolno używać słowa Żyd w jednym zdaniu z takimi wyrazami jak Gaza i ludobójstwo. No proszę ja Was. Co innego jest tradycyjne w tamtych rejonach Świata wzajemne się mordowanie, a co innego zaplanowana akcja eksterminacji ludności.

Typowy obrazek z Zachodniego Brzegu
Ale wróćmy do tych słów. Oprócz oszwabienia czy ocyganienia jeszcze jedna grupa dała nam słowo oznaczające przywłaszczanie cudzego mienia. W tym wypadku to akurat kradzież bezczelna i hurtowa, bo słowo to to zaiwanić (nie mylić z zaiwaniać, co oznacza po prostu bardzo szybko się przemieszczać). prawdopodobnie ma to związek z bratnią wizytą Armii Radzieckiej, w której co drugi był Iwan, a która wchodząc do Polski kradła wszystko jak leci (a może sięga to czasów carskich – w Kongresówce przecież Moskale też brali wszystko co im wpadło w łapy). O dziwo nie powstał taki czasownik dotyczący haniebnej wizyty Szwedów w XVI wieku.

Armia Czerwona i ślady jej przemarszu - Kostrzyn nad Odrą
Jak chodzi o Wschód znam jeszcze dwa czasowniki dotyczące ludzkich zachowań. Są one chyba dużo mniej znane od wyżej wymienionych. Mianowicie bojarzyć i bisurmanić. Bojar, bojarzyn, to na Wschodzie odpowiednik szlachty. W Moskwie tworzyli dumę bojarską, coś na kształt sejmiku, byli zapewne dość swarliwym towarzystwem, bo co i rusz któryś car – zgodnie z odziedziczonymi po Mongołach tradycjami – robił im czystkę. W Wielkim Księstwie Litewskim był to później szlachcic-posensjonat, panosza taki. Stąd i słowo bojarzyć znaczy tyle co panoszyć się, także w tym nie najlepszym wydaniu. Bisurman z kolei to określenie mahometanina. Z wyznawcami Islamu mieliśmy do czynienia głównie poprzez sponsorowanych przez Turcję Tatarów. A jako, iż nacja ta nieźle nam w Rzeczypospolitej łobuzowała, to i w końcu bisurmanić zamiast, jak turczyć, oznaczać przejście na wiarę Proroka znaczyć zaczęło rozrabiać. Rozbisurmaniony urwis będzie więc traktował zasady i ład społeczny z olbrzymią dezynwolturą.

Twierdza w Akermanie, gdzie spotkać się mogli bojarzy i bisurmani
Takich - przez tych wszystkich nowocześniaków uważanych za brzydkie – słów pozostało więcej, choć na tę chwilę nic nie przychodzi mi do głowy. Poza jednym używanym przez moją śp Babcię – umurzać, umurzyć się. To chyba najgorsze (dla owych ojkofobów) słowo – znaczy bowiem ubrudzić się na czarno, uczernić. Jako, iż byłem szczęśliwym dzieckiem często używała onego czasownika i przymiotnika w stosunku do mnie (dzieci, jak wiadomo, dzielą się na czyste i szczęśliwe; umurzane, znaczy się).
W przededniu Święta Niepodległości zwracam się do W. Sz. Czytelników, by nie dali się zbrukselizować i, w przeciwieństwie do wykastrowanych mentalnie kognitywnych immakulat, nie dali sobie odebrać bogactwa naszego niesamowicie trudnego języka.

Muzeum Narodowe w Warszawie 11. listopada

A. A. No tak. Jest jeszcze jedna grupa od której powstały takie tytułowe złe słowa. Zresztą już o nich wspominałem. I nie chodzi mi o czasownik żydzić, oznaczający bycie skąpym jeszcze bardziej niż krakowski Centuś czy statystyczny Poznaniak. Chodzi mi o czasownik judzić. Podjudzać. Oznacza on mniej więcej tyle co podpuszczać, jątrzyć (jątrew to żona brata lub siostra męża, względnie synowa; powstanie takiego czasownika wiązało się prawdopodobnie z jakąś jątrewką burzącą spokój w rodzinie i utworzone zostało przez jakąś teściową czy świekrę – bo co jej się będzie obca baba wtryniać w wychowanie syna? Aleśmy utracili słów związanych z pokrewieństwem; są ludzie, którzy nie znają już określenia brat stryjeczny; straszne), nakłaniać do złego. Wyjudzać z kolei bliższe jest znaczeniowo pierwszym z omawianych tu słówek. Stereotypy nie biorą się znikąd.
Sztełt w Tykocinie
Idź do oryginalnego materiału