Złapać milonera za serce

polregion.pl 4 godzin temu

W mieście śnieg już prawie stopniał, na chodnikach piasek wżarł się w lód. Ale na cmentarzu wciąż bielił się, choć osiadły od deszczu. Joanna długo błądziła po zaśnieżonych alejkach między grobami, aż w końcu znalazła mogiłę rodziców. Leżeli razem, choć ojciec zginął w wypadku, gdy Joanna była w trzeciej klasie liceum.

Ogrodzenie postawiono od razu na dwa groby. Mama odeszła trzy lata temu. Joanna wybrała na pomnik taką fotografię, by oboje wyglądali na rówieśników – takimi, jakimi zapamiętała ich, gdy ojciec jeszcze żył.

Joanna przeszła na emeryturę, mieszkanie w Warszawie zostawiła rodzinie syna, a sama wróciła do rodzinnego miasta dwa dni temu. Posprzątała w mieszkaniu, a dziś rano pojechała na cmentarz.

„Wybacz mi, mamo, iż wtedy cię porzuciłam, uciekłam do Warszawy. Nie mogłam inaczej. Dzięki, iż zrozumiałaś, nie zatrzymywałaś mnie” – otarła z pomnika mamy zwały zbitego śniegu.

Postała jeszcze chwilę, pożegnała się z rodzicami i poszła tymi samymi śladami między grobami. Wyszła na alejkę i, patrząc pod nogi, skierowała się ku wyjściu.

„Joanna?” – usłyszała za sobą głos, zatrzymała się i obejrzała.
„Do mnie pan mówi?” – Przyjrzała się nieznajomemu mężczyźnie w średnim wieku.
„Nie poznajesz mnie? To ja, Sławek Gorczyca.” – Mężczyzna się uśmiechnął, i wtedy Joanna go przypomniała sobie.
„Nie poznałam. Zmieniłeś się” – odparła, też się uśmiechając.
„A ja cię od razu rozpoznałem, choć nie widziałem…” – zawahał się, licząc w myślach lata od ostatniego spotkania… „Trzydzieści lat.” – Podszedł do Joanny.
„Trzydzieści dwa” – sprostowała.
„W ogóle się nie zmieniłaś. Do rodziców przyszłaś?” – Skinął w stronę grobów.
„Tak. A ty?”
„Do Olgi.” – Sławek spojrzał w bok.
„Olga nie żyje? Dawno?” – zdziwiła się Joanna.
Nie trzymała już urazy do Olgi. Żal dawno minął. Poczuła tylko żałosne współczucie.
„Pół roku temu. Męczyła się strasznie. Rak. Zostałem sam” – powiedział żałośnie Sławek.
Joanna zerknęła na niego. Wydało jej się, iż łka. Nie, tylko ciężko westchnął. Twarz miał spokojną, skupioną.
„Dzieci nie mieliśmy. Takie rzeczy. A ty sama, czy z mężem przyjechałaś?” – spytał z kolei Sławek.
„Sama. Przeszłam na emeryturę, mieszkanie w Warszawie zostawiłam synowi, a sama wróciłam.” – Celowo nie wspomniała o mężu.

Doszli do bramy.
„Oj, oderwałam cię, a ty przecież szedłeś…” – przypomniała sobie Joanna.
„Szedłem od grobu Olgi. A mamę odwiedzę innym razem. Bo nagle znowu znikniesz albo uciekniesz?” – zaśmiał się Sławek.
„No proszę, odjechał, teraz czekać na następny” – westchnęła, widząc odjeżdżający spod przystanku autobus.
„Ja autem, podwiozę, chodź.” – Sławek wskazał na rząd samochodów przy parkanie.
Nie chciało jej się z nim jechać, rozmawiać, ale stać i czekać na autobus pod cmentarzem też nie miała ochoty. Joanna wsiadła do wychłodzonego auta. Sławek przekręcił kluczyk, włączył ogrzewanie. Minęli cmentarny parkan, puste zaśnieżone pole, które kiedyś stanie się miejscem nowych pochówków, drewniane domy. Joanna zawsze dziwiła się, jak ludzie mogą mieszkać obok dużego miejskiego cmentarza?

„Tyle lat minęło, a ja tak i nie zrozumiałem, co się między nami stało. Gdy wyjechałaś, nie mogłem sobie miejsca znaleźć. A przede wszystkim – dlaczego?” – przerwał milczenie Sławek.
Joanna zdziwiona spojrzała na niego.
„Olga powiedziała, iż jest w ciąży. Potem się okazało, iż kłamała, nie mogła mieć dzieci. Ale najpierw uwierzyłem, ożeniłem się. A potem… już było za późno. Olga, wiesz, jak się wściekała, gdy dowiedziała się, iż wyjechałaś z jej narzeczonym? Pojechała do Warszawy, by się na was zemścić. Dlaczego uciekłaś, Joaś?”

„Ty co, do dziś nic nie pojąłeś? Wtedy było mi wszystko jedno, z kim i dokąd uciekać, byle stąd jak najdalej.”
„Jak to?” – Sławek odwrócił głowę do Joanny, a auto zachybotało się na mokrej drodze.
I Joanna, nie oszczędzając ani siebie, ani tym bardziej Sławka, zaczęła opowiadać.

***

Mówią, iż w przyjaźni zawsze ktoś korzysta z drugiego. U Joanny i Olgi była właśnie taka przyjaźń. Joanna przyszła do nowej szkoły w środku roku. Wzorowa uczennica, już samym tym wzbudzała niechęć nowych kolegów.

Najładniejsza dziewczyna w klasie, Olga, wzięła Joannę pod swoje skrzydła. Na przerwach razem chodziły po korytarzach, wracały do domu. Joanna pomagała Oldze w lekcjach, podpowiadała na sprawdzianach.

Dzięki Oldze Joanna stała się swoją w klasie. Za Olgą biegał śmieszny, odstający uszami Sławek Gorczyca. A ona traktowała go z wyższością i otwarcie się z niego naśmiewała.

„Po co tak? To przecież fajny chłopak. Zobaczysz, dorośnie i stanie się przystojniakiem” – broniła Sławka Joanna.
„Jak się stanie, wtedy zobaczymy” – odpowiadała lekkomyślna Olga.

Oczywiście, dzieliły się planami na przyszłość.
„Nie zamierzam gnić w tej dziurze całe życie. Wyjadę do Warszawy. Jedziesz ze mną?” – namawiała Olga.
Propozycja była kusząca, ale Joanna od razu odmówiła.
„Nie. Studiować można i tu. Jak ja mamę samą zostawię?”
„Jak chcesz” – Olga wzruszyła ramionami. „Jeśli ci się podoba tu gnić, jak twoja ubóstwiana mama, to twoja sprawa. A ja wyjdę za bogacza albo milionera” – Olga rozmarzyła się, przewracając oczami.
„Milionerzy tylko ciebie tam czekają” – burknęła Joanna, ale ani przez chwilę nie wątpiła, iż tak właśnie będzie.

Naturalna blondynka z piwnymi oczami i śniadą cerą, co zdarza się rzadko, Olga była przepiękna. Figura – nie każda sławna aktorka może się taką pochwalić. A mężczyźni, jak wiadomo, kochają oczami.

Na studia Olga oczywiście się nie dostała. Poszła do szkoły fryzjerskiej. Ojciec postawił warunek, iż nie pozwoli jejJoanna zamknęła oczy, pomyślała o synu i spokoju, który w końcu odnalazła, a gdy ponownie spojrzała w kierunku samochodu, zobaczyła tylko unoszącą się chmurę spalin i odjeżdżającego Sławka, który zrozumiał, iż ich drogi już na zawsze się rozeszły.

Idź do oryginalnego materiału