Złamanie i pojednanie

newskey24.com 10 godzin temu

**Pęknięcie i pojednanie**

Rodzinne buria to rzecz podstępna. Przed ślubem Kinga choćby nie przypuszczała, iż życie z rodziną męża może stać się prawdziwą próbą. Wychowana w zgodnej rodzinie, gdzie kłótnie były rzadkością, myślała, iż takie problemy ją ominą. Opowieści koleżanek o teściowych uważała za przesadzone – na pewno nie spotka jej nic podobnego.

Po ślubie Kinga i Marek zamieszkali u jego matki, Barbary Nowak, w jej przytulnym, ale ciasnym dwupokojowym mieszkaniu w niewielkim mieście pod Wrocławiem. Teściowa przywitała synową ciepło, a pierwsze miesiące minęły gładko. Dzieci nie były jeszcze w planach – młodzi marzyli o własnym mieszkaniu.

Marek pracował w dużej firmie IT, a jego zarobki pozwalały snuć plany na przyszłość. Kinga też pracowała, choć zarabiała mniej, ucząc w miejscowej szkole. Barbara była życzliwa, ale miała zwyczaj rozdawać rady, które z początku wydawały się nieszkodliwe.

Kinga starała się nie reagować, ale z czasem teściowa coraz częściej wtrącała się w ich życie. Jej ton stawał się coraz bardziej apodyktyczny, a uwagi – uszczypliwe.

Pewnego dnia Kinga, promieniejąc z radości, przyniosła do domu nowy blender.

– Teraz będziemy robić smoothie na śniadanie, zdrowo i pysznie! – zawołała, stawiając pudełko na kuchennym stole.

Barbara, rzucając sceptyczne spojrzenie na zakup, skrzywiła usta:

– Po co ci to? Niepotrzebny wydatek. Normalni ludzie rano jedzą owsiankę, a nie psują żołądek tymi nowomodnymi fanaberiami. Później pożałujesz, ale będzie za późno. – I demonstracyjnie wyszła do swojego pokoju.

Kinga nie wytrzymała i rzuciła za nią:

– Pani syn nie znosi owsianki! Wystarczy mu kanapka z herbatą, po czym ucieka do pracy!

Teściowa zastygła w drzwiach, odwróciła się i zimno odparła:

– Gdybyś była dobrą żoną, wstawałabyś wcześniej i przygotowywała Markowi porządne śniadanie, zamiast wylegiwać się do południa!

– Nie wyleguję się do południa! – wybuchnęła Kinga. – Moje lekcje zaczynają się później, i co, mam dla tego rezygnować ze snu?

Od tamtego wieczoru między nimi przeciągnął się cień. Blender był tylko pretekstem – napięcie narastało od dawna. Kinga siedziała w kuchni, sącząc herbatę, i rozmyślała:

*„Co za teściowa mi się trafiła? Zamiast się ucieszyć, tylko szuka, do czego się przyczepić. To nie moja wina, iż pracuję na późniejszą zmianę. Marek jest dorosły, sam może sobie zrobić kanapkę. Dlaczego mam żyć według jej zasad?”*

Gdy usłyszała, jak klucz przekręca się w zamku, ożywiła się – wrócił Marek. Zawsze dzielili się nowinami, bo widywali się tylko wieczorami.

– Cześć – cmoknął ją w policzek. – Dlaczego taka markotna?

– Czekałam na ciebie, chciałam się pochwalić – skinęła głową w stronę blendera. – Będziemy teraz śniadać inaczej!

– Super, brawo! – uśmiechnął się Marek.

Lecz wtedy z pokoju dobiegł głos Barbary:

– Z czego się cieszycie? Tylko zdrowie sobie zepsujecie tymi zabawkami!

– Mamo, no co ty znowu? Wszyscy mają blendery i nikt nie narzeka – próbował złagodzić sytuację Marek.

– Ile za ten grat wydałaś? – zwróciła się teściowa do Kingi.

Ta, nie tracąc rezonu, podała sumę o połowę niższą niż rzeczywista.

– I to mało? – oburzyła się Barbara. – Kto w tym domu zarabia? Marek harałuje, a ty rozrzucasz pieniądze!

– Ja też pracuję! – warknęła Kinga. – I wcale nie siedzę z założonymi rękami!

– Grosze! – odcięła teściowa. – Marek utrzymuje rodzinę, a ty jesteś rozrzutna!

Kłótnia rozgorzała. Marek, widząc, iż sytuacja wymyka się spod kontroli, złapał żonę za rękę i wyprowadził do ich pokoju, zatrzaskując drzwi.

– Boże, jak ja już nie mogę! – westchnęła Kinga. – Dlaczego ona się wtrąca w nasze życie?

Chciała wszystko wykrzyczeć, ale powstrzymała się – Marek nie był winny, iż ma taką matkę. Barbara wydawała emeryturę na swój domek letniskowy – raz płot naprawić, raz dach połatać. Marek czasem narzekał, ale pomagał.

Rano, gdy Kinga jeszcze spała, teściowa postanowiła przygotować synowi śniadanie, by pokazać, kto naprawdę się o niego troszczy.

– Mamo, po co to robisz? Sam dam sobie radę – zdziwił się Marek.

Ale Barbara nie odpuszczała. Wylała z siebie wszystko, co myślała: Kinga jest lenią, niewdzięczna, nie potrafi zadbać o męża. Marek słuchał, ukrywając uśmiech. Wiedział, iż matka przesadza, i nie brał jej słów do siebie.

– Mamo, dzięki, lecę – rzucił, wychodząc do pracy.

Teściowa została w drzwiach, patrząc za nim zdezorientowana. Kinga, obudziwszy się, śniadała sama – Barbara nie wyszła. Wieczorem, gdy Marek wrócił, teściowa znów zaczęła narzekać. Kinga, słysząKinga spojrzała na Marka, a on uśmiechnął się i szepnął: „Najważniejsze, iż jesteśmy razem, a reszta jakoś się ułoży”.

Idź do oryginalnego materiału