Pierwszy dzień zimy nie zaczął się najlepiej. Sylwia musiała iść do pracy, a pogoda była okropna. Padał śnieg z deszczem, temperatura spadła do zera – ani rusz w taką słotę.
Kurtka odpadała, więc założyła puchową kurtkę i ciepłe buty. To był jej pierwszy dzień pracy po długiej przerwie. Latem, szczęśliwa ze swoim Krzysiem, lekkomyślnie zwolniła się z pracy na jego namowę.
Ukochany kupił jej wakacje nad morzem, a szef nie chciał jej wypuścić. Więc napisała wypowiedzenie… Wtedy niebo wydawało się usiane diamentami – Sylwia była pewna, iż na plaży usłyszy oświadczyny. Po co jej praca, skoro Krzyś ich utrzyma?
Ale na urlopie nie padło ani słowo o małżeństwie. Wodził ją po restauracjach, podarował kilka pięknych nocy i przywiózł z powrotem. Nie od razu ją zostawił – przez pół roku wmawiał, iż ich związek ma przyszłość. Aż w końcu spytała wprost, jakie ma plany.
„Niespecjalne, Sylwciu – odparł. – Wracam do byłej żony. Mamy z ojcem wspólny biznes, a on zachorował. Powiedział, iż wszystko przejdzie na mojego syna, a żona będzie zarządzać do jego pełnoletności. Ale jeżeli odbuduję rodzinę, wszystko będzie moje. No cóż, twarde warunki. Wybacz, kochanie…”
Reszta to już tylko brednie o miłości i smutku rozstania. Jak to on jest biedny, bezsilny… Sylwia narzuciła ostatni prezent od niego – ciepłe futro – rzuciła krótkie „Do widzenia!” i zniknęła z jego życia. Nie żałowała go, tylko zmarnowanego czasu.
Musiała przełknąć gorycz i wrócić do dawnej pracy, błagając szefa, by ją przyjął. Czekała pod gabinetem, słysząc przez drzwi jego podniesiony głos – pewnie kogoś karcił za błędy.
Gdy weszła, uśmiechnęła się niepewnie i wyjaśniła: „Bez pracy nie daję rady. A życie prywatne się nie udało”.
Szef, choć żonaty, zawsze ją lubił. Spojrzał ze współczuciem: „Nikogo bym nie przyjął z powrotem. Ale ciebie – tak. Tylko nie na to samo stanowisko, przepraszam. Zostań moją sekretarką? Małgorzata idzie na urlop macierzyński. Ale dyscyplina! Żadnych niespodziewanych urlopów!”.
Zgodziła się. Pierwszy dzień – ołówkowa spódnica, biała bluzka, dyskretny makijaż. Buty na zmianę w torbie. Spieszyła się na przystanek, gdy dostała SMS-a od szefa: „Proszę przyjść wcześniej. Pilne spotkanie”.
Nie zdąży – musiała wzywać taksówkę. Nagle chłopak na deskorolce wpadł na nią znikąd! Znaleźli się oboje na ziemi. Kurtka w błocie, rajstopy porwane, telefon na jezdni.
Chłopak złapał się za nogę – nie mógł stanąć. Ludzie pomogli mu wstać, ale gdy lekarz spytał: „Kto pojedzie z nim?”, wszyscy spuścili wzrok.
Sylwia pojechała. W szpitalu, gdy chłopak był na prześwietleniu, jej telefon ożył. Pięć nieodebranych od szefa. Spróbowała oddzwonić – bez odpowiedzi. SMS: „Nie martw się. Zmieniłem zdanie. Powodzenia w szukaniu pracy”.
Łzy stanęły jej w oczach, ale się powstrzymała. Znajdzie inną pracę. Tymczasem chłopaka wyprowadzili z gabinetu.
„Nie panikuj, mamo. Nic poważnego. Ale to lekkomyślne, pozwalać dziecku jeździć w taką pogodę…”
„Nie jestem mamą. Dziękuję za pomoc” – odparła Sylwia.
Chłopak miał na imię Kuba, 14 lat. Zadzwonił do babci: „Nie martw się, babciu… Jechałem na deskorolce i… Wracam”.
Taxi podjechało. Mieszkał w porządnym domu, gdzie na progu czekała zatroskana babcia. Sylwia krótko wyjaśniła sytuację i została zaproszona na herbatę. Dom był czysty, przytulny.
„Wziął tę deskorolkę bez pytania…” – wzdychała babcia.
Wymienili się numerami i Sylwia wyszła. Nie miała gdzie iść – dzień pracy przepadł, praca też.
Tydzień przeglądania ogłoszeń – albo za daleko, albo kiepska płaca, albo kursy wymagane. W końcu zadzwonił Kuba:
„Sylwia, cześć! U mnie super. Tata wrócił. Zapraszam cię w sobotę na urodziny!”
Zgodziła się. Kupiła mu nowy plecak – drogi, elegancki. Gdy dotarła na miejsce, oniemiała – nowoczesny dom, zadbany ogród. Na progu babcia Kuby, a za nią uśmiechnięty solenizant.
W salonie pojawił się przystojny mężczyzna: „Dariusz, ojciec tego urwisa”.
Sylwia poczerwieniała – był bardzo przystojny. Przy stole opowiedział, iż jest wdowcem, sam wychowuje Kubę od siedmiu lat, mama pomaga. Biznes pochłania czas, a syn rośnie – trzeba mieć oko.
Sylwia wspomniała, iż straciła pracę przez ten pechowy dzień.
Tydzień później Dariusz zadzwonił: oferta pracy w jego firmie.
Święta spędzili już razem – szczęśliwa babcia, rozradowany Kuba i zakochani Sylwia z Darkiem, którym dopiero zaczynało się wspólne życie. A Kuba, rezolutny chłopak o psotnych, ale dobrych oczach, patrzył na nich z uśmiechem.