Zepsuty laptop, a teściowa wini nas

polregion.pl 3 dni temu

Damian i Kamila postanowili uczcić rocznicę poznania w przytulnej kawiarni w centrum Poznania. Do domu wrócili długo po północy.

— Nareszcie się zjawiliście! — powitała ich w drzwiach matka Damiana, Barbara Kowalska, z założonymi ramionami. — Gdzie was nosiło? Ja tu sama z wnukami się męczę!

— Mamo, co się stało? — zdziwił się Damian. — Przecież uwielbiasz dzieci Ewy.

— Ciężko było z nimi posiedzieć? — dodała Kamila, ściągając płaszcz.

— Wy się bawicie, a ja tu haruję! — odcięła teściowa. — A gdzie matka tych wnuków?

— Ona jest zajęta, a wy, oczywiście, odpoczywacie! — Barbara wskazała na kuchnię. — Zmywajcie naczynia! Najedliście się, teraz do roboty!

Damian, marszcząc brwi, otworzył laptop. Nagle jego wzrok zastygł, a dłonie zacisnęły się na klapie. Zobaczył coś, co sprawiło, iż krew ścięła mu się w żyłach.

Po ślubie Damian i Kamila wynajmowali mieszkanie. niedługo jednak musieli się przeprowadzić do teściowej — brakowało pieniędzy. Rodzice Kamili mieszkali w kawalerce z jej młodszym bratem, więc dla młodej pary nie było tam miejsca. Damian zmienił pracę: pensja była niższa, ale obiecywano mu awans.

— Kamila, to tylko na jakiś czas — przekonywał Damian. — U mamy pożyjemy, a choćby zaoszczędzimy. Ona jest sama, siostra tylko czasem wpada z wizytą, czasem zostawia wnuki. Dzięki temu damy radę.

— Mogłabym dorobić, ty też mógłbyś — zaproponowała Kamila.

— Co, harować dzień i noc? — wybuchnął Damian. — Cały dzień w biurze, a potem jeszcze gdzieś biegać? Do domu tylko spać? A kiedy żyć?

— A życie z twoją mamą pod jednym dachem to będzie życie? — westchnęła Kamila.

— Słuchaj, nie mamy pieniędzy! jeżeli spodoba się u mamy, szybciej uzbieramy na własne mieszkanie.

Kamila milczała. Nie chciała mieszkać z teściową. Pobratymców Damiana, dzieci jego siostry Ewy, widziała tylko raz na ślubie. Hałaśliwe, rozpieszczone — nie zrobiły dobrego wrażenia. Ale wyboru nie miała.

— No i co w tym złego? — powitała ich Barbara Kowalska. — Lepiej niż płacić obcym za wynajem. Czynsz dzielimy na trzy części: wy dwie, ja jedną. Na jedzenie też się zrzucamy. Ja robię zakupy i gotuję. Wy sprzątacie.

— Dobrze, mamo — zgodził się Damian. — Kamila, zgoda?

— Tak… — wyszeptała.

Na początku wszystko szło gładko. Młodzi wracali do gotowej kolacji, a rano czekało na nich śniadanie. Kamila po pracy brała dodatkowe zlecenia w internecie, ale weekendy psuły wizyty bratanic. Ewa prawie się nie pojawiała, zostawiając dzieci od piątku do niedzieli.

Sprzątanie przy nich było niemożliwe: dzieci robiły bałagan, właziły w każdy kąt, potrafiły wtargnąć do sypialni, gdy Kamila z Damianem jeszcze spali.

— Damian, niech mama zabierze dzieci — prosiła Kamila. — Śpimy!

— To przecież dzieci — machnął ręką. — Moje siostrzenice, więc i twoje. Wytrzymaj.

— Pracowałam pół nocy!

— Nikt cię nie zmuszał. Dobrze, wstaję. Mam spotkanie z kumplami, jedziemy na ryby. Wrócę wieczorem.

— A ja? Znów sama?

— Mama jest w domu. Chcesz ciszy? Daj im swój laptop, niech się pobawią.

— Świetny pomysł! Daj swój — warknęła Kamila.

— Tam są moje dokumenty — odparł Damian. — A u ciebie co, ważniejsze?

— Mam projekt, dzisiaj deadline! — wykrzyknęła. — Idź, sama się tym zajmę.

Takie sytuacje zdarzały się nie raz. Damian wychodził z kumplami: raz na ryby, raz na grilla, raz na spacer. Tego dnia znowu wyjechał.

Barbara karmiła dzieci.

— Kamila, siadaj — rzuciła. — Naleśników mało, ale tobie wystarczy. Damian powiedział, iż dzieci mogą się pobawić twoim laptopem.

— To nieprawda! — oburzyła się Kamila. — Nie obiecywałam. Mam tam pracę, deadline dzisiaj.

— Jakaś ty skąpa — prychnęła teściowa. — Jesteśmy rodziną! Ewa nie daje swojego laptopa, bo jest drogi.

— Tydzień pracy mi przepadnie! — odcięła Kamila. — Idę pracować.

— Pozmywaj naczynia — rzuciła Barbara, sięgając po telefon.

Kamila myła naczynia, wściekła się, iż nikt w domu nie potrafi umyć choćby kubka. Teściowa już gadała przez telefon:

— Krysia, oczywiście się spotkamy! Za godzinę w galerii. Kto hałasuje? Wnuki. Nie martw się, Kamila z nimi posiedzi. Niech się wprawia, skoro swoich nie ma.

Kamila omal nie upuściła talerza. Cicho wyszła z kuchni, spakowała się, wzięła laptopa i wyszła. Teściowa milczała — widocznie planowała oznajmić wyjście w ostatniej chwili.

Kamila poszła do internetowej kawiarni, gdzie często pracowała. Zajęła miejsce w kącie, zamówiła kawę i wzięła się za projekt. Po pół godzinie zadzwonił Damian:

— Kamila, gdzie jesteś? Co się dzieje?

— Pracuję — spokojnie odparła. — Dzisiaj deadline.

— Mama wariuje! Gdzie się podziałaś?

— Nie mogę pracować w tym hałasie — odcięła.

— Zrujnowałaś mamie spotkanie z koleżanką!

— Niech ją zaprosi do domu.

— Z tymi urwisami?

— Więc sam z nimi zostań, a mamę puść. One mają matkę!

— Coś ty wymyśliła — warknął Damian.

— A może to wy coś wymyślacie? — ripostowała Kamila. — Mama tak chętnie nas przyjęła, a my za to płacimy. W tym miesiącu brakowało jej na zakupy, wzięła od nas dodatkowe dwieście złotych. Ty tego nie widzisz?

— Taka z ciebie dusigroszka! — rzucił.

— A ty na co wydajesz pieniądze? — wybuchnęła Kamila. — Na mamę — ani grosza, wszystko ja. A na kumpli zawsze masz! Dwanaście dni w miesiącu twoje siostrzenice jedzą na nasz koszt. Mama kupuje im słodycze, lody, a dla nas — nic. Najlepszy kawałek — dla nich. Ewa zabiera je z pełnymi torbami. Gdy wynajmowaliśmy mieszkanie, wydawaliśmy trzy razy mniej! I to nazywasz oszczędnością? Chcesz tak żyć? Dostanę pieniądze za projekt i wyprowadzam się. Jesteś ze mną, czy rozwód?

— Kamila, gdzie jesteś? — głos Damiana zadrżał.

— Po co— Nie musisz wiedzieć — odpowiedziała Kamila, zamykając laptop i wpatrując się w okno, gdzie za szybą mżył jesienny deszcz.

Idź do oryginalnego materiału