Zemsta losu

polregion.pl 2 godzin temu

**Zemsta**

Ewelina, ty żyjesz tak intensywnie, iż aż się prosisz o film mówiła Kinga swojej przyjaciółce i koleżance z pracy, a ta tylko się śmiała w odpowiedzi:

No tak, życie we mnie kipi, tylko nie wiem, jaki będzie finał tej historii Ale coś wymyślę. Najwyższy czas za mąż już dwadzieścia osiem lat na karku. Będę więc pracować nad tym wytrwale.

Oj, Ewelina, nie żartuj. Chyba wcale nie chcesz zamążpójścia, bo i tak masz dobrze. A tam odpowiedzialność i jeden jedyny mężczyzna ciągnęła Kinga.

Kto ci powiedział, iż jeden jedyny? Ty tak żyjesz ze swoim Krzysiem, a u mnie będzie inaczej.

Co ty wygadujesz?! oburzyła się przyjaciółka. Jak można być zamężną i marzyć o innych? Ja tego absolutnie nie rozumiem.

No to ty, a to ja uśmiechała się Ewelina swoim magnetycznym uśmiechem.

Była prawdziwą pięknością smukła, o zgrabnej figurze i zmysłowym spojrzeniu. Mężczyźni często oglądali się za nią. Ewelina należała do kobiet, które nie przepuszczały okazji. Żyła według zasady: dają bierz, biją oddawaj. Cokolwiek robiła, zawsze wychodziło jej to lepiej i szybciej niż innym. Do biura przyszła później niż Kinga, a już ją wyprzedziła na ścieżce kariery, zostawiając przyjaciółkę w swoim podwładnym.

Mężczyzn w pracy było wielu. Ewelina podobała się wszystkim, choćby żonatym, ale postanowiła:

Mam cel wyjść za mąż, więc żonatych odsuwam na bok, choć wśród nich trafiają się istne okazy! Na liście kandydatów mam trzech kolegów. Tylko którego wybrać?

Radziła się choćby przyjaciółki, ale ta trzymała się z dala od decyzji:

Ewelinko, nie gniewaj się, ale tu nie będę doradzać. Samodzielnie myśl i wybieraj. Broń Boże, coś pójdzie nie tak a ja zostanę winna.

Ewelina nie wróżyła na płatkach margeritek. Przeanalizowała poważnie, który z trzech kandydatów jest najbardziej perspektywiczny. Doszła do wniosku, iż Marek najsolidniejszy, przystojny, zaradny, zarabia przyzwoicie, a przede wszystkim we wszystkim jej słucha.

Marek gwałtownie wyczuł, iż Ewelina się do niego ociepliła. I tak to widział, ale na drodze stali jeszcze Łukasz i Tomasz. Oni też byli nią zafascynowani, a ona sama kokietowała ich, co go wściekało.

Widocznie Ewelina zrozumiała, iż jestem najlepszą opcją cieszył się Marek. Nie można przegapić momentu, trzeba gwałtownie oświadczyć się.

Tak też zrobił. Podczas jednego ze spotkań wręczył Ewelinie ogromny bukiet i małe pudełeczko z pierścionkiem.

Ewelinko, wyjdź za mnie. Długo nad tym myślałem. Wiem, iż będziesz wspaniałą żoną. I chcę każdego ranka budzić się obok ciebie.

Zgadzam się, Marku. Tylko nie spodziewałam się, iż tak gwałtownie złożysz propozycję. Ale znamy się dobrze, więc tak przyjęłam.

Początkowo mieszkali w niewielkim mieszkaniu Eweliny. Ale potem mąż zaproponował:

Sprzedajmy to mieszkanie i wybudujmy duży dom. jeżeli trzeba, weźmiemy kredyt. Zarabiamy przyzwoicie, stopniowo się uda.

Tak, ale gdzie będziemy mieszkać? Wynajmować? spytała żona.

Po co wynajmować? Mój ojciec od trzech lat żyje sam po śmierci mamy. Ma przestronne trzypokojowe, miejsca starczy dla wszystkich. Na pewno się zgodzi. No to jak, decyzja? Ewelina przytaknęła.

Prace na kupionej działce ruszyły pełną parą, mieszkanie sprzedali szybko. Przeprowadzili się do ojca. Henryk był zachwycony. Ewelina zawsze miała z teściem dobre relacje, choć widywali się rzadko, utrzymywali jednak ciepłą więź.

Henryk ojciec Marka po śmierci żony żył samotnie. Mężczyzna po pięćdziesiątce prezentował się dostojnie, nie można było nazwać go starcem, a choćby starszym panem jeszcze mu nie pasowało. Ewelina po pierwszym spotkaniu stwierdziła:

Twój ojciec przypomina mi faceta z reklamy operatora komórkowego Marek wybuchnął śmiechem i przyznał jej rację.

Henryk był wysoki i umięśniony, dwa razy w tygodniu chodził na siłownię, miał zadbaną brodę i niski, męski głos. Kręciły się wokół niego kobiety, ale o ponownym małżeństwie nie myślał.

Oczywiście, cieszył się, iż syn z synową zamieszkali z nim przynajmniej nie tak nudno. Czas płynął swoim rytmem. Tylko Marek coraz więcej czasu spędzał na budowie, wszystko doglądał, a żona widywała go coraz rzadziej. Za to teścia coraz częściej.

Pewnego dnia Ewelina zrozumiała, iż Henryk patrzy na nią w szczególny sposób. Najpierw myślała, iż jej się wydaje. Ale nie. Henryk obejmował ją, mówił komplementy, uśmiechał się czule.

No proszę błysnęła jej myśl. Teść nie spuszcza ze mnie wzroku. A tak w ogóle, to bardzo przyjemny mężczyzna. Można by coś z tego mieć kalkulowała.

Gdy Henryk ponownie ją przytulił, nie opierała się i sama nie wiedziała, kiedy się zbliżyli. Nikt z nich choćby nie zadał sobie pytania:

Czy postępuję słusznie?

Najważniejsze, iż nie dręczyły ich wyrzuty sumienia. Dla nich to było oczywiste śpią ze sobą, no i co z tego? Dlaczego nie? Marek przepadał na budowie, czasem zostawał tam na noc, zwłaszcza w weekendy, tak bardzo chciał gwałtownie skończyć dom. Czasem wracał tak zmęczony, iż ledwo się wlókł. A Ewelina tęskniła za męskim ramieniem.

Tak mijały dni, aż w końcu zrozumiała, iż jest w ciąży. Powiedziała teściowi:

Nie mam wątpliwości, iż to twoje dziecko. Tak bywa, wiesz przecież, iż z tego rodzą się dzieci uśmiechała się.

A ja się cieszę, Ewelino, bardzo się cieszę!

Za to Marek nie był zachwycony. Ciąża żony nie była w jego planach najpierw dom trzeba było dokończyć. Choć na twarzy wymusił uśmiech.

Marku, nie martw się, pomogę z dzieckiem. Co innego mi robić, jak nie zajmować się wnukiem? powiedział ojciec, klepiąc syna po ramieniu. Markowi nie pozostało nic innego, jak się zgodzić.

Ciąża Eweliny przebiegała ciężko, ale znosiła to cierpliwie dziecko było upragnione, a

Idź do oryginalnego materiału