„Czy ty mnie zdradzasz?” – i wszystko się posypało
Weronika wróciła do domu późnym wieczorem. Zdjęła płaszcz, wyjęła z torby ciasto, które przyniosła z pracy, i w milczeniu poszła do kuchni. Nie mówiła ani słowa, ale w środku wszystko w niej wrzeło. Ostatnie miesiące jej życie rozpadało się na kawałki. Ale Weronika trzymała się. Przygotowała kolację, włączyła kuchenkę, pokroiła sałatę i rozłożyła talerze. Dokładnie o ósmej, jak w zegarku, do mieszkania wszedł mąż.
Marek bez słowa zdjął kurtkę, przeszedł do kuchni, usiadł przy stole. Przez chwilę tylko patrzył na żonę, w końcu zmarszczył brwi i rzucił:
– Nie zdradzasz mnie przypadkiem?
Weronika zastygła z talerzem w dłoniach. Przez kilka sekund panowała grobowa cisza. Tylko tanie ścienne zegary tykały niemilosiernie.
– Skąd ci to przyszło do głowy? – spytała lodowato, choćby się nie poruszając.
– No po prostu… Wyglądasz jakoś inaczej. Częściej się malujesz. Ubierasz się bardziej kolorowo. Z pracy wracasz później niż zwykle. Jakbyś się znowu zakochała.
W milczeniu postawiła przed nim talerz.
– Ty to mówisz na poważnie? – odparła Weronika. – Pracuję na dwa etaty, żeby jakoś ciągnąć ten kredyt. Ty od marca nie przyniosłeś do domu ani grosza. Nie robię ci wyrzutów. Ale mógłbyś mnie chociaż wspierać, zamiast urządzać sceny zazdrości, bo zrobiłam sobie nową fryzurę!
Marek gwałtownie wstał i, nie czekając na kolację, wyszedł do sypialni, trzasnąwszy drzwiami.
Kiedyś Weronika uważała swoje małżeństwo za szczęście. Marek był wesoły, odpowiedzialny, nie pił, nie imprezował. Po ślubie wynajęli mieszkanie, potem urodził się syn Filip, a dwa lata później wzięli kredyt. Oboje pracowali, ale on robił karierę, a ona zajmowała się domem i dzieckiem.
Ale wszystko rozpadło się w ciągu roku. Marek stracił pracę, całymi dniami leżał z laptopem, narzekał na życie. Weronika ciągnęła wszystko sama. Koleżanka z pracy podpowiedziała jej, żeby znalazła dodatkową pracę – opiekę nad samotną emerytką: robienie zakupów, przynoszenie leków i rozmowy.
Tak trafiła do Heleny Kowalskiej – dziwnej, ale niezwykle mądrej i samotnej kobiety, która płaciła jej po prostu za towarzystwo. Po raz pierwszy od lat Weronika poczuła, iż jest komuś potrzebna nie jako sprzątaczka czy matka, ale po prostu jako człowiek. Przy herbacie starsza pani opowiadała historie z przeszłości, śmiała się, filozofowała i ciągle powtarzała:
– Zasługujesz na więcej. Dość już bycia cieniem. Wstań i idź. Pokaż się światu, pokochaj siebie.
Weronika zaczęła się zmieniać. Obcięła włosy, kupiła parę tanich, ale kobiecych sukienek. Zaczęła chodzić z podniesioną głową. Marek to zauważył – i spanikował. Nie dlatego, iż bał się ją stracić, ale dlatego, iż tracił nad nią kontrolę.
Pewnego dnia zajrzał do jej laptopa. Znalazł tylko grafiki, zdjęcia Filipa i przepisy. Ale i tak znalazł powód do awantury.
– Pracujesz u niej jako sprzątaczka? Za pieniądze? A ja ci przez te lata tak mało dałem?
– Dałeś mi syna. A teraz ja ciągnę was obu. Nie wstydzę się dodatkowej pracy. Wstydzę się, iż żyję z mężczyzną, który mi ją wypomina – powiedziała i wyszła.
Miesiąc później Weronika złożyła pozew o rozwód. Marek wyprowadził się do przyjaciółki z dzieciństwa. A Weronika… Po raz pierwszy w życiu poczuła wolność. I w tej wolności nie było strachu. Tylko cisza – i pewność, iż teraz wszystko będzie inaczej. Teraz – dla siebie.