„Zdradzasz mnie?” — i wszystko się posypało.

twojacena.pl 16 godzin temu

„Zdradzasz mnie?” – i wszystko się posypało

Kinga wróciła do domu późnym wieczorem. Zrzuciła płaszcz, wyjęła z torby ciasto, które przyniosła z pracy, i w milczeniu poszła do kuchni. Na zewnątrz była spokojna, ale w środku wrzało. Ostatnie miesiące czuła, jak jej życie rozpada się na kawałki. Mimo to trzymała się twardo. Przygotowała kolację, włączyła kuchenkę, pokroiła sałatkę i rozłożyła talerze. Punktualnie o ósmej, jak zawsze, do mieszkania wszedł mąż.

Marek bez słowa zdjął kurtkę, przeszedł do kuchni i usiadł przy stole. Przez chwilę wpatrywał się w żonę, aż w końcu, marszcząc brwi, rzucił:

– Nie zdradzasz mnie przypadkiem?

Kinga zastygła z talerzem w ręce. Przez kilka sekund panowała grobowa cisza. Tylko tanie zegarki na ścianie tykały niemiłosiernie.

– Skąd ci to przyszło do głowy? – spytała zimno, nie ruszając się z miejsca.

– No nie wiem… Jakoś dziwnie wyglądasz. Częściej się malujesz. Ubierasz się bardziej kolorowo. Później wracasz z pracy. Jakbyś się znowu zakochała.

Postawiła talerz przed nim w milczeniu.

– Mówisz to na poważnie? – odezwała się Kinga. – Pracuję na dwóch etatach, żeby jakoś ciągnąć ten kredyt. Ty od marca nie przyniosłeś do domu ani złotówki. Nie robię ci wyrzutów. Ale mógłbyś chociaż mnie wspierać, zamiast urządzać sceny zazdrości tylko dlatego, iż w końcu zrobiłam sobie fryzurę!

Marek gwałtownie wstał i, nie czekając na kolację, wyszedł do sypialni, trzasnąwszy drzwiami.

Kiedyś Kinga uważała swoje małżeństwo za szczęście. Marek był wesoły, opiekuńczy, nie pił, nie imprezował. Po ślubie wynajęli mieszkanie, potem urodził się im syn Jakub, a dwa lata później wzięli kredyt. Oboje pracowali, ale Marek robił karierę, a ona więcej zajmowała się domem i dzieckiem.

Wszystko rozpadło się w ciągu roku. Marek stracił pracę, całymi dniami leżał z laptopem i narzekał na życie. Kinga ciągnęła wszystko sama. Koleżanka z pracy podsunęła jej pomysł na dorabianie – opiekę nad samotną emerytką. Miała robić zakupy, przynosić leki i po prostu rozmawiać.

Tak trafiła do pani Haliny – dziwacznej, ale bardzo mądrej i samotnej starszej pani, która płaciła jej za towarzystwo. Po raz pierwszy od lat Kinga poczuła, iż jest komuś potrzebna nie jako sprzątaczka czy matka, ale po prostu jako człowiek. Przy herbacie pani Halina opowiadała historie z przeszłości, śmiała się, filozofowała i ciągle powtarzała:

– Zasługujesz na więcej. Dość już bycia cieniem. Wstań i idź. Pokaż się światu, pokochaj siebie.

Kinga zaczęła się zmieniać. Obcięła włosy, kupiła parę tanich, ale kobiecych sukienek. Chodziła z podniesioną głową. Marek to zauważył – i przestraszył się. Nie tego, iż ją straci, ale iż traci nad nią kontrolę.

Pewnego dnia zajrzał do jej laptopa. Znalazł tylko grafiki, zdjęcia Kuby i przepisy. Ale i tak znalazł powód do awantury.

– Ty co, u niej sprzątasz? Za pieniądze? A ja ci przez te lata za mało dałem?

– Dałeś mi syna. A teraz ja ciągnę was obu. Nie wstydzę się tej pracy. Wstydzę się, iż żyję z mężczyzną, który mnie za nią krytykuje – powiedziała i wyszła.

Miesiąc później Kinga złożyła pozew o rozwód. Marek wyprowadził się do przyjaciółki z dzieciństwa. A Kinga? Po raz pierwszy w życiu poczuła wolność. I w tej wolności nie było strachu. Tylko cisza – i pewność, iż teraz wszystko będzie inaczej. Teraz – dla siebie.

Idź do oryginalnego materiału