Zdrada i Kara: Rozpad Rodziny

newskey24.com 6 dni temu

**Zdrada i zapłata: rozpadająca się rodzina**

„Już za późno na dyskusje. Trzeba zdecydować, co dalej. Musimy zapłacić za pierwszy rok studiów Kasi. Jest zdolna, gwałtownie nadrobi zaległości i przeniesie się na stypendium” – zmęczona Elżbieta spojrzała na męża.

Marek wzruszył ramionami, jakby rozmowa go nie dotyczyła.

– Marek, słyszysz mnie?

– No, jasne – burknął, nie odrywając wzroku od telefonu.

– W takim razie sprzedamy motocykl. Kolega z pracy pytał o niego. Pieniądze pójdą na naukę Kasi.

– Nie, Ela. Motocykl zostaje – odparł stanowczo, zaskakując żonę.

– Dlaczego?

Odpowiedź uderzyła ją jak pięścią w brzuch.

Elżbieta zawsze wierzyła, iż rodzina to twierdza zbudowana na zaufaniu i kompromisach. Z Markiem przeżyli razem dwadzieścia trzy lata, pokonali trudności, wybudowali dom pod Krakowem, wychowali córkę. Ale ostatnio wszystko się zmieniło. Marek stał się drażliwy, zamknięty. Elżbieta myślała, iż to przez śmierć jego brata Jacka, z którym był bardzo blisko.

Jacek zostawił żonę Annę i syna Michała. Elżbieta i Marek wspierali ich, często kosztem siebie. Ale ten moment stał się kroplą, która przelała czarę.

– Obiecałem motocykl Michałowi – rzucił Marek.

– Czekaj… Jak mogłeś? Mieliśmy go sprzedać dla Kasi! – krew uderzyła Elżbiecie do twarzy.

– Nigdy się na to nie zgadzałem – machnął ręką.

– Rozmawialiśmy o tym na rodzinnym zebraniu, gdy Kasia kończyła szkołę! Wybrała trudny kierunek, z wysokim progiem punktowym!

– Wtedy nie wiedziałem, iż Jacek umrze, a Michał zostanie bez ojca. On potrzebuje wsparcia.

– A twoja córka nie?! – Elżbieta próbowała dotrzeć do męża, ale ten milczał, wpatrując się w podłogę.

Uznała, iż przyjął jej argumenty, i zajęła się formalnościami: dowiadywała się, jak opłacić studia Kasi. Dni minęły w nerwowym pośpiechu.

Wieczorem, nakrywając do stołu, Elżbieta usłyszała dzwonek telefonu. Na ekranie wyświetliła się Ania.

– Elu, dziękuję ci za ten prezent! – głos wdowy promieniał radością.

– Jaki prezent? – Elżbieta zamarła.

– Motocykl! Marek podarował go Michałowi. Widziałaś, jak jest szczęśliwy? Od dziecka marzył o motorze, Jacek obiecywał mu go na osiemnastkę. Ale po jego śmierci… Skąd my mamy pieniądze? A Marek spełnił marzenie chłopaka! Dziękuję wam!

Serce Elżbiety ścisnęło się boleśnie.

– Mówisz, iż nasz motocykl jest u was?

– Tak, Elu. Marek go podarował. Nie wiedziałaś?

Elżbieta milczała, niezdolna wydusić słowa. Ten motocykl kupili z Markiem trzy lata temu z oszczędności. Zgodziła się pod warunkiem: jeżeli Kasia będzie potrzebować pieniędzy na studia, sprzedadzą go.

Przypomniała sobie niedawną rozmowę z córką:

– Mamo, wszystko ustaliłam, trzeba wpłacić zaliczkę.

– Oczywiście, Kasiu, z tatą już wszystko załatwione. Jutro kupiec przyjedzie obejrzeć motocykl…

Teraz te słowa brzmiały jak gorzka kpina.

– Dobrze, widzę, iż jesteś zajęta – powiedziała Ania i rozłączyła się.

Gdy Marek wrócił do domu, Elżbieta siedziała na kanapie, ściskając telefon.

– Marku, dzwoniła Ania. To prawda? Oddałeś motocykl?!

Zastygł, po czym niechętnie skinął głową.

– Tak. I co z tego?

– Jak to „i co”? Podarowałeś nasz motocykl bez mojej zgody? W tajemnicy?!

– Ela, przestań. To mój motocykl.

– Nasz, Marku! Kupiliśmy go razem, umówiliśmy się, iż sprzedamy dla Kasi!

– Zawsze tylko te studia! – warknął. – Nie rozumiesz? Nie mam syna. Urodziłaś mi tylko córkę. A Michał to prawdziwy chłopak. Obiecałem Jackowi, iż zajmę się nim jak własnym.

– Serio?! – głos Elżbiety zadrżał. – Kasia to dla ciebie nie spadkobierczyni? Nie córka?

Z korytarza dobiegły kroki. Kasia stała w drzwiach, blada, z oczyma pełnymi łez.

– Mogłeś mi pomóc, ale wybrałeś bratanka? – głos jej drżał.

– Studia to nie wszystko – mruknął Marek. – Zdążysz na stypendium, na inny kierunek. Jaka to różnica? A Michałowi nikt nie da motoru za darmo.

– Dla ciebie jestem nikim – szepnęła Kasia, odwróciła się i wyszła, zatrzaskując drzwi.

– Widzisz, co narobiłeś? – Elżbieta ledwo powstrzymywała wściekłość.

– Ela, jestem zmęczony. Zawsze masz do mnie pretensje. Straciłem brata, Michał – ojca. Naprawdę tego nie rozumiesz?

– A ty, jak widzę, straciłeś córkę – odparła zimno.

Ostatnie miesiące Elżbieta zauważała, jak Marek się oddala. Zostawał po godzinach, stał się skryty, często odwiedzał Anię.

– Tylko jej pomagam, jest sama – tłumaczył. – Michał prosił o pomoc z motocyklem, uczy się na mechanika, kocha technikę.

Elżbieta też wspierała Anię: załatwiała papiery po śmierci Jacka, jeździła z nią po urzędach, organizowała pogrzeb. Myślała, iż Marek docenia jej wysiłek, ale on coraz częściej zarzucał jej brak serca, gdy narzekała na jego uwagę wobec bratanka.

Ania za to zawsze witała Marka z otwartymi ramionami. Gotowała obiady, częstowała, wspominała Jacka. W jej domu Marek czuł się potrzebny – inaczej niż w swoim, gdzie czekały go tylko wyrzuty.

– Wiesz, iż zawsze byłeś mi bliższy niż Elżbieta – powiedziała raz Ania, patrząc mu w oczy.

Marek nie odpowiedział, ale jej słowa utkwiły mu w głowie.

– Ona wiecznie jest na ciebie zła, Marku. A ja cię rozumiem. Oboje straciliśmy Jacka, a dla Elżbiety to drobiazg.

Długo się wahał, ale pewnej nocy został u Ani, kłamiąc żonie o pękniętej rurze. Uwierzyła.

Prawda wyszła przypadkiem. Elżbieta zobaczyła wiadomości w telefonie męża – słowa, których nie pisze się krewnym. Ania stała się dla Marka ważniejsza niż żona. Wszystko stało się jasne: jego dziwne zachowanie, chłód, kłamstwa. To nieMarek stał w progu, patrząc na zamknięte drzwi, i po raz pierwszy zrozumiał, iż nie ma już do czego wracać.

Idź do oryginalnego materiału