Zdrada dla Prezentów: Rodzinna Drama

newskey24.com 1 tydzień temu

Zdrada za prezent: rodzinna tragedia

Moje życie płynęło spokojnie, dopóki nie wybuchł skandal z moją synową. Do tamtej pory relacje z Aliną, żoną mojego syna, były poprawne – bez szczególnej bliskości, ale też bez konfliktów. Wymieniałyśmy uprzejmości, a ja starałam się nie wtrącać w ich sprawy. To, co się wydarzyło, przewróciło wszystko do góry nogami. Teraz choćby nie wiem, jak mogłabym spojrzeć jej w oczy po takiej zdradzie.

Jestem emerytką, ale wciąż pracuję, mieszkam samotnie w przytulnym mieszkaniu na obrzeżach Wrocławia. Z bliskich w mieście mam tylko syna Jacka, dwie ukochane wnuczki – Zosię i Kasię, oraz właśnie Alinę, jeżeli w ogóle można ją jeszcze uważać za rodzinę po tym wszystkim. Mój świat kręci się wokół nich. Mam przyjaciółki, ale nasze relacje są powierzchowne – kawa, krótka pogawędka i do następnego spotkania. Prawdziwą euforią są dla mnie moje wnuczki, dla których jestem gotowa na wszystko.

Jak każda babcia, uwielbiam rozpieszczać Zosię i Kasię. Pieczę ciasta, kupuję zabawki, śledzę modę, by podarować im ładne sukienki czy kolorowe plecaki. Moja emerytura i dodatkowa praca pozwalają mi na to, a widok ich uśmiechów jest bezcenny. Alinę też nie omijam – na święta wręczam jej coś wartościowego, by zachować rodzinny spokój, kupuję też coś synowi. Wszystko dla harmonii.

Przed urodzinami Aliny zapytałam Jacka, co chciałaby dostać. Odpowiedział bez wahania: „Ekspres do kawy najnowszego modelu. Uwielbia dobrą kawę, będzie zachwycona”. Wiedziałam, iż to nie tani prezent, ale dla synowej postanowiłam zacisnąć pasa. W sklepie zamęczyłam sprzedawcę: sprawdzałam funkcje, porównywałam modele, dopytywałam o szczegóły. Po trzech godzinach wybrałam idealny ekspres. W domu rozpakowałam go, by usunąć metki, i byłam z siebie dumna.

Wtedy wpadła sąsiadka, Grażyna. Zobaczywszy ekspres, aż klasnęła w dłonie:
— Bożeno, to marzenie każdej kawoszki! Ileż to kosztowało, jeżeli można spytać?

Wymieniłam kwotę, a Grażyna aż otworzyła usta:
— Ojej, ja bym tyle nie wydała…

Przyznałam, iż dla siebie bym się na to nie zdecydowała, ale dla Aliny, na prośbę syna, zrobiłam wyjątek. Grażyna pokiwała głową: „No, no, taka teściowa to skarb!”. Wypiłyśmy herbatę, jeszcze raz podziwiałyśmy ekspres i rozstałyśmy się w dobrych nastrojach.

Urodziny Aliny minęły wspaniale. Promieniała na widok prezentu, dziękowała mi kilkakrotnie, choćby pytała, gdzie najlepiej postawić ekspres. Rozstałyśmy się serdeczniej niż zwykle, a ja byłam pewna, iż wszystko jest w porządku. Nic nie zapowiadało burzy.

Dwa tygodnie później Grażyna znów do mnie zajrzała, ale wyglądała na zmartwioną.
— Bożena, nie wiem, czy mówić… Twoja Alina sprzedaje ten ekspres.

Otworzyłam szeroko oczy:
— Jak to sprzedaje? Przecież go chciała! Gdzie?

— Na portalu z ogłoszeniami. Za pół ceny. Kupiłabym go sama, gdybym nie wiedziała, iż to twój prezent.

Otworzyłyśmy laptopa i zobaczyłyśmy ogłoszenie. To był ON – mój ekspres, prawie nowy, wystawiony na sprzedaż! Krew uderzyła mi do głowy. Postanowiłam sprawdzić, co jeszcze Alina sprzedaje, i kliknęłam na „inne oferty tego sprzedającego”. Żałowałam tej decyzji. Przewijały się rzeczy, które podarowałam wnuczkom, synowi, samej Alinie: lalki, sukienki, choćby sweter, który wybrałam dla Jacka! Wszystko wystawione jak niepotrzebny grat.

Grażyna, widząc moją bladość, przeprosiła i wyszła. Ja, nie mogąc powstrzymać gniewu, wybrałam numer Aliny.
— Alu, jak tam ekspres? Robisz już dobrą kawę? Wpadnę kiedyś na filiżankę.

Zawahała się:
— No… wie pani…

— Wiem, kochanie, wiem! — przerwałam. — Po co tak tanio sprzedajesz? Podnieś cenę! I te sukienki Zosi i Kasi, i zabawki – wszystko tam. Ja wam z serca daję, a ty na portal? Powiedziałabyś, iż potrzebujesz gotówki, dałabym w kopercie! Albo czekoladki, które wnuczkom kupuję – też wystawisz?

Alina zrozumiała, iż się wydało, i przeszła do ataku:
— A co w tym złego? To moje rzeczy, robię z nimi, co chcę!

Pokłóciłyśmy się jak nigdy. Potem zadzwoniłam do Jacka, licząc na wsparcie, ale okazało się, iż nie wiedział o „biznesie” żony. Ekspres wciąż stał u nich w kuchni – pewnie na pokaz. Najboleśniejsze jednak było to, iż syn nie stanął po mojej stronie. „Mamo, nie chcę się wtrącać w wasze awantury” – rzucił, a to zabolało najbardziej.

To nie była zwykła sprzeczka. Zachowanie Aliny to czyste skąpstwo i brak szacunku. Moje prezenty, moja miłość do wnuczek – wszystko zamienione w towar na portalu. Jak teraz jej ufać? Jak patrzeć w oczy komuś, kto tak łatwo podeptał moje uczucia?

Idź do oryginalnego materiału