Zdrada dla dóbr: rodzinna tragedia

polregion.pl 2 dni temu

**Dziennik osobisty – Zdrada za prezenty: rodzinna dram**

Moje życie płynęło spokojnie, aż do dnia, gdy wybuchł skandal z moją synową. Do tej pory moje relacje z Kasią, żoną syna, były neutralne – bez szczególnej bliskości, ale też bez jawnych konfliktów. Wymieniałyśmy uprzejmości, starałam się nie wtrącać w ich sprawy. Ale to, co się stało, przewróciło wszystko do góry nogami. Teraz choćby nie wiem, jak mam patrzeć jej w oczy po takiej zdradzie.

Jestem emerytką, choć wciąż pracuję. Mieszkam sama w przytulnym mieszkaniu na obrzeżach Krakowa. Z bliskich mam tylko syna Marka, dwie ukochane wnuczki – Zosię i Hanię, oraz Kasię, jeżeli w ogóle mogę ją jeszcze nazywać rodziną po tym wszystkim. Mój świat kręci się wokół nich. Mam przyjaciółki, ale to powierzchowne relacje – herbata, krótkie pogawędki i do następnego spotkania. Prawdziwą euforia czuję tylko przy wnuczkach, dla których gotowa jestem na wszystko.

Jak każda babcia, uwielbiam rozpieszczać Zosię i Hanię. Pieczę ciasta, kupuję zabawki, śledzę trendy, by sprawić im modne sukienki czy kolorowe plecaki. Moja emerytura i pensja pozwalają mi na takie przyjemności, a ich uśmiechy są bezcenne. Kasi też nie pomijam – na święta wybieram coś wartościowego, by zachować rodzinny spokój, kupuję też drobiazgi dla Marka. Wszystko dla harmonii.

Przed urodzinami Kasi zapytałam Marka, co by ją ucieszyło. Odpowiedział bez namysłu: „Ekspres do kawy z młynkiem. Uwielbia dobrą kawę, będzie zachwycona”. Wiedziałam, iż to spory wydatek, ale postanowiłam zacisnąć pasa. W sklepie dręczyłam sprzedawcę pytaniami – sprawdzałam funkcje, porównywałam modele, dopytując o każdy szczegół. Po trzech godzinach wybrałam idealny ekspres. W domu rozpakowałam go, by zdjąć metki, i… byłam z siebie dumna.

Wtedy wpadła sąsiadka, Ela. Zobaczyła ekspres i aż klasnęła w dłonie:
„Bożeno, to marzenie każdej kawoszki! Ile dałaś, jeżeli mogę spytać?”.

Wymieniłam sumę, a Ela aż sapnęła:
„Ojej, ja bym się nie odważyła…”.

Przyznałam, iż dla siebie pewnie bym nie wydała, ale dla Kasi – na prośbę syna – zrobiłam wyjątek. Ela pokiwała głową: „Ależ z ciebie teściowa, mają szczęście!”. Napiłyśmy się herbaty, jeszcze raz podziwiając prezent, i rozstałyśmy się w dobrych nastrojach.

Urodziny Kasi minęły idealnie. Promieniała na widok prezentu, dziękowała mi kilkakrotnie, choćby pytała, gdzie najlepiej postawić ekspres. Rozstałyśmy się w ciepłej atmosferze, a ja byłam pewna, iż wszystko jest w porządku. Nic nie zapowiadało burzy.

Dwa tygodnie później Ela znów do mnie zajrzała, ale jej mina mówiła wszystko.
„Bożeno, nie wiem, czy powinnam… Twoja Kasia wystawiła ekspres na sprzedaż”.

Zdrętwiałam:
„Jak to? Przecież o nim marzyła! Gdzie?”.

„Na portalu ogłoszeniowym. Cena śmieszna, kupiłabym go sama, gdybym nie wiedziała, iż to twój prezent”.

Otworzyłyśmy laptopa i zobaczyłyśmy – mój ekspres, prawie nowy, wystawiony na sprzedaż! Krew uderzyła mi do głowy. Postanowiłam sprawdzić inne ogłoszenia Kasi. Żałuję, iż to zrobiłam. Przewijały się rzeczy, które podarowałam wnuczkom, Markowi, choćby jej: lalki, sukienki, sweter dla syna! Wszystko wystawione jak zbędny grat.

Ela, widząc moją bladość, przeprosiła i wyszła. Ja, nie mogąc znieść tego dłużej, zadzwoniłam do Kasi.
„Kasiu, jak tam ekspres? Już robisz tę swoją ulubioną kawę?”.

Zawahała się:
„No… wie pani…”.

„Wiem, kochanie, wiem! — przerwałam. — Po co tak tanio? Powinnaś wyższe ceny stawiać! I te sukienki Zosi, zabawki… Wszystko na sprzedaż? Ja wam z serca daję, a ty to na portal? Powiedziałabyś, iż potrzebujesz pieniędzy, dałabym w kopercie! A czekoladki dla dziewczynek też sprzedajesz?”.

Kasia zrozumiała, iż kłamstwo mija się z celem, więc przeszła do ataku:
„A co w tym złego? To moje rzeczy, robię z nimi, co chcę!”.

Pokłóciłyśmy się jak nigdy. Potem zadzwoniłam do Marka, licząc na wsparcie, ale okazało się, iż nie wiedział o „biznesie” żony. Ekspres stał u nich w kuchni – dla pozorów. Najboleśniejsze było jednak to, iż syn nie stanął po mojej stronie. „Mamo, nie chcę się wtrącać” – rzucił, a to zabolało najbardziej.

To nie była zwykła kłótnia. Postępowanie Kasi to czysta podłość. Moje prezenty, moja miłość do wnuczek – wszystko stało się towarem na stronie. Jak teraz mam ufać? Jak patrzeć w oczy komuś, kto tak łatwo podeptał moje uczucia?

Idź do oryginalnego materiału