Zdecydowałem się na życie bez rodziny

twojacena.pl 1 miesiąc temu

Kiedyś na wsi życie toczyło się wesoło. Młodzież chodziła na potańcówki, choćby do sąsiednich wiosek. Bez internetu bawiono się, tańczono i żartowano inny to był świat.

Weronika zakochała się w Jacku z pobliskiej wsi. Pewnego wieczoru przyjechał na swoim starym motocyklu na dyskotekę i od razu zwrócił uwagę na nieśmiałą dziewczynę z rumieńcami na twarzy.

„Tomek, ta Weronika z kimś się spotyka?” spytał Jacek znajomego.
„Nie, ale ma wielu adoratorów. Chyba się zakochałeś?” zaśmiał się Tomek.
„Ładna dziewczyna” mruknął Jacek i postanowił działać.

Muzyka grała, a on pociągnął ją do tańca. Cały wieczór nie odstępował jej na krok. Wyszli późno, księżyc świecił jasno.
„Wera, mam motor. Może cię podwiozę? A jeżeli się boisz, możemy się przejść.”
„Lepiej przejdźmy się.”

Szli trzymając się za ręce, oboje szczęśliwi. Weronika jeszcze nigdy się nie zakochała, choć wiedziała, iż nie jest obojętna chłopakom. Tej nocy Jacek odprowadził ją do domu, długo stali pod drzwiami, wreszcie się pożegnali. Słyszała, jak odjeżdżał, wracając do swojej wsi pięć kilometrów dalej.

„Więc to jest miłość” myślała, zasypiając z bijącym sercem.

Czas mijał. Jacek często przyjeżdżał, aż pewnego dnia zaproponował:
„Może cię porwę? Pobierzemy się?”
„Po co? I tak bym za ciebie wyszła.” roześmiała się.
„No to czekaj na swatów!” odparł, obejmując ją.

Wkrótce przyjechał z rodzicami prosić o jej rękę na wozie z dzwoneczkami i kolorowymi wstążkami, zupełnie jak dawniej.

Mimo ostrzeżeń matki: „Córko, wybrałaś za pięknego chłopaka. Tacy bywają przewrotni”, Weronika była pewna swojej decyzji.

Żyli na wsi, ale po trzech latach, gdy urodził się im synek Marek, postanowili wyjechać do miasta.
„Jedźcie, ja zajmę się wnuczkiem” mówiła teściowa.

W mieście Jacek znalazł pracę w fabryce, Weronika w szwalni. Dostali pokój w hotelu robotniczym.
„Wera, niedługo sprowadzimy Marka. Będziemy mieli swoje życie!” cieszył się.

Minęły lata. Marek poszedł do szkoły, urodził się drugi syn, Pawełek. Weronika poświęcała się dzieciom i domowi, ufając mężowi. Ale on, otoczony kobietami w pracy, zaczął zdradzać. Najpierw z Magdą z magazynu, potem z innymi.

„Jacek, dlaczego wracasz tak późno?” pytała.
„Więcej pracy, jestem dobrym fachowcem” kłamał.

Koledzy z fabryki otworzyli jej oczy:
„Twój mąż ma romanse. Nie tylko u nas, ale i w twojej szwalni.”
„Jeśli kocha, nie zdradza” broniła go.
„Jesteś naiwna, Weronika.”

Gdy się przyznał, obwiniał ją:
„To twoja wina. Zawsze zajęta dziećmi, nie masz dla mnie czasu.”

Nie rozmawiali o tym latami. Aż pewnego dnia oświadczył:
„Odchodzę. Mam młodszą Kasię.”

Nie była zaskoczona. Nie płakała, nie błagała.
„Mieszkanie zostawiam wam z synami.”

Później jednak zażądał swojej części. Pożyczyła pieniądze od rodziny i spłaciła go.
„Niech cieszy się swoją wolnością” myślała, choć bolała zdrada.

Minęły lata. Synowie założyli rodziny. Spotkała znajomą, Krystynę.
„Twój Jacek Młoda go wyrzuciła. Teraz tuła się od kobiety do kobiety.”
„Nie żal mi go. Sam sobie wybrał.”

Gdy zestarzał się i zachorował, synowie przyprowadzili go do niej.
„Niech u ciebie zamieszka, mamo.”
„Niech płaci za pokój i gotuje sam. Jesteśmy obcy.”

Sąsiadka pochwaliła ją:
„Dobra z ciebie kobieta, iż go przygarnęła.”
„Żyje tu jak lokator. Nie wybaczyłam mu.”

Wkrótce dowiedziała się, iż Jacek rozpowiadał, jak to *ona* go przepraszała. Wkurzona, kazała synowi go zabrać.

Ostatecznie trafił do domu opieki.
„Ma emeryturę, niech tam mieszka” powiedzieli synowie, zmęczeni jego kłamstwami.

Weronika odetchnęła. Zrozumiała, iż czasem lepiej puścić przeszłość, niż trzymać się złudzeń. Życie nauczyło ją, iż prawdziwy smutek to nie koniec związku, ale trwanie w cudzym kłamstwie.

Morał: Miłość wymaga wierności, a zaufanie raz złamane już nie wraca. Lepiej iść dalej, niż żyć w cieniu czyichś wyborów.

Idź do oryginalnego materiału