Zawsze mnie upokarzano, a teraz muszę troszczyć się o chorą matkę.

twojacena.pl 19 godzin temu

Całe życie byłam poniżana, a teraz żądają, żebym opiekowała się chorą matką.

Nazywam się Alicja Nowak i byłam ostatnim, niechcianym dzieckiem w wielodzietnej rodzinie. Oprócz mnie rodzice mieli jeszcze czworo dzieci — dwóch braci i dwie siostry. Mama nie raz przypominała mi, iż nie planowali mojego przyjścia na świat. „Musiałam urodzić, za późno było przerywać” — mawiała, a te słowa paliły mnie jak rozżarzony metal. Od dzieciństwa czułam się obca, niepotrzebna, jak żywy błąd, który muszą tolerować. Ten ból towarzyszył mi przez lata, zatruwając każdy dzień.

Mieszkaliśmy w małym miasteczku pod Poznaniem. Rodzice byli dumni wyłącznie ze starszych synów, Jacka i Tomasza. To był ich powód do chwały — wzorowi uczniowie, dyplomy z wyróżnieniem, prestiżowe stanowiska w warszawskich korporacjach. Obaj bracia dawno się ożenili, ich dzieci uczęszczają do prywatnych szkół. Prawie ich nie znałam — gdy się urodziłam, wyprowadzili się na studia. Siostry, Zofia i Aneta, również były oczkiem w głowie mamy. Wyszły za mąż z rozmysłem, jedna choćby została znaną aktorką. Mają przestronne domy, drogie samochody, dzieci w elitarnych szkołach. Mama przechwalała się nimi przed całym światem, a mnie nazywała nieudacznikiem.

Siostry mnie nienawidziły. W dzieciństwie musiały się mną zajmować, ale nie traciły okazji, by upokorzyć. „Nigdy nie będziesz tak dobra jak my” — rzucały ze śmiechem. Gdy przychodzili goście, mama wyciągała albumy ze zdjęciami starszych dzieci, opowiadała o ich sukcesach, a o mnie mówiła: „Alicja? Ledwo sobie radzi, niczego w życiu nie osiągnęła”. Starałam się, ale nikt nie doceniał moich starań. Po szkole skończyłam kurs krawiecki, pracowałam w małym zakładzie. Lubiłam szyć, znajdowałam w tym euforia i zarabiałam niezłe pieniądze. Rodzice tylko prychali: „Krawcowa? To nie zawód”. Wyprowadziłam się, mieszkałam w akademiku, potem wynajęłam mieszkanie, by uciec od ich pogardy.

Po latach poznałam Macieja. Był moim wybawieniem. Wzięliśmy ślub, urodziła się nam córeczka, Lila. Po raz pierwszy byłam naprawdę szczęśliwa. Los jednak okazał się okrutny — Maciej i Lila zginęli w wypadku samochodowym. Moje serce pękło na tysiąc kawałków. Zostałam sama w pustce, bez nadziei. Rodzina nie okazała mi współczucia. Żadnego telefonu, żadnego słowa pocieszenia — jakby moja rozpacz była niewidzialna. Jedynym wsparciem stały się koleżanki z pracy. Dziesięć lat żyłam w pracy, zagłuszając pamięć o dniu, w którym straciłam wszystko.

Ostatnio pojawił się w moim życiu mężczyzna, Krzysztof. Zabiega o mnie, ale nie jestem gotowa na nowe uczucia — stare rany ciągle bolą. I właśnie wtedy, gdy zaczęłam ostrożnie otwierać się na świat, rodzina nagle o mnie przypomniała. Ojciec zmarł kilka lat temu, a teraz mama leży przykuta do łóżka. Potrzebuje opieki, ale jej „wspaniałe”, zapracowane dzieci nie chcą na to marnować czasu. Zadzwonili do mnie, jakbym była ich ostatnią deską ratunku. „I tak nie masz nic lepszego do roboty, zajmij się matką. Wreszcie będziesz do czegoś potrzebna” — oświadczyli bracia. Siostry dodawały: „To twój obowiązek”.

Byłam w szoku. Ci ludzie całe życie upokarzali mnie, nazywali zerem, szydzili z moich marzeń. Nie byli przy mnie w najciemniejszych chwilach, a teraz żądają, żebym rzuciła wszystko i pielęgnowała matkę, która nigdy mnie nie kochała? Matkę, która otwarcie żałowała, iż mnie urodziła, która chwaliła każdego, tylko nie mnie? Odmówiłam. „Radźcie sobie sami” — odpowiedziałam twardym głosem. W odpowiedzi posypały się groźby: bracia krzyczeli, iż wydziedziczą mnie, siostry obiecywały publiczny wstyd. Ale już mnie to nie obchodzi. Ich słowa nie mają nade mną władzy — cierpiałam serdecznie.

Boli mnie nie ich gniew, ale fakt, iż nigdy nie byłam dla nich rodziną. Widzieli we mnie tylko ciężar, a teraz szukają darmowej opiekunki. Nie wrócę do świata, w którym deptano moją godność. Niech mama liczy na pomoc tych, których tak podziwiała — na swoich „doskonałych” synów i córki. Ja chcę żyć dla siebie, dla przyszłości, którą sama wybiorę. Krzysztof namawia mnie, bym dała sobie szansę, i może to zrobię. Ale jedno wiem na pewno — nie pozwolę, by moja rodzina znów mnie złamała. Stracili mnie na zawsze, i to ich decyzja, nie moja.

Idź do oryginalnego materiału