Zawsze dobra teściowa: opowieść o miłości i zrozumieniu

twojacena.pl 6 godzin temu

Jadwiga Kowalska zawsze wiedziała, iż nie będzie tą złośliwą teściową. Była dobrą i troskliwą kobietą, a syna wychowywała w duchu zrozumienia, iż kiedyś założy własną rodzinę. I jej syn Krzysiek nie był jej nic winny.

Dlatego gdy Krzysiek przyprowadził do domu narzeczoną, miłą i sympatyczną dziewczynę o imieniu Kinga, Jadwiga przyjęła ją bardzo serdecznie.

Kinga też wyraźnie starała się przypodobać przyszłej teściowej. Chwaliła jej jedzenie, zachwycała się mieszkaniem, rzucała komplementy. Jadwiga była pewna, iż nie będzie między nimi żadnych konfliktów.

Kinga i Krzysiek postanowili zamieszkać razem. Syn wspomniał coś o wspólnym życiu z matką, ale Jadwidze ten pomysł średnio przypadł do gustu.

— Oczywiście was nie wygonię. Ale, synku, to kiepski pomysł. Młodzi i rodzice powinni żyć osobno. Każdy ma swój rytm dnia, każdy czasem potrzebuje spokoju. No i dwie gospodynie w jednej kuchni to zawsze kłopot.

Krzysiek posłuchał matki, tylko iż wynajem mieszkania wychodził mu dość drogo. Wtedy Jadwiga zaproponowała, iż pomoże, dopóki nie staną na nogi.

— Mogę płacić jedną trzecią czynszu na początek, a potem sami sobie poradzicie.

Krzysiek chętnie się zgodził. A Jadwiga była gotowa oddawać tę sumę, bo to cena za spokój i dobre relacje.

Doskonale pamiętała, jak pierwsze trzy lata małżeństwa mieszkała z rodzicami męża. To był koszmar. I to mimo iż teściowa była z natury dobrą kobietą. Mimo to ciągle dochodziło do sprzeczek, nieporozumień, uraz. Z jedzeniem też był problem, bo każdy lubił co innego. Jadwiga ledwo przełknęła to, co gotowała teściowa, ale jadła, żeby nie urazić gospodyni. A i teściowej było trudno.

Krzysiek i Kinga wynajęli mieszkanie tuż obok Jadwigi. I to ją bardzo ucieszyło. Mieszkać razem nie chciała, ale widywać syna — jak najbardziej.

Kinga pracowała jako przedszkolanka i zarabiała marne grosze. Krzysiek też nie garnął się do rozwoju, wystarczała mu praca w fabryce.

Gdy tylko młodzi się wprowadzili, Jadwiga zaproponowała pomoc w urządzaniu.

— Ojej, dziękujemy! — zawołała Kinga. — Mieszkanie takie zaniedbane, nie wiem, od czego zacząć.

Więc Jadwiga złapała szmaty i środki czystości, po czym pospieszyła z pomocą.

Westchnęła tylko, patrząc, jak Kinga sprząta. Widać było, iż nie robi tego często i iż to dla niej spory wysiłek.

Tak naprawdę Jadwiga zrobiła prawie wszystko. Kinga oczywiście zasypała ją podziękowaniami, mówiąc, iż musi się uczyć od przyszłej teściowej. Ale Jadwiga była tak zmęczona, iż ledwo słuchała.

Następnego dnia Krzysiek zadzwonił i zaproponował spotkanie w weekend.

— Przyjdziemy do ciebie, dobrze? — spytał.

— Jasne, bardzo się ucieszę — odparła Jadwiga.

Oczywiście musiała przygotować obiad. Ale spędzenie czasu razem sprawiło jej przyjemność, chciała też posłuchać, jak młodzi radzą sobie w nowym miejscu.

Tylko iż gdy przyszli, nastrój Jadwigi nieco opadł. Spędziła pół dnia w kuchni, przygotowała danie główne, sałatkę, choćby zakąski. A oni przyszli z pustymi rękami.

Nie żeby czegoś potrzebowała. Ale to trochę nie w porządku. Mogli chociaż ciastka na herbatę kupić.

Ale syn i jego dziewczyna najwyraźniej nie widzieli w tym nic złego. Jadwiga pocieszyła się myślą, iż mają teraz sporo na głowie. I z pieniędzmi też nie najlepiej, w końcu się urządzają.

— Mamo, możemy zabrać resztki jedzenia? Żebyśmy nie musieli gotować — spytał Krzysiek po obiedzie.

Jadwiga westchnęła. Sama też wolałaby nie stać przy garnkach przez kilka dni, ale dla syna nie żałowała.

— Pewnie, zabierajcie — powiedziała.

Cała ta sytuacja była jakoś nieprzyjemna, ale starała się nie skupiać na tym za bardzo. Młodzi chcą żyć dla siebie, a nie przy kuchence. No i co miała robić? Gotować umiała.

Jadwiga pracowała zdalnie. Do biura jeździła rzadko, co było dla niej wygodne.

Gdy tydzień później zadzwonił Krzysiek, spodziewała się wszystkiego, tylko nie tego.

— Mamo, mogę wpaść na obiad? Oszczędzam teraz, nie chce mi się iść do stołówki.

Jadwiga choćby się zagapiła. Nie planowała nic gotować, ale przecież nie odmówi własnemu dziecku.

— Dobrze, wpadaj — powiedziała i ruszyła do kuchni.

Myślała, iż to jednorazowa sprawa, ale Krzysiek zaczął przychodzić regularnie. A to Jadwigę już irytowało. Nie dość, iż jedzenie znikało w ekspresowym tempie, to jeszcze ciągle odrywała się od pracy.

Ale milczała. Jak matka może odmówić synowi obiadu? Choć pewnego dnia niechcący spytała, czemu nie bierze jedzenia z domu.

— No bo Kinga jakoś specjalnie nie gotuje. A wiesz, może przyjdziemy w weekend na kolację? U ciebie jest tak pysznie!

— Akurat wtedy będę u koleżanki — skłamała, czując lekkie ukłucie sumienia.

— Szkoda.

Z tym trzeba było coś zrobić. Ale Jadwiga nie potrafiła powiedzieć wprost, iż to ją męczy. Nie chciała wyjść na skąpą w oczach syna i jego narzeczonej.

A w ogóle to już czuła po portfelu. Przecież jeszcze dopłacała za ich mieszkanie.

Postanowiła po prostu przeczekać. W weekend gotowała więcej, żeby tylko odgrzać. Może warto byłoby zasugerować synowi, żeby przynajmniej produkty kupował, ale znowu – nie potrafiła.

Minęły trzy tygodnie. Krzysiek przychodził na obiady, a potem zaczęła zaglądać Kinga. Jadwiga powoli przyzwyczajała się do roli kucharki.

Ale niedługo syn z narzeczoną całkiem się rozbestwili.

Krzysiek zadzwonił i oznajmił, iż Kinga niedługo ma urodziny.

— Ciebie też zapraszamy — powiedział wesoło.

— Dziękuję, ale po co ja wam? Pewnie przyjdą znajomi.

— No i co? Chcemy, żebyś była, bo jesteś nam bliska!

Jadwiga rozczuliła się. Za takie słowa można wiele wybaczyć. Ale, jak się okazało, nie wszystko.

— Słuchaj — ciągnął Krzysiek — może przyjdziesz rano? Pomóż Kingi posprzątać i coś ugotować.

Szybko sprowadził matkę na ziemię.

— Sama nie da rady? — spytała JadwigaJadwiga westchnęła głęboko, postanawiając w końcu postawić granice – jeżeli chcą świętować jak dorośli, to niech sami udźwigną ciężar odpowiedzialności.

Idź do oryginalnego materiału