Zatracona na Stoku

twojacena.pl 1 tydzień temu

Fatalny Bieg Narciarski

Koła podmiejskiej elektryczki wesoło stukały po szynach. Wzdłuż torów ścianą stały rozłożyste świerki, pomiędzy którymi przebijało się niskie słońce. Grupa studentów medycyny żywo dyskutowała o czymś przy stoliku. Przy wejściu do wagonu stały ich narty.

Głównym organizatorem wyjazdu był Krzysiek Nowak – przystojniak o sportowej sylwetce, duma uczelni, kandydat na mistrza sportu w biegach narciarskich. Każdej zimy startował w zawodach reprezentując instytut i nigdy nie zajął miejsca niższego niż drugie. Jego ojciec zajmował wysokie stanowisko w miejskim urzędzie. w uproszczeniu – lokalna gwiazda.

Niedługo przed świętami Krzysiek zaproponował grupie wyjazd na ośrodek wypoczynkowy. Mało kto o nim słyszał – ukryty był głęboko w lesie. Można tam było miło spędzić czas i pojeździć na nartach. Większość się zgodziła, choć poza samym Nowakiem nikt nie pasjonował się narciarstwem. Ale kto by odmówił wypadu na łono natury?

Ania stała na nartach tylko na szkolnych lekcjach wf-u. Ale jak mogła nie jechać, skoro sam Nowak ją zapraszał? Zgodziłaby się na wszystko, byle tylko być przy nim.

W wagonie przytuliła się do jego ramienia, tonąc w szczęściu i nie zauważając, jak Adam Kowalczyk rzuca w jej stronę pełne zazdrości spojrzenia. Nie tylko on. Kinga także z niepokojem spoglądała na Nowaka i Anię. „Co on w niej widzi?” – mówił jej wzrok.

Ania sama się dziwiła. Tyle wokół pięknych dziewczyn, a on wybrał ją – skromną studentkę, choć prymuskę. Niedawno choćby wspomniał, iż po studiach się pobiorą. Jego wpływowy ojciec postawił warunek: ślub dopiero po dyplomie. W przeciwnym razie syn straci jego wsparcie w dostaniu się do najlepszego szpitala w mieście.

Do końca studiów zostało jeszcze półtora roku. Wiele mogło się zmienić. Ale Ania nie myślała tak daleko. Przytulona do Nowaka w pociągu, czuła się szczęśliwa i kochana.

Wyszli na peron i zamarli, zachwyceni pięknem zimowego lasu, w którym ukryty był ośrodek. Mróz orzeźwiał. Wesoło maszerowali z nartami na ramionach, ciesząc się pięknym dniem, młodością i nadchodzącymi świętami.

Zamieszkali w drewnianych domkach, a Nowak od razu zaprosił wszystkich na trasę.

„Na początek mała pętla – pięć kilometrów. Weźcie telefony, dzwońcie do mnie, jeżeli coś się stanie. Tu jest spokojnie, dzikich zwierząt nie ma. Trasa dobrze przygotowana. Starajcie się nie zostawać z tyłu. Ja idę na przodzie, Adam zamyka pochód”.

Ania nie śpieszyła się, by stanąć za nim. Wiedziała, iż słabo jeździ, będzie tylko przeszkadzać. Zajęła ostatnie miejsce. Adam stanął za nią. Nowak to zauważył, ale nic nie powiedział.

Kilka osób pod przewodnictwem Nowaka gwałtownie zniknęło w głębi lasu. Ania została daleko w tyle. Narty ślizgały się po przygotowanej trasie, mięśnie nóg bolały od wysiłku, ręce zesztywniały. Łapała ustami mroźne, parzące gardło powietrze. Za plecami słyszała szelest nart Adama.

„Wyprzedzaj!” – krzyknęła, odwracając się.

Ale on powlókł się za nią. Ania już żałowała, iż zdecydowała się na tę wycieczkę. Mogła siedzieć w ciepłej świetlicy, pić herbatę i czekać na resztę. Nagle tuż obok trzasnęła gałąź, jakby ktoś przedzierał się przez krzaki. Ania drgnęła, straciła równowagę i upadła. Pod nią coś chrupnęło, iskry bólu przemknęły przed oczami, krzyknęła.

„Co się stało?” – Adam stanął obok.

„Noga…” – jęknęła przez zaciśnięte zęby.

Adam przekręcił się na trasie, przyklęknął.

„Daj spojrzeć. Odsuń ręce. Nie bój się”.

Ania lekko rozluźniła uścisk, ale nie odsunęła dłoni całkowicie.

Adam delikatnie dotknął łydki. Ania wzdrygnęła się i krzyknęła.

„Jasne. Złamanie.” – Siegnął po telefon, ale nie było zasięgu. Zaklął cicho.

„Aniu, nie płacz. Nowak jeździ szybko. jeżeli tylko zrobi drugie okrążenie, będzie tu w mig”.

„Mówił, iż dziś tylko jedna pętla” – szlochała.

„Zanim inni skończą jedną, on zrobi drugą i wróci. Jesteśmy mniej więcej w połowie trasy. Daleko. Musimy czekać. Wytrzymasz? Nie ma innego wyjścia”.

Siedziała na śniegu i płakała.

„Poszukam zasięgu. Nie odejdę daleko, nie zostawię cię. Może ktoś idzie za nami? Widziałaś?”

Ania nie odpowiedziała. Zaczęła drżeć z zimna i stresu. Adam odjechał trochę, sprawdził telefon, przejechał dalej, znów się zatrzymał.

„Mam sygnał!” – zawołał radośnie.

Po krótkiej rozmowie wrócił.

„Nowak już tu będzie. Trzymaj się, Aniu”.

Zauważył, iż drży, zdjął kurtkę i narzucił jej na ramiona. Ania skinęła głową z wdzięcznością. Po śniegu płynęły łzy. niedługo Adam sam zaczął marznąć. Podskakiwał i przysiadał, by się rozgrzać. Wydawało się, iż mijają wieki, zanim na trasie pojawił się Nowak.

„Pomoc nadchodzi” – wyszeptał Adam, ledwo poruszając sinymi ustami.

„Jak to się stało?” – zapytał Nowak, podjeżdżając.

Ciągnął za sobą plastikowe nosze, podobne do tych do zjeżdżania z górki.

Ania trzęsła się tak bardzo, iż nie mogła mówić.

„Zdejmę ci narty i położymy cię na noszach” – tłumaczył, jak dziecku.

„Skuter śnieżny gdzieś pojechał, drugi jest zepsuty. Będziemy musieli podciągnąć cię do ośrodka” – powiedział do Adama, nie patrząc na niego.

Ania przy każdym dotyku krzyczała, utrudniając im pracę. Nowak stracił cierpliwość i nakrzyczał na nią.

„Aniu, pomóż nam trochę! Chcesz tu zamarznąć?”

Adam nie wtrącał się, wiedział, iż Nowak ma więcej doświadczenia i od niego zależy życie Ani. W końcu udało im się ułożyć ją na noszach.

„Lepiej się połóż. Lepiej dmuchać na zimne” – dodał Nowak spokojniej, gdy już ją posadzili.

Ania położyła się, Adam przykrył ją swoją kurtką i połoNowak chwycił pas, ciągnąc Anię po śniegu, a Adam szedł za nimi w milczeniu, wiedząc, iż to właśnie on kochał ją naprawdę.

Idź do oryginalnego materiału