No i wyobraź sobie, co mi się przytrafiło na urodzinach mojej synowej! Mój syn i synowa nie mieli pojęcia, iż też przyjdę.
Mój syn i synowa nie wiedzieli, iż przyjdę na jej urodziny ten ich sekret złamał mi serce.
W małym miasteczku pod Poznaniem, gdzie jesienne liście szeleszczą pod butami, moje życie w wieku 58 lat wywróciło się do góry nogami. Nazywam się Hanna Kowalska i zawsze uważałam rodzinę za swój największy skarb. Ale te ostatnie urodziny synowej, na które przyszłam bez zapowiedzi, odkryły przede mną gorzką prawdę, która od tamtej pory nie daje mi spokoju.
**Rodzina, moja duma.**
Mój syn Marek i jego żona Kasia to moja chluba. Marek, mój jedynak, wyrósł na dobrego i pracowitego człowieka. Gdy poznał Kasię, od razu ją polubiłam była młoda, urocza, miała taki lekki śmiech. Wydawała się idealna dla mojego syna. Pobrali się pięć lat temu i od tamtej pory starałam się być dyskretną teściową. Odwiedzałam ich tylko na zaproszenie, pomagałam z wnuczką Zosią, przynosiłam domowe ciasta. Myślałam, iż jesteśmy bliską rodziną, złączoną miłością i szacunkiem.
Kasia zawsze była grzeczna, ale trochę zdystansowana. Myślałam, iż to przez jej napięty grafik pracuje jako graficzka, a Marek jest inżynierem w fabryce. Żyją w biegu, więc nie narzucałam się. Ale w głębi serca marzyłam, żeby być bliżej, żeby czuć się potrzebna. Urodziny Kasi wydawały się idealną okazją, żeby jej pokazać, jak bardzo mi na niej zależy. Postanowiłam zrobić jej niespodziankę.
**Niespodziewana wizyta.**
W niedzielę, w dniu jej urodzin, obudziłam się z uśmiechem. Kupiłam pudełko jej ulubionych pralinek, włożyłam najładniejszą sukienkę i pojechałam do nich bez zapowiedzi. Wyobrażałam już sobie jej radość, wspólną herbatę, śmiechy. Wchodząc do klatki, usłyszałam muzykę i gwar dochodzący z ich mieszkania. Urządzają przyjęcie pomyślałam, rozczulona. Zadzwoniłam do drzwi, nie mogąc się doczekać spotkania.
Otworzyła Kasia, a jej uśmiech natychmiast zgasł. Hania? Ty ty przyszłaś? wyszeptała, wyraźnie zaskoczona. Weszłam do środka i oniemiałam. W salonie było pełno gości: przyjaciół, znajomych z pracy, choćby jej rodzice. Stół uginał się pod jedzeniem, wszyscy się śmiali, a Marek nalewał wino. Ale nikt na mnie nie czekał. Mój syn, gdy mnie zobaczył, zbladł. Mamo, nie mówiłaś, iż przyjdziesz powiedział, a w jego głosie wyczułam zakłopotanie.
**Tajemnica, która zraniła.**
Starałam się zachować spokój, uśmiechnęłam się, pogratulowałam Kasi, ale coś we mnie się zacisnęło. Dlaczego mnie nie zaprosili? Dlaczego nie powiedzieli mi o tej imprezie? Czuję się jak intruz wśród obcych. Goście wymieniali spojrzenia, a Kasia gwałtownie zniknęła w kuchni, jakby mnie unikała. Marek próbował rozładować atmosferę, ale jego żarty brzmiały nienaturalnie. Zostałam pół godziny, wręczyłam pralinki i wyszłam, tłumacząc się pilnym zakupem. Na ulicy rozpłakałam się.
Wróciłam do domu i wracałam myślami do tej imprezy. Czy naprawdę tak mało dla nich znaczę? Kasia zawsze była powściągliwa, ale myślałam, iż to po prostu jej charakter. Teraz zrozumiałam nie chcieli mnie tam widzieć. Marek, mój chłopiec, którego wychowałam z miłością, choćby nie pomyślał, żeby zaprosić własną matkę. Ich sekret ich odrzucenie przeszył mnie na wskroś. Czuję się niechciana, niepotrzebna, jak intruz w ich życiu.
**Ból i pytania.**
Następnego dnia Marek zadzwonił. Mamo, przepraszam, nie chcieliśmy cię urazić. Po prostu Kasia zaplanowała imprezę i jakoś nie pomyśleliśmy. Jego słowa brzmiały pusto. Nie pomyśleli? O własnej matce? Spróbowałam zapytać, dlaczego ukryli przede mną tę imprezę, ale odpowiedział wymijająco: Tak po prostu wyszło. Kasia choćby nie zadzwoniła. Ich milczenie krzyczało głośniej niż słowa nie jestem częścią ich świata.
Przypominałam sobie wszystkie sytuacje, gdy starałam się być dobrą teściową. Nie wtrącałam się, nie narzucałam, przynosiłam prezenty Zosi, pomagałam, gdy prosili. Ale wygląda na to, iż dla Kasi jestem tylko nieznośnym dodatkiem z przeszłości. A Marek wybrał swoją stronę. Ta myśl rozdziera mi serce. Czy już go straciłam? Czy moja miłość i troska nic nie znaczą?
**Moja decyzja.**
Postanowiłam, iż nie pojawię się już bez zaproszenia. Skoro nie chcą mnie na swoich imprezach, nie będę się narzucać. Ale to takie trudne! Zosia, moja wnuczka, to moja radość, a myśl, iż stanę się dla niej obca, jest nie do zniesienia. Chcę porozmawiać z Markiem, ale boję się usłyszeć prawdę. A jeżeli powie, iż Kasia mnie nie potrzebuje? A jeżeli naprawdę jestem tylko ciężarem?
W wieku 58 lat marzyłam o ciepłych rodzinnych chwilach, o śmiechu wnuczki, o wdzięczności syna. Zamiast tego dostałam zamknięte drzwi i lodowate milczenie. Ale nie załamię się. Znajdę siłę, żeby iść dalej dla siebie, dla przyjaciół, dla tych, którzy mnie doceniają. Może wyjadę w podróż, może spróbuję czegoś nowego. Nie wiem, co mnie czeka, ale wiem jedno zasługuję na szacunek.
**Krzyk serca.**
Ta historia to mój krzyk o spraw