Podstępna niespodzianka: Tajny plan teściowej
Jadwiga jeszcze spała, gdy gwałtowne pukanie do drzwi przerwało poranną ciszę ich mieszkania na przedmieściach Poznania.
— Wojciech, otwórz — mruknęła, szturchając męża w bok.
— Śpię — burknął, nakrywając się kołdrą.
Jadwiga, westchnąwszy, wygramoliła się spod ciepłej pierzyny i, szurając kapciami, powlekła się do drzwi. Gdy je otworzyła, zastygła: na progu stała teściowa.
— Halina Stanisławówna? Co pani tu robi? — oczy Jadwigi rozszerzyły się ze zdumienia.
Teściowa, nie raczywszy odpowiedzieć synowej, w milczeniu weszła do mieszkania, zostawiając za sobą charakterystyczny zapach tanich perfum.
— Kasia, kto tam? — Wojciech, przecierając oczy, pojawił się w przedpokoju.
— Milczysz? No to powiedz żonie o naszej niespodziance! — Halina Stanisławówna spojrzała na syna z lekkim przekąsem.
— Jakiej niespodziance? — Jadwiga gwałtownie odwróciła się do męża, czując, jak serce ściska się od złego przeczucia. Zrozumiała, iż coś przed nią ukrywają, ale choćby nie przypuszczała, jaki cios na nią czeka.
— Znowu? — Jadwiga patrzyła na Wojciecha z rozpaczą. — Dopiero w zeszłym tygodniu byliśmy u twojej matki, pomagaliśmy jej! Jestem zmęczona, Wojtek, spędźmy chociaż te weekendy we dwoje, spokojnie…
Jej głos drżał, oczy błagały, ale Wojciech pozostał nieugięty.
— Kasia, wiesz, iż mamie teraz ciężko. Po śmierci taty jest sama, nie daje rady. Jestem jej jedynym synem, muszę pomagać.
— I po co teraz przyjechała? — Jadwiga starała się zachować zimną krew.
— Mówiłem, iż potrzebuje tapet, jasnobeżowych, i jeszcze parę drobiazgów do remontu.
— A zamówić przez internet nie można? — spytała z nadzieją.
— Nie umie. Pojedziemy w weekend, przy okazji się przejedziemy, odpoczniesz.
— Odpoczynek w markecie budowlanym? No, gratulacje! — prychnęła Jadwiga, w piersi buzowała jej złość.
Nie chciała jednak psuć sobie weekendu. Wzięła telefon, gwałtownie zamówiła wszystko z listy z dostawą, sama wybrała materiały, sama zapłaciła. Teściowej pozostawało tylko przyjąć przesyłkę. Wydawało się, iż teraz Halina Stanisławówna nie znajdzie powodu, by zjawiać się w ich miejskim mieszkaniu. Dostawa była zaplanowana na piątkowy wieczór, i Jadwiga odetchnęła myśląc, iż wszystko pod kontrolą.
Jakież było jej zdumienie, gdy w sobotni poranek teściowa stanęła w drzwiach z ogromnymi torbami wypchanymi tapetami i puszkami farby.
— Co, chcieliście, żebym sama dźwigała taki ciężar? — Halina Stanisławówna zmierzyła synową lodowatym spojrzeniem. — Wojciech, nic jej nie powiedziałeś?
— Halina Stanisławówna, to miała być niespodzianka — Jadwiga, wciąż w piżamie, bełkotała zawstydzona, stojąc w przedpokoju.
— Doceniłam — teściowa skrzywiła usta i spojrzała na syna. — Co taki cichy, jakbyś wody się napił? Powiedz żonie o naszej niespodziance!
— Jakiej? — Jadwiga odwróciła się do Wojciecha, jej głos zadrżał. Czuła, iż zaraz zawali się jej świat.
— Wyprowadzam się do was na kilka miesięcy — oznajmiła z triumfującym uśmiechem Halina Stanisławówna, zdejmując płaszcz.
Jadwiga nie zdążyła jeszcze przetrawić tej wiadomości, gdy teściowa cisnęła kolejny cios:
— A wy jedziecie do mnie na wieś.
Halina Stanisławówna majestatycznie przeszła do kuchni, a Jadwiga, chwytając męża za rękę, wściekle wyszeptała:
— Co to za wieści? Jakie przeprowadzki? Nie rozmawialiśmy o tym!
— Przepraszam, nie zdążyłem ci powiedzieć — Wojciech wzruszył ramionami, jakby chodziło o błahostę. — Mama zaproponowała. Nie martw się, nie jedziemy od razu.
Jadwiga, powstrzymując gniew, wyszła do sypialni. Kłócić się przy teściowej nie miała odwagi, ale w środku wszystko w niej wrzeło. Wieczorem Wojciech wreszcie wyjaśnił.
— Kasia, pomyśl, to szansa! Zrobimy remont w domku na wsi, tak jak chcesz. Dodasz do portfolio, klienci się ustawią! Póki będziemy remontować, pomieszkamy tam. Mamie w jej wieku nie wolno oddychać pyłem budowlanym, a robotników trzeba pilnować.
— I ja mam to robić? — Jadwiga zaparło od oburzenia.
— A co w tym złego? Potrzebujesz pracy, my z mamą dbamy o ciebie!
— Dbacie? Wyrzucić mnie na wieś, z dala od cywilizacji? Nie chcę! Lubię nasze mieszkanie!
— Nie jedziemy od razu — machnął ręką Wojciech. — Tapety już zamówiłaś, zaczniemy od jednego pokoju, żeby mamie było wygodniej.
— A jak ona będzie oddychać pyłem budowlanym? — zażartowała gorzko Jadwiga.
— Otworzymy okno, nie zauważy. Ale będzie kontrolować. Poza tym, nie jesteśmy w sytuacji, by dyktować warunki. Mieszkanie należy do niej, a domek jest na mnie.
— Mieszkanie jej tylko dlatego, iż nie zgłosiłeś się po spadek! — wybuchnęła Jadwiga.
— Nie wtrącaj się w nasze rodzinne sprawy! — ucinał Wojciech. — My z mamą już wszystko ustaliliśmy. Jestem jej jedynym spadkobiercą, więc i tak wszystko będzie nasze.
— Gdyby mieszkanie było na tobie, twoja matka nie wyganiałaby nas na wieś! A teraz przez twoją lekkomyślność musimy tam mieszkać!
Halina Stanisławówna, która podsłuchiwała pod drzwiami, nie wytrzymała. Drzwi sypialni otwarły się z hukiem.
— Zamknij się wreszcie! — warknęła teściowa. — Przyszłaś do nas z pustymi rękami, a teraz rościsz sobie prawa do spadku?
— Z pustymi rękami? — Jadwidze zabrakło tchu.
— A nie? Bez mojego syna poszłabyś z torbami! A teraz się wymądrzasz?
— Uważam, iż to sprawiedliwe — nie ustępowała Jadwiga. — Zrobiliście krzywdę Wojciechowi, zabraliście mu wszystko! A jeżeli pani wyjdzie za mąż?
— Ja? Za mąż? — Halina Stanisławówna parsknęła śmiechem, rozbrajając się nieoczekiwanym komplementem. — Dobra, zrobicie remont w domku, to przepiszę mieszkanie na syna. AleTymczasem w kuchni Halina Stanisławówna uśmiechała się pod nosem, układając w szafce porcelanę odziedziczoną po babce, pewna, iż jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa.