Dzień dobry kochani!
Na trochę zniknęłam, ale już wracam z nowymi wpisami i pomysłami na kolejne.
Poświątecznie musiałam zająć się dość konkretnie declutteringiem, ale już jestem i przynajmniej w maju nie wybieram się nigdzie. Strzeżcie się, będę do Was często zaglądać! ;) Mam nadzieję, iż Wy również do mnie zajrzycie i nie będziecie uciekać podczas mojej nieobecności, he, he. :D
Ostatnio bardzo dużo było na blogu o sprzątaniu mieszkania. Natomiast bardzo mało wpisów pojawia się odnośnie kapsułowej garderoby i jej tworzenia, dlatego też dziś pierwszy taki wpis, a w kolejnych dniach będą kolejne.
1. Czerń, biel, a choćby czerwień od lat gościły w mojej szafie. Outfity w połączeniu tych wszystkich trzech kolorów sprawiają, iż czuję się dobrze sama ze sobą (nawet jeżeli nie mam na sobie najmodniejszych ubrań). |
Trochę historii...
Na początek może wspomnę o tym, iż pierwsze moje wpisy, które pojawiały się na temat kapsułowej garderoby, dotyczyły garderoby całorocznej składającej się z 33 ubrań, łącznie z torebkami. Dowolność w pozostałych dodatkach (chociaż ja wtedy prezentowałam Wam mój minimalistyczny pakiet biżuterii), zero nawiązania do spójności fasonów czy bazy w kolorach.
Potem przedstawiałam Wam często propozycje sklepowe składające się z minikapsuły - 24 elementy, bazujące tylko na 4 kolorach. Ostatecznie pozostałam wierna tak ubogiej kolorystyce, ale opracowałam 60 elementową kapsułową garderobę na cały rok, uwzględniającą wszystko: od parasolek na deszcz, po domowe kapcie i szlafrok.
Dzisiaj...
Po dość długim challengu zakupowym - niekupowaniu ubrań / dodatków / butów - zaczynam ją uzupełniać, najpierw wizualizując jakby ta moja idealna garderoba wyglądała. Zauważyłam, iż na przestrzeni lat moje upodobania kolorystyczne za bardzo się nie zmieniły, przez cały czas kolorów jest mało, najlepiej czuję się w monochromatycznych, stonowanych outfitach. Po szaleństwie pandemicznym (lockdown sprawił, iż zaczęłam bawić się kolorami i wzorami, wyciągając z szafy od lat nienoszone ubrania), gdzie sprawdzałam swoją "tolerancję" dla szalonych kolorów i krzykliwych wzorów, utwierdziłam się w przekonaniu, iż im prościej, tym lepiej.
2. Często budowanie swojego outfitu rozpoczynam albo od bieli, albo od czerni, albo też od zastosowania tych dwóch kolorów jednocześnie. Myślę, iż w dobie trendów na minimalistyczne outfity, jest to baza, której nie da się pominąć w naszych szafach. |
Zasada trzech kolorów
Dla mnie prostotą w ubraniach i dodatkach jest stosowanie maksymalnie trzech (w skrajnych przypadkach) czterech kolorów i wtedy czuję się naprawdę dobrze sama ze sobą. choćby jeżeli nie są to ubrania z obecnych kolekcji, czy najmodniejszych teraz inspiracji, to i tak czuję się dobrze, donaszając te moje starocie z szafy.
3. Dodając do moich bazowych kolorów intensywną czerwień w dodatkach, trochę ożywiam mój strój i sprawiam, iż nie staje się taki nudny. |
Mam na sobie:
Buty: Deichmann - 2018 rok,
Spodnie: lokalny sklep - 2014 rok,
T-shirt: wymiana ubrań (Atmosphere) - 2016 rok,
Płaszczyk: H&M - 2017 rok,
Szalik: z drugiej ręki - 2022 rok,
Minitorebka: SH (Mohito) - 2018 rok,
A jak wygląda u Was wasza szafa z ubraniami? Czy jest pełna kolorów, czy wręcz przeciwnie, jest ich tam tylko kilka?
Do następnego!