Zaprosiłam byłą synową do siebie – teraz mam tylko wnuka i córkę, syna już nie ma.

polregion.pl 7 godzin temu

Wychowałam syna sama. Jego ojciec odszedł od nas, gdy Miś miał zaledwie trzy lata – powiedział, iż zmęczył się codziennością, odpowiedzialnością, rodziną. Jakby to ja, dziewczyna trzy lata młodsza, powinnałam lepiej niż on rozumieć, czym jest dorosłe życie. Odszedł, zatrzaskując drzwi, a ja zostałam sama z dzieckiem, długami, nieprzespanymi nocami i dwiema pracami. Od tamtej pory nie liczyłam już na pomoc nikogo.

Kochałam syna bezgranicznie. Miś growywał się bystry, dobry, wrażliwy. Włożyłam w niego całą siebie – troskę, siły, zdrowie, młodość. Gdy zakochał się w Asi, miał zaledwie 23 lata, ona – 21. Pierwsza miłość, błyszczące oczy, głośny śmiech. Dorabiał, zbierał na pierścionek, sam jej się oświadczył. Nie miałam wątpliwości – był gotowy na małżeństwo. Asia wydawała mi się delikatna, cicha, ale przeczuwałam: będzie dobrą żoną, więc przyjęłam ją jak córkę.

Wzięli skromny ślub, wynajęli mieszkanie, a ja wypuściłam ich z lekkim sercem – niech budują swoje szczęście. Rok później urodził się Jaś – mój wnuk, moja duma. Prawdziwy olbrzym, 4,3 kg. Zakochałam się w nim od pierwszej chwili. Miś znalazł lepszą pracę, wszystko szło jak z płatka. A potem… potem nadeszła burza w biały dzień – rozwód.

Bez krzyków, bez scen, bez rozmów. Po prostu Miś powiedział: „Odchodzę”. Miał inną. Koleżankę z pracy, która już nosiła jego dziecko. To była zdrada. Nie umiałam znaleźć słów, by go usprawiedliwić. Asia z Jasiem wróciła do rodziców, a mój syn zamieszkał z nową kobietą. Próbował przekonywać, iż tak bywa, iż miłość umiera. Ale widziałam – powtórzył drogę swojego ojca.

Prosił, żebym odwiedziła go, poznała nową wybrankę. Odmówiłam. Nie. To nie moja rodzina. Moja rodzina to Asia i Jaś. przez cały czas odwiedzałam byłą synową. Zżyłyśmy się jak matka z córką. Przyjeżdżałam do nich, pomagałam, spacerowałam z wnukiem, przynosiłam zakupy. Widziałam, jak Asi jest ciężko – malutki pokój, markotni rodzice, wieczne zmęczenie. Pewnego dnia powiedziałam: „Przeprowadźcie się do mnie”.

Mieszkałam sama w trzypokojowym mieszkaniu. Miejsca starczy dla wszystkich. przez cały czas pracowałam, brakowało mi ciepła, żywego towarzystwa. Asia początkowo była zdezorientowana, ale wieczorem już stała w progu. Z rzeczami. Z opuchniętymi od łez oczami.
— Dziękuję pani — wyszeptała — choćby nie wiem, jak mam dziękować…

Od tamtej pory żyjemy we trzy. Asia zajmuje się domem, ja pracuję, a wieczorami razem bawimy się z Jasiem, oglądamy filmy, dyskutujemy o przepisach i po prostu śmiejemy. Znów czuję się potrzebna. Nie muszę udawać, iż wszystko jest w porządku. Jesteśmy prawdziwą rodziną.

Miś dowiedział się, iż Asia z synem mieszkają u mnie, i przyszedł. Byłam w pracy. Asia otworzyła. Zaczął mówić, iż chce widywać syna, iż babcia nie powinna się wtrącać. A gdy wróciłam do domu i zobaczyłam go pod drzwiami, wszystko we mnie wybuchło. Nie wytrzymałam.

— Zdradziłeś żonę. Porzuciłeś własne dziecko. Idziesz śladami ojca – i jeszcze śmiesz mówić o prawach?
Próbował się tłumaczyć, mówił, iż ma drugie dziecko, iż brakuje mu pieniędzy. Nie słuchałam. Powiedziałam:
— Nie jesteś już moim synem. Ten dom nie jest dla ciebie. Wyjdź.

Trzasnął drzwiami i odszedł. Zamknęłam je za nim raz na zawsze. Mam teraz tylko Jasia i Asię – moją córkę, nie z krwi, ale z serca. Myślę o sporządzeniu testamentu. Mój dom powinien zostać wnukowi. Asia pozostało młoda, powinna ułożyć sobie życie, a ja pomogę jej, jak tylko potrafię. Mój syn wybrał swoją drogę. Ja muszę iść swoją – u boku tych, którzy mnie nie zdradzili.

Idź do oryginalnego materiału