Najkrótsza recenzja zegarka Garmin Enduro 2 mogłaby brzmieć: Fenix 7X na ultra-sterydach. Brzmi kusząco i jest zgodne z prawdą, ale to niekoniecznie oznacza, iż każdy zainteresowany zegarkami Garmina powinien od razu pędzić do sklepu i prosić właśnie o Enduro drugiej generacji.
Garmin Enduro 2 ma bowiem jedną wadę, która sprawia, iż raczej nie pojawiłby się na mojej liście zakupowej, jeżeli miałbym kupować kolejny zegarek. Aczkolwiek… dla niektórych ta wada może być zaletą. Ale o tym za chwilę.
Garmin Enduro 2 – co nowego?
Niech nikogo lepiej nie zmyli podobieństwo do pierwszej generacji. Na Enduro 1 i Enduro 2 Garmin miał niemal zupełnie inne pomysły, po prostu zamknął je w podobnie wyglądających obudowach.
W dużym uproszczeniu – Garmin Enduro pierwszej generacji był czymś w rodzaju Fenixa… Minus, z dość ograniczoną grupą docelową. Nie było map, nie było WiFi, nie było muzyki, ale w zamian otrzymywaliśmy rewelacyjny akumulator. Grupa odbiorcza: ludzie, którzy biegają ultra albo trenują inne sporty, gdzie od możliwości odtwarzania muzyki dużo ważniejszy jest dodatkowy czas pracy na jednym ładowaniu. Ot, takie testowanie nowej linii modelowej, skierowanej do niszy i bez poważniejszego ryzyka gryzienia się z Fenixami.
Tyle tylko, iż najwyraźniej ta nisza była zbyt niszowa i drogi zegarek sportowy, który nie oferował wszystkiego, najwyraźniej okazał się nie aż tak dobrym pomysłem, jak mogło się wydawać na początku. Stąd i prawdopodobnie zmiany przy okazji drugiej generacji.
Garmin Enduro 2 nie jest już bowiem Fenixem Minus – jest po prostu lepszym Fenixem, albo Fenixem Plus. Dokładniej – Fenixem 7X Sapphire Solar Plus. Absolutnie można byłoby go włączyć do lini modelowej Fenixa gdzieś na sam szczyt i raczej nikt nie miałby z tym problemów. Może poza tym, iż Garmin Fenix 7X Sapphire Solar Plus brzmi już trochę długawo.
Co prowadzi nas do prostego pytania:
Garmin Enduro 2 vs Fenix 7X – jakie są tu różnice?
Wymiarowo i materiałowo – prawie żadne.
Jeden i drugi zegarek oferuje ramkę wykonaną z tytanu, szkło Power Sapphire, obudowę z polimeru z włóknem szklanym, tytanową pokrywę tylną, zgodność z QuickFit, dotykowy wyświetlacz 1,4″ MIPS o rozdzielczości 280×280 pikseli i kopertę 51×51 mm.
Różnice? Fenix jest cieńszy (14,9 vs 15,6 mm) i minimalnie lżejszy (61 vs 64 g dla samego zegarka bez paska). Z mniej widocznych zmian – Enduro 2 ma wyraźnie mocniejszą wbudowaną latarkę, limonkowe akcenty na obudowie (ok, to akurat widać) i w zestawie dostajemy dwa paski – silikonowy i nylonowy.
I tutaj małe wtrącenie – nylonowy pasek Garmina to moim zdaniem absolutnie najlepszy pasek Garmina, świetnie sprawdzający się przy ciężkich urządzeniach, takich jak właśnie Enduro czy Fenix. Jest zgodny z większymi Fenixami (UltraFit 26 mm), więc jeżeli ktoś jeszcze go nie kupił, to polecam to zrobić. Koniec wtrącenia.
Jeśli natomiast chodzi o oprogramowanie, to… w dużej mierze Fenix 7X i Enduro 2, szczególnie po wszystkich aktualizacjach, jakie pojawiły się od premiery obu modeli, oferują dokładnie to samo – przynajmniej jeżeli chodzi o funkcje, z których skorzysta 99,99% użytkowników. Są mapy, nawigacja, muzyka, jest oczywiście dwuzakresowy GPS, jest gotowość do treningu, płatności – wszystko.
Początkowo oczywiście Garmin Enduro 2 oferował trochę dodatkowych, ciekawych rozwiązań, takich jak Nextfork (odległość do najbliższego skrzyżowania dróg), ulepszenia w nawigacji, SatIQ, bonusowe tryby sportowe, automatyczne zliczanie przerw podczas biegów ultra, czy GAP (Grade Adjusted Pace – dostosowanie tempa biegu do wzniosu, czyli przeliczenie naszego tempa pod górkę/z górki na tempo po płaskim).
Tyle tylko, iż adekwatnie wszystkie te funkcje trafiły już do zegarków z serii Fenix, Epix 2, a także – przynajmniej częściowo – m.in. do Forerunnera 955 (GAP jest chyba dalej w wersji testowej). I w drugą stronę – to, czego nie było w Enduro 2 na początku (np. poranny raport), teraz trafiło i do niego.
W skrócie: tak, Fenix i Enduro 2 zaoferują adekwatnie dokładnie to samo.
Dobra, to o co chodzi?
O akumulator. Fenix 7X w wersji Solar zdecydowanie wprawdzie trudno uznać za kiepski sprzęt, jeżeli chodzi o czas pracy na jednym ładowaniu, ale najwyraźniej dla niektórych to może być za mało. Albo po prostu są ludzie, którzy chcą zapłacić za Fenixa jeszcze więcej, nie chcą Epixa, a coś dla nich trzeba mieć.
I tak Garmin Fenix 7X Solar zaoferuje nam:
- 28/37 dni w trybie zegarka (druga wartość – z ładowaniem solarnym)
- 90 dni/”ponad rok” w trybie oszczędzania energii
- 89/122 godziny w trybie GPS
- 63/77 godzin przy wszystkich systemach satelitarnych
- 36/41 godzin przy wszystkich systemach satelitarnych i dwuzakresowym GPS
- 213/578 godzin w trybie GPS z oszczędzaniem energii
- 62/139 dni w trybie Wycieczka/Ekspedycja (z GPS)
A teraz zerknijmy na to samo, ale przy Enduro 2:
- 34/46 dni w trybie zegarka
- 111/550 dni w trybie oszczędzania energii
- 110/150 godzin w trybie GPS
- 78/96 godzin przy wszystkich systemach satelitarnych
- 68/81 godzin przy wszystkich systemach satelitarnych i dwuzakresowym GPS
- 265/714 godzin w trybie oszczędnym GPS
- 77/172 dni w trybie Wycieczki/Ekspedycji
Oczywiście najlepiej marketingowo wygląda tutaj czas pracy w trybie oszczędnym albo oszczędnym GPS, bo to oznacza, iż np. w trybie oszczędnym zegarka możemy z niego korzystać przez… grubo ponad rok i nigdy go nie ładować. Czy ma to sens – trochę wątpię, no ale dobrze to wygląda.
Realnie dużo ważniejsze jest jednak prawdopodobnie to, o ile Enduro 2 jest w stanie wytrzymać z włączonym dwuzakresowym GPS, co może przydać się podczas długich biegów np. w gęsto zalesionych terenach. I tutaj – choćby pomijając ładowanie solarne – różnica między 36 a 68 godzin jest potężna. Dla porównania, Forerunner 955 wytrzyma przy takich ustawieniach „tylko” 20 godzin.
Teoretycznie dla większości śmiertelników też nie ma to najmniejszego znaczenia, bo większość z nich nie planuje biegać choćby 20 godzin bez przerwy, ale… to trochę tak jak z Edge 1040. Nie trzeba jeździć po kilkadziesiąt godzin ciągiem, żeby docenić to, jak rzadko trzeba go ładować.
Weźmy może pod uwagę bardziej życiowy przykład, czyli godzinę biegania dziennie. Według moich kalkulacji, przy włączonym najbardziej energożernym trybie GPS, co godzinę zegarek straci 1,5 proc. (czyli mniej więcej zgadza się to deklarowane 68 godzin, może będzie minimalnie mniej). Do tego każdego dnia zegarek „wciągnie” około 3-4 proc. na monitorowanie naszego zdrowia i dostajemy 4,5-5,5 proc. zużycia w ciągu doby, przy czymś, co można nazwać „intensywnym użytkowaniem”.
To z kolei przełoży się na blisko 20 dni bez konieczności ładowania – i to z codziennym (!) bieganiem z najbardziej obciążającym akumulator trybem GPS, do tego bez uwzględnienia ładowania solarnego w ogóle (sorry, nie ma słońca we Wrocławiu). I to jest wspaniały wynik, jak na urządzenie tego typu i wcale nie trzeba być ekstremalnym biegaczem ultra, żeby docenić życie bez ładowarki.
Aczkolwiek to prowadzi do jednej sporej wady Enduro 2, która przynajmniej mnie częściowo do niego zniechęciła.
Enduro 2 jest po prostu wielki.
Nie jest to raczej zaskoczenie, bo to adekwatnie Fenix 7X, który też jest wielki i ciężki, a specyfikację można sobie sprawdzić w internecie. Więc jeżeli Fenixy z iksem wam pasują – z Enduro 2 nie będziecie mieć żadnego problemu.
Ja z kolei, mając raczej drobniejsze ręce, z ulgą w momencie pisania tego tekstu wpatruję się w mojego 955, którego założyłem po schowaniu Enduro 2 do pudełka. Celowo przy tym napisałem „z ulgą”, a nie „z radością”, bo 955 przy Enduro 2 wygląda trochę zabawkowo i niepoważnie – choćby jeżeli potrafi adekwatnie wszystko to samo.
Przy czym, jeżeli ktoś wcześniej nie miał Fenixa/Enduro 2 na ręce – ciekawostka. Ten zegarek jest w rzeczywistości dużo lżejszy, niż mogłoby się wydawać po jego wyglądzie i zastosowanych materiałach. Po prostu nie jest tak lekki, jak mój ulubiony Forerunner.
Najwyraźniej nie można mieć wszystkiego.
Garmin Enduro 2 – jak wygląda dokładność GPS?
Nie mam niestety opcji porównać bezpośrednio Enduro 2 z Fenixem 7X, ale w zestawieniu z 955 wypada tak, jak można byłoby się tego spodziewać. I lepiej niż starsze modele ze starszym modułem GPS.
Co najważniejsze, tak samo jak w przypadku np. Epixa, również i tutaj nie jesteśmy już potężnie karani za to, iż wybraliśmy większy zegarek z metalową obudową, co było bolączką poprzednich generacji Fenixów. Zabrałem Enduro 2 na trasę, na której np. Fenix 3 czy 6X potrafiły się piekielnie pogubić, kiedy tylko zobaczyły kilka drzew i… nic takiego się nie stało. Zapis trasy czy tempo chwilowe były takie, jakie powinny być:
Widać przy tym, iż nie-dwuzakresowy 945 potrafi się dalej minimalnie-minimalnie pomylić w takich miejscach, a w innych delikatnie przesunąć, ale przy zachowaniu kształtu trasy:
Aczkolwiek przez większą część podróży pod gęstymi drzewami, przysypanymi jeszcze śniegiem, wszystkie zegarki radziły sobie jak trzeba:
Mógłbym tutaj jeszcze szukać delikatnych odstępstw, ale choćby w takich warunkach w większości przypadków jest jak należy – w tym i na poziomie wspomnianego tempa chwilowego:
Różnice za to potrafią się pojawić w terenie zabudowanym i to choćby niezbyt-wysoko-zabudowanym. Tutaj mały wypadek przy pracy 945, wzorowy zapis 955 i minimalnie przesunięty zapis z Enduro 2, ale na poziomie, który można raczej zignorować.
Co ciekawe, 955 wyłapał choćby moment zbliżenia się do płotu, żeby pogłaskać psa. Pozostałym udało się to jako tako, przy czym wyszło, iż podszedłem od niego nie z tej strony płotu, z której faktycznie to zrobiłem.
Ale to już kategorii delikatne bzdury – aż taka precyzja nie jest nikomu potrzebna.
Garmin Enduro 2 – jak spisuje się czujnik tętna?
To Elevate 4 generacji w opakowaniu z Fenixa, więc… zasadniczo tak samo, jak w Fenixie. Jedyne, do czego mógłbym się przyczepić, to fakt, iż z racji rozmiaru (tyczy się to i Fenixa, i Enduro), nie jest to – przy drobniejszych rękach – najwygodniejszy sprzęt do zapinania tak, żeby trzymał się na ręce ultra-stabilnie.
Nie zmienia to jednak faktu, iż odczyty z Enduro 2 są adekwatnie identyczne z tymi, które rejestrowałem na 955 na drugiej ręce (też Elevate 4) i bardzo zbliżone do tego, co pokazywał HRM Dual, czyli pas na klatkę piersiową.
Kształt wykresu w większości miejsc jest przy tym taki sam, tyle tylko, iż – co raczej też nie zdziwi – miejscami widoczne jest wyraźnie opóźnienie. O dziwo nie ma przeważnie przy wzroście tętna, natomiast pojawia się przeważnie przy jego spadku i to… nie za każdym razem.
Przykładowo tutaj inny fragment treningu, gdzie kształt wykresu jest adekwatnie identyczny w części spadkowej, tyle tylko, iż minimalnie inne są wartości – między HRM Dual a Enduro 2 są ok. 3 BPM różnicy.
Delikatne przesunięcie widać też przy krótszych interwałach:
Jeśli natomiast chodzi o poważne błędy, to w trakcie testów nie wystąpiły. Chyba iż brać pod uwagę takie „załamania” w szczycie interwałów, które na szczęście gwałtownie wracały do normy:
Gdyby takie „załamania” czy delikatne opoźnienia były jednak dla kogoś problemem – zawsze można podłączyć niemal dowolny zewnętrzny czujnik tętna. Szczególnie teraz, w zimie, kiedy i tak lepiej zapiąć zegarek na kurtce.
Garmin Enduro – co poza tym?
Właściwie to… wszystko. jeżeli jest coś, co Garmin jest w stanie zaoferować w swoich zegarkach, to Enduro 2 to ma. Latarka? Jest. Gotowość do treningu? Jest. Plany treningowe? Są. Widget wyścigu z sugestiami treningowymi? Jest. HRV? Oczywiście. Pomiar tętna, kroków, oddechu, mocy biegowej, kompas, wysokościomierz, dynamika biegu, dynamika jazdy rowerem, ocena stopnia wytrenowania rowerowego, ClimbPro, PacePro, muzyka, mapy, zgodność z zewnętrznymi czujnikami (w tym Varią i inReach), pomiar saturacji krwi tlenem – wszystko to jest.
Decydując się więc na zakup Enduro 2, nie stracicie niczego, jeżeli chodzi o funkcje. Możecie tylko zyskać.
Garmin Enduro 2 – czy warto?
To, jak zwykle, skomplikowane.
Jeśli ktoś ma nieograniczony budżet, nie przeszkadza mu ekran MIPS zamiast AMOLED i celował w 7X Sapphire Solar, ale w sumie to nie lubi ładować zegarka, to tak, dlaczego nie. Funkcje będą te same, materiały te same, wymiary te same, latarka lepsza, a do tego dojdzie absolutnie fenomenalny czas pracy na jednym ładowaniu.
Jeśli natomiast ktoś bardziej liczy się z budżetem, to sprawa robi się trudniejsza. Enduro 2 kosztuje imponujące 5229 zł. Tytanowy Fenix 7x Sapphire Solar to z kolei wydatek 4499 zł i potrafi zasadniczo to samo – tylko krócej. Zwykły Fenix 7x Solar, który potrafi to samo, ale krócej i nie-tytanowo, to z kolei ok. 3250-3350 zł, czyli już zbliżamy się do okrągłego 1000 zł różnicy. Gdzieś do tego równania można jeszcze dorzucić 200 zł za nylonową opaskę, która dla mnie jest dodatkiem obowiązkowym do każdego dużego Garmina.
Ale żeby wybór w coraz bardziej zagmatwanej ofercie Garmina był jeszcze trudniejszy, to pozostało przecież Epix 2 z pięknym wyświetlaczem, albo Forerunner 955 z adekwatnie wszystkimi opcjami Fenixów i Enduro 2, ale bez dodatkowego bagażu na nadgarstku. To może nie być łatwy wybór, aczkolwiek sam upewniłem się po raz kolejny w przekonaniu, iż 955 jest optymalnym wyborem – po prostu trzeba go trochę częściej ładować i najlepiej jakoś specjalnie mu się nie przyglądać…
Garmin Enduro 2 zalety:
- szokująco dobry czas na jednym ładowaniu
- wszystko to, co jest w Fenixach (to powinien być więcej niż jeden plus, ale niech będzie, iż liczy się jako jeden)
- świetna jakość wykonania i dobry wygląd
- bardzo dobra czytelność ekranu w słońcu
- nylonowa opaska w komplecie
Garmin Enduro 2 wady:
- kawał sprzętu
- wyraźnie droższy niż Fenix 7x, a zyski są dyskusyjne (ale są)