Zapomniała powiedzieć mężowi, iż wraca do domu. Przekraczając próg, zaniemówiła na widok tego, co zobaczyła.

twojacena.pl 2 miesięcy temu

Myśli wirowały w jej głowie, a w sercu kipiała zazdrość i gorycz. Dlaczego oni tak z nią postąpili? Czy nie kochała swojego męża? Czy była złą żoną i matką dla ich syna?

To, co się później wydarzyło, przeszło jej najgorsze oczekiwania.

Iwona była przekonana, iż z Jackiem połączyło ją przeznaczenie. To, iż byli małżeństwem od dwunastu lat i żyli szczęśliwie, uważała za oczywiste.

Tego dnia wracała z delegacji, na którą wyjechała dwa dni wcześniej. Szef wezwał ją do siebie i oznajmił, iż tylko ona poradzi sobie z problemami w jednym z oddziałów.

— To najwyżej trzy dni pracy. Pakuj się, Iwona, i nie próbuj się wymigać. Wyjeżdżasz jutro — powiedział lekko zirytowanej kobiecie.

Iwona miała własne plany, ale z szefem się nie dyskutuje. Nie mogła mu przypomnieć, iż w firmie na delegacje jeździ tylko młodzi ekipa i iż sama już swoje odjeździła. Mając trzydzieści pięć lat, liczyła na spokojniejszy grafik.

— Jacek, wyjeżdżam na trzy dni. Pilnuj, żeby Tomek robił zadania z korepetytorem, bo ostatnio się wymiguje. Płacę za to niemałe pieniądze. I żeby jadł normalnie, nie chipsy i batony, tylko zupę i kotlety, które zostawię w lodówce.

— Dobrze, dopilnuję — mruknął obojętnie mąż, nie odrywając wzroku od telefonu.

— I to wszystko? — zdziwiła się. — Nie smuci cię mój wyjazd? Odłóż wreszcie ten telefon!

— Przecież nie wyjeżdżasz na miesiąc. Wrócisz za trzy dni. Sam tak powiedziałaś. Poradzimy sobie.

Wreszcie podniósł wzrok i choćby się uśmiechnął.

— A czemu znowu cię wysyłają? Przecież już swoje odjeździłaś?

— Potrzebny jest doświadczony specjalista. Sam szef mi to powiedział! — odparła z dumą, wiedząc, iż ją doceniają.

Na miejscu postanowiła się spieszyć i wrócić do domu wcześniej. Chociaż o jeden dzień. Ten dzień należał do niej.

Pociąg zbliżał się już do rodzinnego Krakowa. Była w dobrym nastroju. Wyobrażała sobie puste mieszkanie i chwilę wytchnienia. Jacek w pracy, Tomek w szkole. Należało się odprężyć.

Najpierw kąpiel z pachnącą pianą. Potem maseczki na twarz i dłonie. Można by choćby się zdrzemnąć — ta luksusowa chwila należała się jej od dawna. A potem Tomek wróci ze szkoły. Trzeba go nakarmić, pomóc z lekcjami. Z pracą tak się wciągnęła, iż nie pamiętała, kiedy ostatnio poświęciła mu czas. choćby urlop macierzyński skróciła, oddając dziesięciomiesięcznego Tomka pod opiekę ciotki-emerytki.

Nie uprzedziła męża o swoim powrocie. Celowo? Nie miało to już znaczenia. Chciała, by to był niespodzianka. Wróci wieczorem, a tam żona, ciepła kolacja i odrobione lekcje. Cudownie!

Wzruszona wspomnieniami ich pierwszych dni, wstąpiła po drodze do sklepu. Kupiła butelkę wina i ulubiony sernik Jacka. Wieczór miał być romantyczny. Ostatnio oddalili się od siebie. Ona w pracy, on w telefonie. Jak obcy ludzie.

Gdy otworzyła drzwi, od razu zrozumiała, iż nie jest sama. W przedpokoju stały obce kozaki. W szafie wisiała lekka futrzana kurtka. Pachniała słodkimi, mdłymi perfumami. Zrobiło jej się niedobrze.

Chyba nie tylko od zapachu. Czuła, iż zaraz wydarzy się coś strasznego. Zamiast relaksu i rodzinnego wieczoru czekała ją trauma. Może choćby koniec małżeństwa. Zdrady nie wybaczy.

Wzięła głęboki oddech. Nie może wyjść na słabą wobec tej obcej kobiety, która śmiała wejść do jej domu i zabawiać się z jej mężem. I zniszczyć jej szczęście.

Słyszała śmiech i cichą rozmowę z sypialni. Szukała czegoś, czym mogłaby ich uderzyć.

— Boże, jak mogłam do tego dopuścić? Dlaczego nie widziałam, iż Jacek tak się oddalił?!

Mówiła cicho do siebie, próbując się uspokoić. Znała swój gorący temperament. Bała się, iż kogoś zabije. Lepiej wziąć się w garść.

W końcu nie wytrzymała i ruszyła w stronę zamkniętych drzwi sypialni. Po drodze zaczepiła o kabel lampy stojącej przy stoliku. Widać, iż przed zabawą pili szampana.

Huk upadającej lampy zwrócił uwagę mieszkańców sypialni. Drzwi się otwarły, a przed Iwoną stanęła…

— Kasia? — osłupiała. — To ty?! Boże, teraz rozumiem, skąd znam ten zapach! — wybuchnęła histerycznym śmiechem, rozpoznając w rywalce dawną przyjaciółkę. — Jak mogłaś? Gadzino!

— Iwona? — zdziwiła się tamta. — Przecież miałaś być w delegacji!

— On też nie spodziewał się mnie dziś? — rzuciła, mając na myśli męża. — Kochanie, wyłaź! Nie chowaj się! Wszyscy swoi!

— Iwonka, bardzo się mylisz. To nie tak — zaczęła bełkotać Kasia.

— Nie twoja sprawa. To on powinien mi to powiedzieć! Wyłaź, Jacek! Czas zapłacić za zdradę. Dzięki Bogu, skończy się tylko na rozwodzie!

— Iwona, posłuchaj mnie — ciągnęła zdenerwowana Kasia.

— Odsuń się! Chcę spojrzeć w oczy temu draniowi! — wrzasnęła. — Nie odpowiadam za siebie!

— Iwona, wybacz nam! — jęknęła Kasia.

— Odsuń się! Niech Jacek wyjdzie!

— To nie Jacek! — wyrzuciła z siebie Kasia.

— Co?! Nie pierdol! Niech wyjdzie!

— Tam jest Robert — szepnęła, spuszczając wzrok.

— Robert? — zmieszała się. Przez chwilę uwierzyła, iż to nie mąż. Że małżeństwo jest bezpieczne. Że Tomek nie będzie płakał po rozwodzie. — Kto tam?! Mów!

— Robert — powtórzyła cicho.

Iwona odepchnęła Kasię i wpadła do sypialni. Tak, to był Robert, rodzony brat Jacka. Siedział na łóżku ubrany, patrząc przez okno.

— Robercie, co ty wyprawiasz?! Zwariowałeś?! Tomek zaraz wróci ze szkoły, a ty tu burdel urządziłeś!

Trzęsła się ze złości. Znała Roberta jako statecznego mężczyznę, a jego małżeństwo z Ewą uważała za idealne.

Teraz siedzieli we trójkę w kuchni. Iwona żądała wyjaśnień. Z mężem rozmowa dopiero przed nią. Ale najpierw chciała zrozumieć, jak to się stałoGdy Robert i Kasia w końcu wyszli, Iwona usiadła przy stole, wzięła głęboki oddech i postanowiła, iż od dzisiaj będzie bardziej uważnie słuchać swojego męża, by ich miłość nigdy nie znalazła się na tak niepewnym gruncie.

Idź do oryginalnego materiału