Zamieszkali ją tylko na chwilę. Eksperyment na wyspie skończył się dramatem zwierząt

gazeta.pl 1 tydzień temu
U wybrzeży Kanady znajduje się niewielka wyspa, która przez lata zmieniała swoje oblicze. Najpierw żyli na niej rybacy, później stała się miejscem biologicznych eksperymentów. Dziś Wyspa Brunette jest opustoszała, a przyroda powoli odzyskuje tam swoje miejsce.
Na północnym Atlantyku, u południowych wybrzeży kanadyjskiej Nowej Fundlandii, w pobliżu francuskiego archipelagu Saint-Pierre-et-Miquelon, leży Wyspa Brunette (fr. Île Brunette). Niegdyś była domem dla setek mieszkańców, którzy utrzymywali się z połowów w Zatoce Fortune. Kiedy w połowie XX wieku rząd Kanady rozpoczął akcję przesiedleń, ludzie opuścili swoje domy, a wyspa została przeznaczona na rezerwat. Z czasem trafiły tam gatunki zwierząt z kontynentu, w tym bizony sprowadzone z Alberty.


REKLAMA


Zobacz wideo Wesele Kajry i Sławomira trwało 7 dni. "W pewnym momencie chciałem się po prostu wyspać". Wspomina też o rozwodzie


Z tętniącej życiem osady w bezludne pustkowie. Ludzie opuścili wyspę, ale pamięć o niej przetrwała
W latach pięćdziesiątych Wyspa Brunette była domem dla około trzystu osób. Mieszkańcy utrzymywali się z połowów dorsza i homarów, tworząc zgraną społeczność, której rytm wyznaczało morze. Decyzja władz o przesiedleniach w ramach programu Resettlement zakończyła tę epokę. Ludzie przenieśli się na większe wyspy, a Brunette całkowicie opustoszała. Zostały jedynie ruiny domów, porzucone sieci i wspomnienia o życiu na północnym Atlantyku.
Po odejściu mieszkańców rząd Nowej Fundlandii dostrzegł w tym miejscu potencjał badawczy. Dzięki izolacji od lądu wyspa stała się rezerwatem, w którym naukowcy mogli obserwować zachowanie gatunków w naturalnych warunkach. Wprowadzono tam karibu, zające arktyczne i łosie, a później także bizony. To właśnie one zapisały się na kartach historii Brunette jako uczestnicy niezwykłego eksperymentu.


Bizony z Alberty miały tu żyć spokojnie. Skończyło się dramatem i zagadką
W 1963 roku władze Nowej Fundlandii postanowiły sprowadzić na Wyspę Brunette stado bizonów z Alberty. Pomysł miał na celu stworzenie nowego źródła mięsa dla lokalnych społeczności. Zwierzęta przewieziono pociągiem i statkiem, a następnie dostarczono na wyspę tratwami, ponieważ nie miała ona portu. Początkowo wydawało się, iż adaptacja przebiega pomyślnie, jednak surowe warunki i brak nadzoru gwałtownie zmieniły sytuację. Po dwóch latach na wyspie przetrwało jedynie osiem sztuk. Reszta zginęła, utonęła lub padła ofiarą kłusowników. Przez pewien czas populacja się odradzała, ale nigdy nie przekroczyła dwunastu osobników. Ostatni bizon zniknął w 1996 roku, kończąc nieudany eksperyment, który miał przynieść rozwój, a stał się przestrogą przed ludzką ingerencją w naturę.


Dziś to królestwo zwierząt arktycznych. Wyspa wróciła do natury i stała się ostoją ciszy
Choć bizony nie przetrwały, Wyspa Brunette ponownie stała się miejscem życia dzikich zwierząt. Zamieszkują ją karibu, zające arktyczne i ptaki, które korzystają z braku ludzkiej obecności. Od czasu do czasu pojawiają się tu tylko kanadyjskie siły zbrojne, które wykorzystują teren do ćwiczeń terenowych. Cisza i surowy krajobraz przypominają, jak natura potrafi odzyskać równowagę po latach działalności człowieka. Dziś trudno sobie wyobrazić, iż kiedyś słychać tu było odgłosy łodzi i rozmów rybaków. Roślinność porosła dawne ścieżki, a wiatr roznosi echo historii, którą coraz mniej osób pamięta. Jak podaje portal la1ere.franceinfo.fr, wydarzenia na Wyspie Brunette do dziś wspominane są przez mieszkańców Saint-Pierre-et-Miquelon, a sama wyspa stała się elementem lokalnej tożsamości.
Idź do oryginalnego materiału