Czy można po prostu zamknąć szafkę na klucz? Można. Czy można to zrobić lepiej? Można – co zresztą pokazał mi Smart Cabinet Lock od Yale, który – po krótkiej walce z taśmą klejącą i śrubkami – pozwolił mi zamienić najzwyklejszą na świecie domową szafkę w sejf. No, tak jakby w sejf.
Jak to działa? Już tłumaczę, bo to naprawdę zaskakująco ciekawe, niepozorne urządzenie.
Yale Smart Cabinet Lock – co to i ile to kosztuje?
Jak widać na zdjęciu – blokada do drzwi szafek albo szuflady. Nie jest to zabezpieczenie najwyższej możliwej klasy, dlatego o mojej zmodyfikowanej szafce napisałem „tak jakby sejf”. Nie mam bowiem żadnych wątpliwości – jeżeli ktoś będzie chciał się do niej dostać, to pewnie będzie w stanie to zrobić, chociażby… po prostu rozbijając samą szafkę.
Z drugiej strony – jeżeli ktoś nie chciałby robić hałasu, nie miałby czasu albo był po prostu gościem albo domownikiem, który próbowałby grzebać tam, gdzie nie powinien – takie zabezpieczenie powinno wystarczyć w pełni.
Ale o zastosowaniach później – najpierw zobaczmy, jak to się w ogóle instaluje.
Ach, miała być cena – 299 zł.
Yale Smart Cabinet Lock – montaż
Banalny, aczkolwiek w przypadku mojej instalacji pojawił się jeden zgrzyt, o którym za chwilę.
Na plus – w zestawie mamy absolutnie wszystko, co tylko może być potrzebne, z wyjątkiem śrubokrętu. Jest jednostka główna, zestaw trzech „zamków”/końcówek o różnej długości, taśma samoprzylepna powycinana precyzyjnie pod kształt urządzeń, do których należy ją przykleić, śrubki, płytka montażowa i kilka pomniejszych dodatków. Po nic lecieć do sklepu nie będzie trzeba – choćby bateria (powinna wytrzymać choćby rok) jest w zestawie.
Bardzo szczegółowa jest też instrukcja montażowa, prezentowana w aplikacji Yale w postaci filmów i opisów. Problem? Całość ma dość przerażające 18 kroków i część opisów jest po polsku, część po angielsku. Na szczęście nie ma się czego obawiać – to naprawdę łatwe, po prostu poszatkowane na najmniejsze możliwe czynności, w stylu „odklej folię”.
W skrócie cały proces, w przypadku standardowej ikeowskiej szafki, wygląda tak:
Przyklejamy taśmę do podstawy montażowej i do „klucza”.
Ustawiamy sobie kartonowy wzornik montażowy:
Bawimy się w pociąg i parkujemy na peronie:
Tutaj zaparkowane:
Odklejamy folię z klucza:
Zamykamy drzwiczki – klucz przyklejony jest do drzwiczek. Zdejmujemy osłonkę z klucza, wkręcamy śrubki w części głównej i przy kluczu. Gotowe.
Tak, to adekwatnie tyle. 5, może 10 minut roboty, uwzględniając czytanie instrukcji, oglądanie filmów instruktażowych i bawienie się taśmą klejącą.
To gdzie był zgrzyt?
W moim przypadku – choć może to konsekwencja niezbyt uważnego czytania instrukcji – po dopasowaniu centralnej części zamka do półki szafki, okazało się, że… klucz w żadnej wersji nie dosięga do drzwi i nie chce się do niego przykleić. Dwa warianty „krótkie” były za krótkie, natomiast wariant dla długich szafek (widoczny na pierwszym zdjęciu na samej górze) był zdecydowanie zbyt długi.
Konieczne więc było odrywanie piekielnie mocno przyklejonej jednostki głównej (przydały się łyżki do opon rowerowych) i ponowny montaż. Ponownie skorzystałem z pomocy kartonowej „prowadnicy”, po prostu delikatnie przesuwając całość do przodu.
Zadziałało idealnie.
I co można z tym teraz zrobić?
Oczywiście – uruchomić aplikację. To ta sama, którą obsługuje się zamek Linus, i która współpracuje z HomeKitem, Google Home, IFTTT, Alexą, Airbnb i… Hue.
Sama konfiguracja przebiega bezproblemowo i jedyne, co trochę mnie zdziwiło, to fakt, iż posiadany przeze mnie mostek wymagał ponownego dodania, mimo iż był już dodany do aplikacji i połączony z zamkiem. Zresztą połączenie mostka z „zamkiem” w szafce, usunęło połączenie mostka z zamkiem w drzwiach – najwyraźniej mostek może współpracować tylko z jednym urządzeniem i jest to problem oraz… nie jest.
Yale Smart Cabinet Lock komunikuje się bowiem ze światem przez Bluetooth – jeżeli chcemy sterować nim całkowicie zdalnie, musimy mieć mostek, który połączy się z Yale Smart Cabinet Lock i potem połączy się z naszym domowym routerem. Gdzie problem? W tym, iż mój mostek ustawiony jest jak najbliższej drzwi wejściowych, a to oznacza, iż jest dokładnie po przeciwnej stronie domu (i piętro niżej) niż zainstalowany przeze mnie „zamek”. Efekt? Według aplikacji Yale łączność Bluetooth między mostkiem a Smart Cabinet Lockiem jest kiepska, więc gdyby jeden mostek miał obsługiwać dwa urządzenia, to… po prostu by nie działał albo działał by kiepsko przy jednym z nich. Kiepskie wytłumaczenie „jednourządzeniowości” mostka, ale co poradzić.
Nie sądzę jednak, żeby specjalnie przeszkadzało mi to na co dzień, bo dużo bliżej niż mostek znajduje się Apple TV, z którym Smart Cabinet Lock łączy się przez Bluetooth i potem już z całą resztą świata. Czyli korzystając z HomeKit jestem kryty (zasięgiem).
Co zresztą całkowicie mi pasuje, bo korzystanie z zamków Yale jest chyba najwygodniejsze właśnie przez HomeKita – i pozwala na największą liczbę automatyzacji.
Co Yale Smart Cabinet Lock potrafi zrobić sam, a co trzeba zrobić manualnie?
Z poziomu aplikacji Yale możemy m.in. ustawić:
- automatyczne odblokowywanie, kiedy jesteśmy w domu (wymaga mostka)
- automatyczne blokowanie po określonym czasie (10 sekund – 30 minut albo natychmiast)
- włączyć automatyczne odryglowanie w przypadku niskiego stanu energii
- ręcznie sprawdzić stan zamknięcia
Możemy tutaj udzielić też innym użytkownikom dostępu do zamka, z uwzględnieniem różnych parametrów. I tak przykładowo można ustawić, iż wybrana osoba będzie mogła otworzyć aplikacja zamek przez najbliższe 15 minut. Albo w przyszłą środę o 12. Albo co sobotę o 21.
Dodatkowo wcale nie musimy blokować szafki, żeby móc ją monitorować. jeżeli odpowiednio skonfigurujemy powiadomienia, dostaniemy też alert o tym, iż szafka została otwarta. Można te alerty ustawić zresztą np. według określonych harmonogramów, czyli otwarcie szafki o 12 czy 17 nie spowoduje wysłanie powiadomienia, ale o 23 – już tak.
Po więcej automatyzacji należy się oczywiście wybrać do innych usług, takich jak HomeKit, gdzie możemy np. ustawić, żeby zamek zawsze zamykał się o wybranej godzinie i otwierał o innej. Albo zamykał, kiedy wychodzimy z domu.
I komu to potrzebne?
Można oczywiście się spierać, iż wystarczy zwykły zamek na klucz – wielokrotnie tańszy od zamka Yale, który kosztuje niecałe 300 zł (bez bramki). Tyle tylko, iż można tu też podnieść dokładnie ten sam argument, co w przypadku smart zamków do drzwi – ot, kolejne klucze, kolejne „zamknąłem czy nie”, kolejne zabawy w „gdzie są, kurcze, moje klucze” i problem w sytuacji, kiedy np. zostawimy komuś pod opieką dom na czas wakacyjnego wyjazdu, a klucze do „ważnych rzeczy”, z których akurat trzeba skorzystać, mamy w kieszeni.
Czy taki malutki plastikowy „zamek” uchroni nasze kosztowności przed zdeterminowanymi włamywaczami? Niespecjalnie. Drzwi mojej szafki można pewnie odłamać nie tyle łomem, co rękoma. Zresztą choćby przykręconego śrubkami Cabinet Locka pewnie dałoby się wyrwać razem z drzwiami albo półką, gdyby przyłożyć odpowiednią siłę.
Nie do tego jednak stworzony został Yale Smart Cabinet Lock. To raczej „zamek”, którym zablokujemy np. dzieciom dostęp do szafki z alkoholem, lekami, chemią czy jakimś cennym delikatnym sprzętem, do której inaczej mogłyby się przypadkiem dostać. W moim przypadku powstrzymało to natomiast kota od otwierania sobie szafki ze sprzętem fotograficznym i moszczeniu się między obiektywami i innymi urządzeniami, których wolałbym nie oglądać wyrzuconych na podłogę.
I tak, jasne, mógłbym tam po prostu zainstalować zamek (z klamką kot pewnie też by sobie poradził w końcu…). Tyle tylko, iż najskuteczniej od tej szafki odciąłbym się ja – gubią po kwadransie klucze. A tak kluczy nie zgubię, a jeżeli ktoś pod moją nieobecność będzie chciał sobie trochę popstrykać – mogę jednym kliknięciem otworzyć mu szafkę. Albo wysłać zaproszenie do aplikacji, żeby obsługiwał ją sobie sam.
W końcu nigdy nie wiadomo, kiedy kot zaatakuje znowu.