Zamiana mieszkań z teściową pod jednym warunkiem: przepisuję swoje na nią.

newsempire24.com 1 tydzień temu

Teściowa zaproponowała zamianę mieszkań — ale pod jednym warunkiem: muszę przepisać swoje na nią.

Nie wiem, co czują inne kobiety, ale ja wiem jedno: nie zamierzam ryzykować tym, co do mnie należy. Zwłaszcza gdy chodzi o nieruchomości. Zwłaszcza gdy w grę wchodzi rodzina mojego męża, w której, od dawna czułam, za każdymi „dobrymi intencjami” kryje się coś podejrzanego.

Rodzina Marka… delikatnie mówiąc, nie jest łatwa. Jego młodszy brat od kilku lat siedzi w więzieniu. Za co — łatwo się domyślić. Zawsze miał słabość do ryzykownych przedsięwzięć. To wciągał kogoś w podejrzany interes, to brał „odpowiedzialność” na siebie, a potem szukał winnych. Zapłacił za to wszystko pełną cenę. A jego matka, moja teściowa, za każdym razem powtarzała: „To przecież jeszcze chłopak…”.

Gdy wyszliśmy z Markiem za mąż, nie mieliśmy wyboru — zamieszkaliśmy u mnie. Nie nalegałam, ale miałam mieszkanie po babci. Jednopokojowe, ale przytulne, jasne, z wysokimi sufitami. Dla nas dwojga starczało z nadmiarem. Marek był schludny, domowy. choćby na początku nie zostawiał mokrej podłogi w łazience i sam prał swoje skarpetki.

Minęły trzy lata. Urodziła się córeczka — cicha, jasnowłosa Zosia. Bałam się nieprzespanych nocy, histerii, wyczerpania. Ale Zosia okazała się aniołem. Spokojna, czuła. Wszystko z nią było proste.

Marek był dobrym ojcem. Tak, chciałabym, żeby zarabiał więcej, ale kto by nie chciał? Daliśmy radę. Natomiast moja teściowa, gdy została babcią, rozkwitła. Ciągle z prezentami, dziesięć telefonów dziennie. Wszystko robiła — szczególnie dla mnie. Najpierw myślałam, iż po prostu chce być bliżej wnuczki. Ale potem zrozumiałam — coś knuje.

Plan był prosty. Teściowa zaproponowała, byśmy z Markiem wprowadzili się do jej dwupokojowego mieszkania. A ona, „starsza babcia”, zamieszka w naszej kawalerce. Mówiła, iż będzie nam łatwiej, dziecko potrzebuje swojego kąta, więcej przestrzeni, no i pomoc babci pod ręką.

Słowami — idealne rozwiązanie. Ale był jeden warunek. Teściowa zażądała, byśmy z mężem formalnie dokonali zamiany. Czyli miałam przepisać swoje mieszkanie na nią. A to dwupokojowe, do którego mielibyśmy się wprowadzić, pozostałoby wyłącznie na Marka. Tylko na niego.

Na początku choćby nie zauważyłam podstępu. Dopiero gdy usiadłam i wszystko przemyślałam… zrobiło mi się strasznie. W przypadku rozwodu zostałabym z niczym: moje mieszkanie — jej, to, w którym mieszkam — jego. I wszystko zgodnie z prawem.

Nie wiem, czy to chytrość, czy przewidywanie, ale teściowa nie ustępuje. Nalega, naciska, używa każdego argumentu. Mówi nawet, iż jeżeli teraz odmawiam, to znaczy, iż już myślę o rozwodzie. A skoro myślę — to znaczy, iż nie kocham.

Marek słucha. Jest zdezorientowany. Rozumie, iż to ryzykowne, ale… matka przecież nie poradziłaby nic złego, prawda? Porozmawialiśmy poważnie. Powiedziałam: „Marek, jesteś moim mężem, ojcem Zosi. Tobie ufam. Ale twojej matce — nie. Nie chcę. Nie potrafię. Źle mi się robi na samą myśl.”

Odpowiedział, iż wszystko komplikuję. Że powinnam być elastyczniejsza, iż to tylko papiery. Że nic się nie zmieni i nikt nikogo nie porzuci. Ale ja wiem, jak to bywa. Dzisiaj — „nikt”, a jutro — „obcy ludzie”. I zostałabym z dzieckiem — bez dachu nad głową.

Zaproponowałam kompromis: zwykła zamiana — bez przepisywania, bez darowizn. jeżeli chcecie — żyjmy jak rodzina, bez tych papierowych gier. Ale teściowa odmówiła. Powiedziała wprost: „Nie ufam. A nagle się rozejdziecie — i połowa mojego mieszkania pójdzie tobie.”

Otóż to. Ona boi się o swoje, ale żąda mojego.

Teraz każdego dnia — nacisk. Marek narzeka, mówi, iż ma dość kłótni. Teściowa dzwoni, przekonuje. Wszystko pod płaszczykiem dobroci. A ja siedzę w swojej kawalerce, patrzę na śpiącą Zosię i myślę — czy jestem złą matką, skoro nie chcę oddać wszystkiego obcym?

Nie wiem, co robić. Rozwodzić się nie zamierzam. Ale oddawać mieszkania — też. Jestem zmęczona. To nie chciwość. Po prostu nie chcę zostać na bruku, jeżeli jutro wszystko się rozpadnie. Zbyt wiele takich historii widziałam.

Co byście zrobili na moim miejscu?

Idź do oryginalnego materiału