We Włoszech nigdy nie byłem (jeszcze) więc nie wiem, czy w ichniej Wenecji mają jakieś zamki. Ale za to byłem w naszej polskiej Wenecji i w tejże już zamki mają. A dokładniej to jeden zamek i to nie cały, a jego ruiny. Ale mają i ten fakt się liczy Więc wniosek z tego, iż nasza Wenecja jest troszku lepsza
Swoją drogą zamek w Wenecji nie „nażył się” zbyt długo jak na zamki, ale o tym później.
Z Chomiąży Mikołaj zechciał zamku, w zamku więzienie
Zamek w Wenecji powstaje około roku 1390 na zlecenie kasztelana nakielskiego Mikołaja Nałęcza z Chomiąży, zwanego diabłem weneckim. Aczkolwiek jego powstanie należy zawdzięczać Kazimierzowi Wielkiemu i jego „zostawianiu Polski murowanej”, ponieważ zamek ten został zbudowany w ramach podjętej przez wspomnianego wyżej króla akcji fortyfikacji Polski. W roku 1395 doszło do zatargu pomiędzy sąsiadami: Nałęczów i Grzymalitów. Skutkiem tego zatargu było częściowe zburzenie zamku.
Kiedy diabłu weneckiemu się zmarło, zamek w XV wieku przechodzi w ręce Pomianów.
Pod koniec wieku XIV zamek w Wenecji zostaje strawiony przez pożar a w drugiej dekadzie XIV wieku uszkodzony podczas oblężenia przez Grzymalitów.
Na skutek tych zniszczeń rokiem 1420 za sumę 270 grzywien nowym gospodarzem weneckiej warowni zostaje archidiecezja gnieźnieńska. Która to tworzy w tym zamku więzienie dla księży. Tutaj też wspomnę o kilku tutaj osadzonych, mianowicie w roku 1431 w lochu osadzono księdza Marcina za zabójstwo, ale ciekawsze jest osadzenie czwórki kobiet, kolejno Anna — żona dziedzica Pakości, Dorota — służka wspomnianej przed chwilą, nieznana mieszkanka Mielna, oraz Anastazja Toszkowa — pakoska mieszczanka. Całą tę czwórkę osadzono z powodu przyjęcia komunii pod dwiema różnymi postaciami, od tego samego plebana, uważano to za herezję. Więc dalszy los tych kobiet raczej każdy dopowie sobie sam. Ale wróćmy do tematu.
Dwóch prymasów zamek ulepsza, zagrożenie krzyżackie ustaje
Z fundacji prymasów Mikołaja Trąby i Wojciecha Jastrzębca warownia jest rozbudowywana, co czyni z niej główną siedzibę arcybiskupów na Pałukach. Zastąpił tym samym wysłużony i niezbyt obronny dwór w Żninie.
W latach 1435-36 Grzegorz z Osseku będący puszkarzem wspomnianych wyżej prymasów dostosowuje zamek do obrony artyleryjskiej pełnym bastejowym systemem. System ten był zespołem czterech bastei, w tym czasie w Europie tego nie znano, i stosowano tylko pojedyncze baszty. Przy okazji zbudowano w środku kaplicę, wzniesiono też inne budynku przy murze północnym. Rozbudowano przedbramię, oraz cały zamek otoczono jeszcze jednym murem.
W latach 1464-73 na zamku urzędował generalny starosta Wielkopolski Piotr Nałęcz z Szamotuł. Czyli można by rzec, iż zamek w Wenecji wrócił do rodu swojego budowniczego.
Kiedy zagrożenie ze strony zakonu krzyżackiego ustaje, arcybiskup Jakub z Sienna stwierdza, iż nie ma sensu utrzymywać zamku obronnego który zbytnio nie ma czego bronić i w roku 1479 go zburzono. Pozyskaną w ten sposób cegłę przeznaczono na rozbudowę prymasowskiego miasta Żnina. W kolejnych latach popada w dalszą ruinę. Wiekiem XIX zamek postanowiono wysadzić w powietrze, a kamienie wykorzystano w budowę drogi do Żnina. Z tego wniosek, iż zamek w Wenecji był jednym z dość nielicznych na Niżu Polskim siedzib obronnych, które zaczęto rozbierać już u schyłku średniowiecza.
W ten sposób uwolnię się o mąk piekielnych.
Na zamku w Wenecji jak na każdym zamku jest jakaś zjawa. Zjawa ta nie jest byle kim, tylko samym budowniczym zamku, czyli weneckiego diabła. Wiąże się z nim kilka legend, i niniejszym jedną z nich przytoczę.
Mianowicie Mikołaj Nałęcz gnębiąc swych poddanych zgromadził w zamku ogromne bogactwo. Pewnego dnia gdy na zamku wyprawiono huczną i wesołą ucztę, powszechną z tego powodu euforia zakończyła dość poważna burza. Nagle uderzył piorun zamieniając cały zamek w ruinę, a przy okazji zasypał właściciela i jego ogromne skarby.
Nocami w okolicy zamku było słychać brzdęk monet i jęki potępionego diabła weneckiego, który przez cały czas zasypany strzeże swych bogactw w zamkowych podziemiach. Wieść gminna niesie iż pewnego dnia jednemu z pastuszków pasących nieopodal kozy wpadła do zamkowego lochu czapka. Biadolił biedny na tym zdarzeniem niesamowicie, gdy nagle czapka wyleciała z lochu z powrotem w jego ręce, tylko teraz była wypełniona dukatami.
Innym razem ducha zobaczyła pewna młoda dziewczyna, przeraziła się niesamowicie. Wtem duch zaczął ja uspokajać i pokazał jej skrzynie ze skarbami, rzekł przy tym:
Zatrzymaj jedną z nich dla siebie, drugą daj na kościół, a resztę rozdaj ubogim. W ten sposób uwolnię się od mąk piekielnych.
Kiedy dziewczyna posłuchała zjawy zatrzęsła się ziemia i zasypała zamkowe podziemia, grzebiąc w nich ducha Mikołaja Nałęcza z Wenecji.
Legendy wersja druga, zamek jest przeklęty
Zamek we wsi zwanej Wenecją dawno temu był własnością rycerza, który za wszelką cenę pragnął zdobyć jak najwięcej bogactwa. W tym celu nie oszczędzał choćby sierot i wdów. Pewnego dnia kiedy służba weszła do jego komnaty zastała tylko martwego pana, i nic pozatym, po prostu wziął i umarł. A przy okazji zabrał ze sobą wszelkie swoje skarby.
Po pogrzebie wspomnianego wyżej rycerza każdy bał się po nim zamieszkać w weneckim zamku, albowiem nocą było słychać jęki, brzdęki łańcuchów i innne niepokojące odgłosy. Z czasem zamek opustoszał i popadł w ruinę.
Po wielu latach w okolicy zamieszkał bardzo bogaty starosta, który zaczął smalić cholewki do pewnej cnotliwej dziewczyny. Ta jednak będąc przerażona natarczywością tego “smalenia cholewek” umknęła w nocy do ruin zamczyska, miała bowiem nadzieję iż jej prześladowca da wiarę w legendy i nie odważy się podążyć jej śladem.
Ledwo co weszła do zamku, od razu zobaczyła światełko które kierowało się do podziemnej komnaty, kiedy za nim podążyła spotkała człowieka. Starego, wyniędzniałego człowieka który dał jej ręką znak by za nim poszła. Zeszla razem do podziemnych pomieszczeń zamku, pod ukute żelaznymi ćwiekami drzwi. Gdy starzec otworzył wspomniane drzwi, oczom zdumionej dziewczyny ukazały się skrzynie pełne kosztowności. Starzec wtedy rzekł:
Cnotliwe dziewczę, tobie zawdzięczam swe wybawienie. Musiałem bowiem tak długo strzec skarbów, aż przyjdzie tu do mnie prześladowana sierota, których tak wiele nękałem za życia.
Ten skarb należy do ciebie, ale możesz zatrzymać tylko jedną skrzynię; drugą oddaj sierotom i wdowom, a trzecią – najbliżej położonemu klasztorowi.
Dziewczyna opuściła podziemia ze skarbami i uczyniła zgodnie z zaleceniem starca. Niepokojące odgłosy dobiegające z zamczyska ucichły.
Historia po zburzeniu
Przez wiele lat po zburzeniu i wysadzeniu w powietrze zamek straszył swoimi runami okolicznych mieszkańców i przejezdnych. Pośród zwalisk gruzy sterczała jeszcze kilkumetrowa zachowana wieża z północno-wchodniego narożnika. Dopiero w roku 1968 Czesław Sikorski zainteresował się zamkiem w Wenecji o począł go badać. Badania te były powiązane z pracami odsłaniającymi resztki murów i zabezpieczeniem ich jako trwałą ruinę. Przy okazji badań znaleziono kilka monet polskich i krzyżackich z czasów Władysława Jagiełły i Kazimierza Jagiellończyka. To co odsłonięto można podziwiać dzisiaj i w sumie prezentuje się to dość okazale.
Tak mniej więcej było kiedyś
Za swojej świetności zamek w Wenecji otoczony był murem z głazów narzutowych, nadbuwanym w górnej części cegłą. Przedmurze otaczała fosa, a w północno-wchodnim narożniku znajdowała się czworoboczna wieża o boku 10m. Pełniła ona funkcję mieszkalne, oraz jednocześnie obronne. Była ostatnim punktem obrony. Baszta bramna znajdowała się pośrodku elewacji południowej. Wjazd do zamku prowadził od strony jeziora Biskupińskiego przez wysunięte przed lico murów przedbramie oraz most zwodzony. Wzdłuż zachodniego muru znajdował się prostokątny, piętrowy budynek mieszkalny. Sam zamek jest na planie kwadratu o boku 33.5 metra. Sprawy oblężenia zamku nie ułatwiała też jego lokalizacji pomiędzy trzema jeziorami.
Zapraszam na film i galeria
Rycina jak zamek mógł wyglądać pochodzi z www.zamki.bill.com.pl
Artykuł "Zamek w Wenecji, zamek weneckiego diabła" który właśnie przeczytałeś/aś pochodzi z serwisu Turystyka Niecodzienna. Zapraszam do pozostawienia komentarza.