„Spodoba ci się, mamo. To po prostu cud!“ – zachwycony powiedział Krzysztof.
„A nie znudzi ci się żyć z cudem?“ – ironicznie zapytała Elżbieta.
Elżbieta stała przy kuchence i nasłuchiwała. Kiedy żył jej mąż, zawsze gotowała obiad tak, by na jego powrót wszystko było gotowe. Mąż odszedł osiem lat temu. Teraz dokładnie w ten sam sposób czekała na syna wracającego z pracy.
W drzwiach zaskoczył zamek i z przedpokoju dobiegł głos Krzysztofa:
„Mamo, jestem w domu.“
„Słyszę“ – odparła Elżbieta i uśmiechnęła się.
„A co dziś u nas? Kotlety, smażone ziemniaki?“ – Krzysztof objął matkę i zajrzał przez jej ramię, wciągając nosem apetyczny zapach jego ulubionych ziemniaków z zieloną cebulką.
Elżbieta wyłączyła gaz, nakryła patelnię pokrywką.
„Masz dobry humor? Co się stało?“ – po odcieniach jego głosu potrafiła odgadnąć nastrój syna.
Krzysztof odsunął się.
„Mamo, żenię się.“
„Najwyższy czas. A czemu Basia do nas nie zagląda?“ – spytała Elżbieta, odwracając się twarzą do syna, wpatrując się w jego pochmurne oblicze.
„Żenię się z Halinką.“
I Elżbieta poczuła dreszcz w plecach. Syn od dawna był dorosły. Przytulał ją, okazywał czułość tylko w chwilach szczególnych wyznań lub radości.
„Obiiecujące imię. A co z Basią?“
„Basia wychodzi za mąż w sobotę. Nie chcę o tym mówić, mamo. Jedzmy.“
„Dobrze, iż ślub Basi nie wpłynął na twój apetyt. Umyj ręce.“
Elżbieta postawiła przed synem talerz z ziemniakami, usiadła naprzeciw, podpierając brodę dłonią, i patrzyła, jak je.
„A ta Halinka, kim jest?“
„To dobra dziewczyna. Sama się przekonasz. Chcę was poznać. W sobotę, na przykład?“ – Krzysztof przestał jeść i spojrzał na matkę. – „Halinka ci się spodoba, jestem pewien. To po prostu cud!“ – zachwycony powiedział Krzysztof.
Coś podobnego mówił kiedyś o Basi. Że ta wybrała bogatszego kandydata, Elżbieta dowiedziała się od jej matki, z którą chodziły do tej samej szkoły i przyjaźniły się, mając nadzieję, iż ich dzieci się ze sobą zwiążą. Spotkały się przypadkiem w sklepie, a tamta podzieliła się nowiną. Przeprosiła za wybór córki.
„Cudów za wiele nie ma. A nie znudzi ci się żyć z cudem?“ – ironicznie zapytała Elżbieta.
„Mamo, to nie śmieszne.“
„A ja się nie śmieję. Opowiedz o niej. Co w niej takiego cudownego?“
„Czemu tak się czepiasz tego słowa?“ – Krzysztof się zawahał. – „Jest nauczycielką, uczy w szkole polskiego i literatury, dopiero pierwszy rok. Poważna, oczytana. Dobrze mi z nią.“
„A rodzice?“
„Tata inżynier, mama w domu.“
„I przyjechała z…?“ – Elżbieta nie dokończyła, czekając, aż syn doda.
„A co za różnica, skąd?“ – oburzył się Krzysztof.
„Faktycznie. Więc nie stąd. Będziecie tu mieszkać?“
„Jeśli masz coś przeciwko, wynajmiemy mieszkanie.“ – Krzysztof zajrzał matce w oczy.
„Nie, skądże. Będę tylko szczęśliwa. Co ja tu sama będę robić? Będę czekać na wnuki. jeżeli się nie dogadamy, wtedy wynajmiecie.“
„Halinka nie chce się spieszyć z dziećmi, chce popracować, zdobyć doświadczenie.“
„Halinka nie chce, Halinka zdecydowała…“ – przedrzeźniała Elżbieta. – „No dobrze, zaproś na obiad swoje cudo.“ – Wstała od stołu i wyniosła pusty talerz do zlewu.
„Jesteś najlepszą mamą na świecie“ – Krzysztof też wstał.
„Mam nadzieję, iż o tym nie zapomnisz, jak się ożenisz.“
Elżbieta zmywała naczynia i rozmyślała. „Nauczycielka, więc wszystkie wieczory spędzi nad sprawdzaniem zeszytów, przygotowaniem do lekcji, a w weekendy będzie wyjeżdżać z klasą na wycieczki…“ – westchnęła. – „Jak gwałtownie Krzysztof wyrósł, już się żeni. Szkoda, iż mąż nie dożył.“
W sobotę od świtu Elżbieta czarowała w kuchni. Krzysztof długo przymierzał się przed lustrem, dobierając koszulę i krawat. Potem wyszedł po Halinkę.
Elżbieta próbowała sobie wyobrazić cudowną nauczycielkę, ale na myśl przychodziła jej tylko Barbara Brylska, która grała Halinę w „Ziemi Obiecanej“.
Halinka okazała się drobną, niską dziewczyną z długimi prostymi włosami i dużymi oczami. Nie można było nazwać jej piękną – spotkana na ulicy nie zwróciłaby uwagi. Jadła mało, powściągliwie chwaliła każdą potrawę. Wina tylko skosztowała. Krzysztof też nie pił, patrząc na nią.
„Nie krępuj się, Halinko“ – dodała otuchy Elżbieta.
„Zalękniona, boi się mnie. Pierwszy raz poznaje matkę narzeczonego“ – pomyślała. – „Co on w niej znalazł? A może żeni się na złość Basi? Ech, Basia, Basia…“
Dwa miesiące później odbył się skromny ślub. Przyjechali rodzice Halinki. Matka też drobna, zalękniona, małomówna. Ojciec żartował, opowiedział, iż jako nastolatek zakochał się w Halince z „Ziemi Obiecanej“, więc tak nazwał córkę.
„Postać filmową stworzyła Barbara Brylska. Lepiej byłoby córkę nazwać na cześć tej niezrównanej aktorki“ – nie powstrzymała się Elżbieta.
„Mówiłam mu to samo, ale nie posłuchał, zapisał córkę jako Halinkę“ – cicho powiedziała matka Halinki, spojrzała na męża, spuściła oczy i zamilkła na resztę wieczoru.
„A panią na cześć której królowej nazwali?“ – nie pozostawał dłużny ojciec.
„Gdyby. Rodzice chcieli syna, imię wymyślili wcześniej. Tak zostałam Elżbietą.“
Dziwna była to para. Ojciec pił, wychwalał córkę – mądrą i piękną. Matka jadła mało, milczała, siedziała wyprostowana, jakby połknęła kij.
Krzysztof pokazał rodzicom miasto. W prezencie przywieźli masę pościeli, koców… W sumie dali córce hojny posag w tradycyjnym stylu. Ojciec był głowąI w ten sposób, po burzliwych przejściach, rodzina odnalazła spokój, a Elżbieta w końcu uwierzyła, iż Halinka naprawdę kocha jej syna.