„Zakochasz się w niej, mamo. Ona jest po prostu niesamowita! – z entuzjazmem powiedział Ilia. – A czy nie znudzi się życie z cudownością? – ironicznie zapytała Aleksandra.”

newsempire24.com 2 dni temu

**Pamiętnikowy zapis**

„Spodoba ci się, mamo. Ona jest po prostu cudowna!” – wykrzyknął z entuzjazmem Adam.
„A nie znudzi ci się życie z cudem?” – odparła ironicznie Kinga.

Kinga stała przy kuchence, nasłuchując. Za życia męża zawsze gotowała tak, by obiad był gotowy na jego powrót. Minęło osiem lat od jego śmierci. Teraz w ten sam sposób czekała na syna.

W drzwiach zaskoczył zamek, a z przedpokoju dobiegł głos Adama:
„Mamo, jestem w domu”.
„Słyszę” – odparła Kinga i uśmiechnęła się.

„Co dziś na obiad? Kotlety i ziemniaki smażone?” – Adam objął matkę i zajrzał przez jej ramię, wciągając nosem zapach ulubionych ziemniaków z cebulką.

Kinga wyłączyła gaz, przykryła patelnię pokrywką.

„Dobry humor cię trzyma? Co się stało?” – Potrafiła odczytać nastrój syna po tonie jego głosu.
Adam odsunął się lekko.

„Mamo, żenię się”.

„W końcu. A dlaczego Ola do nas nie zagląda?” – Kinga odwróciła się, wpatrując w jego ściągniętą twarz.

„Żenię się z Kornelią”.
I Kinga poczuła dreszcz w plecach. Syn od dawna był dorosły. Przytulał ją, okazywał czułość tylko w wyjątkowych chwilach.

„Obiecujące imię. A co z Olą?”

„Ola wychodzi za mąż w sobotę. Nie chcę o tym mówić, mamo. Jedzmy”.

„Dobrze, iż weselsze plany Oli nie odbiły się na twoim apetycie. Umyj ręce”.

Postawiła przed synem talerz, sama usiadła naprzeciw, podpierając brodę dłonią, i obserwowała, jak je.

„A ta Kornelia – kim jest?”

„To dobra dziewczyna. Przekonasz się sama. Chcę, żebyście się poznały. W sobotę?” – Adam przerwał jedzenie i spojrzał na matkę. – „Kornelia ci się spodoba, jest po prostu cudem!”

Coś podobnego mówił kiedyś o Oli. Że wybrała bogatszego – Kinga dowiedziała się od jej matki, z którą chodziły do szkoły i przyjaźniły się, licząc, iż ich dzieci się ze sobą zwiążą. Spotkały się przypadkiem w sklepie, a tamta wyznała to z wyrzutem.

„Cudów nie powinno być za wiele. Nie znudzi ci się życie z cudem?” – Kinga uniosła brew.

„Mamo, nie śmieszne”.

„Nie śmieję się. Opowiedz mi o niej. Co w niej takiego wyjątkowego?”

„Czemu przyczepiłaś się do tego słowa?” – Adam zawahał się. – „Jest nauczycielką, uczy polskiego i historii, dopiero pierwszy rok. Poważna, oczytana. Dobrze mi z nią”.

„A rodzice?”

„Tata inżynier, mama zajmuje się domem”.

„I przyjechała z…?” – Kinga urwała, czekając, aż syn dokończy.

„Co za różnica, skąd?” – obruszył się Adam.

„Właśnie. Więc nie stąd. Będziecie tu mieszkać?”

„Jeśli masz coś przeciwko, wynajmiemy mieszkanie” – Adam spojrzał jej prosto w oczy.

„Nie, skądże. Będę tylko szczęśliwa. Co ja sama będę robić? Może doczekam się wnuków. jeżeli się nie dogadamy – wtedy się wyprowadzicie”.

„Kornelia nie chce się śpieszyć z dziećmi, chce najpierw popracować”.

„Kornelia nie chce, Kornelia postanowiła…” – przedrzeźniła Kinga. – „No dobrze, zaproś swoje cudo na obiad”. – Wstała od stołu i zabrała pusty talerz.

„Jesteś najlepszą mamą na świecie” – Adam też się podniósł.

„Mam nadzieję, iż o tym nie zapomnisz, gdy się ożenisz”.

Kinga zmywała naczynia, myśląc: *„Nauczycielka… Wieczory przy sprawdzaniu zeszytów, weekendy na wycieczkach… Jak gwałtownie Adam wyrósł. Szkoda, iż mąż tego nie dożył”*.

W sobotę od rana Kinga krzątała się w kuchni. Adam długo wybierał koszulę i krawat, w końcu wyszedł po Kornelię.

Kinga próbowała wyobrazić sobie tę „cudowną” nauczycielkę, ale przychodziła jej na myśl tylko postać z jakiegoś starego filmu.

Kornelia okazała się drobną dziewczyną o długich prostych włosach i dużych oczach. Nie była szczególnie piękna – na ulicy przeszłaby niezauważona. Jadła mało, każdą potrawę chwaliła zdawkowo. Wino tylko maczała ustami. Adam też nie pił, patrząc na nią.

„Nie krępuj się, Kornelio” – dodała Kinga otuchy.

*„Zestresowana, boi się mnie. Pierwsze spotkanie z przyszłą teściową… Co on w niej znalazł? Czyżby na złość Oli?”*

Dwa miesiące później wzięli skromny ślub. Przyjechali rodzice Kornelii. Matka – cicha, przygarbiona. Ojciec żartował, opowiadając, iż nazwał córkę tak przez sentyment do filmowej bohaterki.

„Ciebie też na cześć jakiejś królowej nazwali?” – odcięła Kinga.

„Gdyby. Chcieli syna, imię mieli gotowe. Tak zostałam Kingą”.

Dziwna para. Ojciec pił, wychwalał córkę. Matka milczała, sztywna jak patyk.

Po ślubie życie potoczyło się swoim rytmem. Kornelia wracała wcześniej z pracy i zamykała się w pokoju. Nigdy nie pomagała w gotowaniu ani zakupach. Kinga coraz bardziej się irytowała.

Pewnego ranka Adam źle zaakcentował słowo. Kornelia natychmiast go poprawiła. Zrobił to ponownie – znowu jej uwaga. Kinga milczała, ale bolało ją to.

Gdy Kornelia wróciła ze szkoły, Kinga podziękowała jej za „edukowanie” Adama, ale zasugerowała, by robiła to dyskretnie.

„Nie mogę słuchać błędów. Rani mnie to w uszy” – odparła zimno Kornelia.

„Twój ojciec też mówi niepoprawnie, a go nie poprawiasz”.

Kornelia wyszła bez słowa. *„Poskarży się Adamowi, iż jestem złośliwa”*. Tak się stało. Po kolacji Adam oznajmił, iż się wyprowadzają.

„Kornelia obraziła się na moją uwagę?” – spytała Kinga.

„A ty nie?”

„Nie. W końcu jestem najlepszą matką”.

Z początku Adam często słyszał od znajomych, ale odmawiał – Kornelia była zajęta. niedługo przestali dzwonić.

Kinga gotowała jak zawsze. Pewnego dnia Adam wpadł po książkę, poczuł zapach ulubionych ziemniaków i przełknął ślinę. Kinga podała mu talerz – jadł łapczywie. Zauważyła, iż schudł, stracił humor.

Dwa miesiące później wrócił z torbą.

„Pokłóciliście się?”

„Nie, mGdy w końcu stanęli przed sobą po trudnych próbach i błędach, zrozumieli, iż prawdziwy cud to nie doskonałość, ale wzajemna cierpliwość w codziennym budowaniu wspólnego świata.

Idź do oryginalnego materiału