Mam czterdzieści lat i zakochałam się. Naprawdę. Nie w rówieśnika, ani w mężczyznę z ugruntowaną karierą i doświadczeniem. Straciłam głowę dla chłopaka, który jest o piętnaście lat młodszy. I tak, zamiast szczęścia, dostałam zdradę, poniżenie i gorycz. Ale, Boże, jak bardzo go przez cały czas kocham…
Przed spotkaniem z Pawłem byłam kobietą, którą wielu nazwałoby sukcesem. Wysokie stanowisko, stabilne zarobki, dobre mieszkanie w Warszawie, córka Ania z pierwszego małżeństwa, która już chodziła do liceum. Rozwiodłam się z mężem z powodu ambicji — on chciał wyjechać do pracy w Portugalii, a ja właśnie dostałam awans i nie chciałam poświęcać kariery. Rozstaliśmy się spokojnie, bez skandali. I byłam choćby zadowolona: wolność, niezależność, wszystko pod kontrolą. Lata jednak mijały. Były przelotne romanse, ale nic poważnego. Minęło pięć lat i nie zauważyłam, jak w lustrze pojawiła się dojrzała kobieta z oznakami zmęczenia w oczach.
Aż na urodzinach wspólnego znajomego zobaczyłam jego. Pawła. Wysoki, wysportowany, z uśmiechem, który zaparł mi dech w piersiach. On też przyszedł sam. Flirtowaliśmy przez cały wieczór, a ja — nie wiem, co we mnie wstąpiło — zaprosiłam go do siebie na weekend. Córka była u ojca za granicą. Zostaliśmy sami. Wszystko się wydarzyło. I nie tylko raz. Zaczął przychodzić częściej. Raz u mnie, raz w hotelach. Paweł mieszkał z matką i siostrą — dziwne, ale wydawało mi się, iż wszystko jeszcze przed nami. Po kilku miesiącach przeprowadził się do mnie. Zamieszkaliśmy razem.
Straciłam głowę. Kupowałam mu drogie zegarki, ubrania, sprzęty. Starałam się we wszystkim dogodzić, byleby został. Był młody, piękny, pożądany. A ja coraz bardziej czułam, iż się starzeję. Jego siostra — Marta — często bywała u nas. Miła, troskliwa, dobrze dogadywała się z Anią. choćby zabraliśmy ją nad morze. Niczego nie podejrzewałam. Marta wydawała się niemal jak moja młodsza siostra.
A potem, pewnego dnia, postanowiłam zrobić niespodziankę. Wzięłam dzień wolny, nie mówiąc Pawłowi, i cicho wróciłam do domu. Usłyszałam… śmiech. Kobiecy i męski. Podeszłam do sypialni — i zobaczyłam ich. Pawła i Martę. Nago. W moim łóżku. Marta nie była jego siostrą. Była jego byłą. Albo obecną. Nie wiem. Po prostu zamarłam. On później mówił, iż mnie kocha, a z nią skończył już dawno. Ale wszystko widziałam! Błagał o wybaczenie, mówił, iż jest chora, iż groziła, iż sobie coś zrobi. Że nie może jeszcze zerwać z nią kontaktu. Że kocha mnie — tylko mnie.
Minęły trzy miesiące. Wciąż mieszka ze mną. Sprząta, gotuje, troszczy się. Ale ja mu nie wierzę. Nie mogę go wyrzucić — serce nie pozwala. Ale też nie mogę mu już ufać. Żyję w piekle wątpliwości. Patrzę na ekran telefonu i w każdej jego wiadomości widzę cień Marty. Nie wiem, jak dalej żyć. Czy potrafilibyście puścić wolno kogoś, kogo kochacie aż do bólu, choćby wiedząc, iż was zdradził?..