Zagubiony list

twojacena.pl 3 dni temu

-„Przeglądałem dziś stare rzeczy” – powiedział Stanisław Kowalski – „i zupełnie przypadkiem znalazłem na strychu list…”
-„Pamiętam, jak często pisałeś listy do mamy. Zwłaszcza przed świętami” – uśmiechnęła się Kinga, wypatrując nowych zmarszczek na twarzy ojca.
-„Tak, tylko iż ten list nie jest mój. Adres jakiś dziwny… Wieś Zawada. choćby znaczek cały. Ale nigdy nie mieliśmy tam żadnych znajomych!”

Stanisław podrapał się po głowie, próbując przypomnieć sobie, skąd u niego ten list. Właśnie dlatego zwrócił się o pomoc do córki. I nie pomylił się.

-„Tato, pamiętasz, jak opowiadałeś, iż kiedy się urodziłam, pracowałeś na poczcie? Może stamtąd, jeżeli to możliwe… Bo w Zawadzie naprawdę nikogo nie znamy, to wiem na pewno.”
-„Hmm” – Stanisław wpatrzył się w ścianę i po chwili klasnął w dłonie. – „No tak, ale ze mnie gapa! Właśnie. Wtedy złamałem nogę, a potem zgubiłem torbę pocztową. Dostałem choćby naganę i musiałem za tę torbę zapłacić. Osiemset złotych, jakby to było wczoraj.”
-„Ojej. Czyli ten list nigdy do niej nie dotarł?” – zainteresowała się Kinga.
-„Do kogo?” – Stanisław zmarszczył brwi.
-„No, do adresatki.”
-„Ach, tak! Właśnie, do niej!” – uśmiechnął się Stanisław. – „List był do kobiety.”

Ojciec i córka zamilkli. Każde myślało o swoim: Stanisław wspominał ciężki okres pracy na poczcie, a Kinga zastanawiała się, co jest w środku. Próbowała choćby prześwietlić kopertę latarką, ale przez gruby papier nie dało się odczytać liter. W końca przerwała ciszę:

-„Może powinniśmy go dostarczyć?”
-„Ale gdzie teraz?” – Stanisław natychmiast podjął rozmowę. – „Tam pewnie już nikogo nie ma. Dwadzieścia lat minęło, wszyscy dawno wyjechali. Albo pomarli, jak to bywa.”
-„A może jednak? Wiesz co, spróbujmy. To takie ciekawe. Może zmieniłeś komuś życie!” – Kinga delikatnie wyjęła kopertę z rąk ojca. – „Zawiozę cię. Jedziemy jutro rano!”

Ranek w Zawadzie powitał ich ciszą i spokojem. Kinga z ojcem przejechali czterdzieści kilometrów, zanim dotarli do celu. Letnia podróż dała im niezapomniane wrażenia.

Wąskie uliczki wsi były obce, ale współczesne drogowskazy pomagały odnaleźć drogę. Kinga, uważnie śledząc nazwy ulic, prowadziła samochód powoli. Stanisław rozglądał się z zainteresowaniem, próbując zapamiętać trasę.

-„O, tutaj, dom numer trzydzieści pięć” – Kinga zatrzymała się przy drewnianym płocie z misternie rzeźbioną furtką.

Na ich pukanie wyszła kobieta około sześćdziesięciu lat, z siwizną w ciemnych włosach i życzliwymi zmarszczkami wokół oczu. Przyjrzała się uważnie gościom, zastanawiając się, czy ich zna.

-„Dzień dobry!” – zawołała Kinga. – „Przyjechaliśmy w bardzo nietypowej sprawie. Dwadzieścia lat temu ten list miał trafić do pani, ale przez pomyłkę pozostał w naszej rodzinie. Niedawno go znaleźliśmy i postanowiliśmy oddać.”

Kobieta zmierzyła ich uważnym spojrzeniem, w którym wyraźnie widać było nieufność.

-„Jaki list?” – zapytała ostrożnie.

Kinga wyjęła z torebki pożółkłą kopertę i przeczytała:

-„Do Marii Nowakowskiej.”
-„Tak, Maria Nowakowska to ja” – odparła kobieta. – „Ale nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek czekała na list. A już na pewno nie dwadzieścia lat temu. Kto go wysłał?”

Wyciągnęła rękę, by spojrzeć na kopertę. Jej oczy gwałtownie przebiegły po adresie, ale imię nadawcy było jej zupełnie obce.

-„Wejdźcie do środka” – powiedziała nagle Maria, odsuwając się od furtki. – „Takich spraw nie rozmawia się na progu.”

Stanisław i Kinga, wymieniwszy spojrzenia, weszli na podwórko. Wszędzie panował porządek, jakby Maria całe życie czekała na gości.

W dziesięć minut później siedzieli przy niewielkim stole. Maria postawiła na nim czajnik i filiżanki.

-„Proszę się częstować” – rzuciła krótko.

Usiadłszy naprzeciw, otworzyła scyzoryk i delikatnie rozcięła kopertę. Kinga zaproponowała:

-„Może zostawimy panią samą z listem?”
-„Przecież i wam musi być ciekawMaria uśmiechnęła się lekko, patrząc na płonące w piecu resztki listu, i powiedziała: „Dziękuję wam za to, iż w końcu mogę zamknąć ten rozdział mojego życia”.

Idź do oryginalnego materiału