Zagubiona w czasie

newskey24.com 2 dni temu

Kasia zasnęła dopiero nad ranem. Gdy otworzyła oczy, pokój zalewało słoneczne światło, a przy łóżku stał Wojtek i uśmiechał się.

– Całą noc na ciebie czekałam. Gdzie byłeś?

– Moja mała, widzisz, nic mi się nie stało. Ubieraj się, pójdziemy gdzieś na śniadanie – powiedział Wojtek.

Na dworze było ciepło jak latem.

– Chcesz loda? – Nie czekając na odpowiedź, Wojtek podszedł do kiosku i kupił ulubione lody Kasi – krem brûlée w wafelku.

– Masz dobry humor. Wygrałeś w karty? – spytała Kasia, zlizując wierzch lodów.

– Nie zgadłaś. Wpadłem na pewien pomysł. I do jego realizacji potrzebna mi twoja pomoc.

– Ale nigdy mnie nie brałeś ze sobą. Co mam robić?

– Nic. Po prostu bądź przy mnie. Ale jeżeli nie chcesz, poradzę sobie sam.

– Nie, idę z tobą – pospiesznie zgodziła się Kasia.

– Wiedziałem, iż się zgodzisz. Możesz zacząć wybierać białą sukienkę – powiedział Wojtek z pobłażliwym uśmiechem.

– Naprawdę? Robisz mi oświadczyny? – ucieszyła się dziewczyna, zapominając choćby o lodach w ręce.

Żadnej kobiecie Wojtek nie pozwalał choćby wspominać o małżeństwie. Ale Kasia była wyjątkiem. Stała się jego talizmanem, przynosiła szczęście. Rok temu wyrwał ją z rąk trzech łobuzów.

Kasia mieszkała z matką w małym mieście. Po odejściu ojca matka zaczęła pić. Stało się jeszcze gorzej, gdy przyprowadziła do domu mężczyznę i oznajmiła, iż będzie z nimi mieszkał. Lokator patrzył na Kasię z nieukrywanym zainteresowaniem, a pewnego dnia próbował zaprowadzić ją do łóżka. Dziewczyna uciekła, wsiadła do pociągu i trafiła do dużego miasta.

Bez pieniędzy, bez rodziny. Co robić? Gdzie iść? Jej zagubiony wygląd przyciągnął uwagę grupy chłopaków, którzy kręcili się po dworcu w poszukiwaniu łatwego zarobku. Wszystko mogło się skończyć źle, ale na jej krzyk przybiegł Wojtek i odebrał ją napastnikom. Od tamtej pory byli razem.

Kasia zakochała się w Wojtku. Wysoki, wysportowany, dobrze ubrany, przystojny i uśmiechnięty – samym wyglądem budził zaufanie. Z nim czuła się bezpiecznie, choć Wojtek nie ukrywał, iż zajmuje się nie do końca uczciwymi sprawami. Ale nigdy jej w to nie wciągał.

Usiedli na ławce nad Wisłą. Lody gwałtownie topniały na słońcu, wafelek rozmókł, słodka woda spływała po dłoni i kapnęła na sukienkę.

– Kurcze! – Kasia zerwała się z ławki i odsunęła rękę, by nie ubrudzić się jeszcze bardziej.

– Po prostu je wyrzuć – leniwie mrużąc oczy w słońcu, powiedział Wojtek.

Kasia cisnęła rozmoknięte opakowanie do kosza, zlizała resztki lodów z ręki. *”Jaka ona jeszcze dziecinna”* – pomyślał Wojtek z czułością.

– Sprawa jest intratna, ale trzeba wszystko dobrze przemyśleć. Nie możemy się pomylić. Ludzie szybciej uwierzą parze narzeczonych niż mi samemu.

– Narzeczonych? – powtórzyła Kasia, siadając z powrotem.

– Przecież jesteś moją narzeczoną. – Wojtek objął ją, a ona przytuliła się do niego.

– Wczoraj przypadkiem dowiedziałem się o pewnej starszej pani. Nie ma nikogo. Mąż dawno nie żyje, a jedyny syn zginął kilka lat temu w misji wojskowej. Ciągle o tym zapomina i wieczorami czeka na niego z kolacją. Na palcu nosi pierścień, nigdy go nie zdejmuje. Myślę, iż ma więcej takich skarbów. Mąż nie był zwykłym człowiekiem.

– Chcesz ją okraść? – domyśliła się Kasia.

– Nie, nie chcemy hałasu. Sama nam je odda. Pojawimy się u niej jako wnuk z narzeczoną. Rozumiesz? Twoim zadaniem jest sprawić, by zapragnęła podarować ci swoje klejnoty na ślub.

Wojtek miał swoje zasady. Kasi zrobiło się żal staruszki. Jedno to oszukiwać bogatych urzędników, a co innego – samotną, ufną kobietę. Zamyśliła się.

– Kup skromną sukienkę, która na pewno się jej spodoba – nie zauważając jej wahania, powiedział Wojtek.

– A jeżeli się zorientuje? Nie pozna w tobie wnuka?

– Ma słabą pamięć, a syna nie widziała od lat.

Dwa dni później Wojtek z Kasią stali przed żelaznymi drzwiami na trzecim piętrze starej kamienicy. Wojtek jeszcze raz ocenił Kasię krytycznym wzrokiem i był zadowolony z jej skromnego wyglądu. On sam, jak zwykle, był elegancki i czarujący.

– Mniej mów, dobrze?
Kasia skinęła głową.

Wojtek nacisnął dzwonek. Za drzwiami rozległy się szurające kroki, zaskoczył zamek. Kasia spodziewała się zobaczyć staruszkę, ale przed nimi stała niska kobieta w staromodnej sukni z koronkowym kołnierzykiem. Siwe włosy spięte były spinką z czarną kokardą.

– Kogo państwo szukają? – spytała, mrużąc oczy.

– Panią, jeżeli to pani Helena Nowak. To może zabrzmieć dziwnie, ale jestem pani wnukiem – powiedział Wojtek poważnie.

– Nie rozumiem… – Kobieta zamrugała zdezorientowana. – Mój syn nigdy nie był żonaty.

– Możemy wejść? – Wojtek uśmiechnął się jednym ze swoich czarujących uśmiechów.

– Tak, oczywiście. – Helena ustąpiła im miejsca.

– Witam. Wyobrażałem panią właśnie taką. – Wojtek wszedł do środka i zatrzymał się przed powiększonym zdjęciem młodego mężczyzny w mundurze.

– Mama ma inne zdjęcie, jeszcze z czasów akademii. – Odwrócił się do Heleny.

– przez cały czas nie rozumiem…

– Jestem z Poznania. Syn pani tam studiował, prawda? Mama poznała go kilka miesięcy przed dyplomem. Kiedy wyjechał, okazało się, iż jest w ciąży. Nie pisał, nie dzwonił, nie wiedziała, jak mu powiedzieć. Nigdy nie mówiła mi o ojcu, myślała, iż ją porzucił. A teraz wyjawiła prawdę. Odnalazłem panią…

Helena westchnęła ciężko i usiadła, łzy zasłoniły jej oczy.

– Mój Krzysiu… – szepnęła.

– Mama nazwała mnie też Krzysztofem.

Kasia wpatrywała się w Wojtka. Kłamał tak przekonująco, iż choćby ona uwierzyła w tę historię. Helena również uległa jego urokowi. Pokazała im album ze zdjęciami syna.

Kasia oglądała fotKasia nagle odrzuciła album i powiedziała: „Nie możemy tego zrobić, ona jest taka sama jak moja babcia, która też nikogo nie ma,” a Wojtek, zamiast się wściec, spojrzał na nią długo i w końcu kiwnął głową, bo po raz pierwszy w życiu zrozumiał, iż prawdziwe bogactwo nie leży w złocie, ale w tym, by ktoś na nas czekał z herbatą, gdy wrócimy do domu.

Idź do oryginalnego materiału