Żagle 2022. Szczecin w blasku żaglowców

zaglowce.info 2 lat temu

Weekend od 19 do 21 sierpnia zapowiada się żaglowcowo. Wspaniałe jednostki znów zacumują u podnóża Wałów Chrobrego w Szczecinie. W zlocie Żagle 2022 weźmie udział kilkanaście jachtów i żaglowców. Przedstawiamy największe gwiazdy imprezy.

Krzysztof Romański, 18.08.2022 r.

Sierpniowy termin zlotu Żagle na stałe wpisał się do kalendarza szczecińskich imprez. Miasto jak zwykle zadbało o szereg wydarzeń towarzyszących na lądzie, nas jednak najbardziej interesuje to, co na wodzie. Organizatorom ze szczecińskiego Centrum Żeglarskiego udało się skomponować ciekawą flotę, składającą się z jednostek dobrze znanych i lubianych oraz takich, których jeszcze w stolicy Pomorza Zachodniego nie było. Bezsprzecznie najbardziej wyczekiwanym gościem wydarzenia jest niemiecki bark Gorch Fock, dla którego jest to pierwsza w historii wizyta w Szczecinie.

Gorch Fock / fot. Bunderswehr

Gorch Fock to dla Niemców żaglowiec-symbol. Szkoła życia i morskiego rzemiosła dla pokoleń niemieckich marynarzy. Powstał w 1958 roku w słynnej stoczni Blohm und Voss w Hamburgu, jako rozwinięcie planów przedwojennej serii barków, które po 1945 roku w ramach reparacji przypadły zwycięskim aliantom. Chodziło o, uznawane za bardzo udane, trzymasztowce: Horsta Wessela (obecnie to amerykański Eagle), Alberta Leo Schlagetera (dziś to portugalski Sagres) oraz Gorch Focka, który stał się radzieckim Towariszczem. Gdy od zakończenia działań wojennych upłynęła już ponad dekada, oficerowie odbudowującej się marynarki zachodnioniemieckiej coraz bardziej narzekali na brak żaglowca szkolnego. Podjęto więc decyzję o budowie nowej jednostki. Postanowiono trzymać się sprawdzonych wzorców – w hamburskiej stoczni zamówiono nieco tylko zmodyfikowaną wersję pierwotnego Gorch Focka. Nowy okręt, z długością całkowitą 89,32 metrów, jest dłuższy od pierwowzoru o ponad 7 metrów.

Nazwa Gorch Fock wzięła się od pseudonimu pisarza-marynisty Johanna Willhelma Kinau, który w 1916 roku zginął śmiercią marynarza, służąc na zatopionym podczas Bitwy Jutlandzkiej krążowniku Wiesbaden. Legendę jednostki budowały pamiętne rejsy (m.in. na Antarktydę) oraz uczestnictwo w wielkich zlotach i regatach. W latach 70. i 80. okręt uznawany był za najszybszy na świecie żaglowiec. Regularnie zajmował czołowe lokaty w Operacjach Żagiel, rywalizując najpierw z Darem Pomorza, potem Darem Młodzieży. Pięciokrotnie zdobywał prestiżowy Boston Teapot Trophy (w latach: 1965, 1967, 1968, 1969, 1983). choćby gdy pływał po dalekich oceanach, towarzyszył naszym zachodnim sąsiadom w codziennym życiu. W latach 1961-1990 był częstym gościem w ich portfelach. Można go bowiem było oglądać na odwrocie banknotów o nominale 10 marek.

Iskra II

Szkolna barkentyna Marynarki Wojennej to pierwszy okręt pod polską banderą, który okrążył świat. Wizyta ORP Iskra II na zlocie Żagle 2022 jest szczególna, ponieważ jednostka w tym roku obchodzi 40-lecie służby. O historii żaglowca opowiada przygotowana przez Centrum Żeglarskie (we współpracy z naszym portalem) wystawa, którą można oglądać na terenie imprezy. A jest to opowieść fascynująca, która rozpoczyna się w 1977 roku. Wówczas to wycofano z eksploatacji sędziwy szkuner ORP Iskra i Marynarka Wojenna pozostała bez szkolnego żaglowca. Tradycja pięciu dekad szkolenia pod żaglami była jednak na tyle silna, iż w gronie oficerów gwałtownie zaczęto mówić o potrzebie znalezienia alternatywy dla zezłomowanej jednostki. Daleko nie trzeba było szukać. W 1979 roku w Stoczni Gdańskiej im. Lenina rozpoczęła się budowa prototypowej barkentyny Pogoria dla Telewizji Polskiej. Zaprojektowany przez inżyniera Zygmunta Chorenia żaglowiec spodobał się wojskowym, którzy niedługo złożyli oficjalne zamówienie na bliźniaczą jednostkę. Względem prototypu miała się ona różnić szeregiem modyfikacji – m.in. przesunięto rufową nadbudówkę za bezanmaszt, na którym zmieniono ożaglowanie na bermudzkie. Inaczej rozplanowano pomieszczenia pod pokładem, inny kształt zyskała rufa, nieznacznie wydłużono kadłub, a siłownię wyposażono w mocniejszy napęd. Co ciekawe, postawiono warunek, by na okręcie nie stosować żadnych urządzeń z importu.

W Święto Niepodległości, 11 listopada 1981 roku uroczyście położono stępkę, a po bez mała czterech miesiącach – 6 marca 1982 roku – odbyło się wodowanie. Tempo iście ekspresowe, a trzeba pamiętać, iż równolegle gdańscy stoczniowcy budowali także fregatę Dar Młodzieży. Pierwsze podniesienie bandery na nowym szkolnym żaglowcu Marynarki Wojennej miało miejsce 11 sierpnia 1982 roku. Okręt przejął nazwę Iskra od poprzednika. Rolę matki chrzestnej powierzono Barbarze Zielińskiej, pracowniczce Wyższej Szkoły Marynarki Wojennej (obecnie Akademii MW) – uczelni, która stała się armatorem jednostki. Dowodzenie barkentyną objął kapitan Lech Soroka. Po dwóch latach zmienił go Czesław Dyrcz. To pod jego wodzą Iskra odbyła najważniejsze rejsy. W 1987 roku po raz pierwszy zawinęła do portu za Żelazną Kurtyną, debiutując w regatach The Tall Ships Races (wówczas pod nazwą The Cutty Sark Tall Ships Race) na trasie: Kilonia – Norrköping – Sztokholm – Ronne. Dwa lata później, w 1989 roku, żaglowiec zdobył Cutty Sark Trophy (dziś nagroda ta nosi nazwę STI Friendship Trophy) – najważniejsze wyróżnienie, którego zwycięzca jest wyłaniany w tajnym głosowaniu kapitanów wszystkich jednostek biorących udział w regatach.

Na pierwsze przekroczenie Atlantyku przyszedł czas w 1990 roku. Iskra odwiedziła Nowy Jork i Baltimore, została też odznaczona przez sekretarza Organizacji Narodów Zjednoczonych Medalem W Służbie Pokoju (In The Service of Peace), co samo w sobie było wyjątkowe, ponieważ jest on zwykle przyznawany żołnierzom za udział w misjach pokojowych. W 1992 roku okręt ponownie popłynął za wielką wodę, biorąc udział w wielkich transatlantyckich regatach Columbus upamiętniających 500. rocznicę odkrycia Ameryki. Razem z imponującą flotą OpSail (tak Amerykanie nazywają Operację Żagiel) Iskra znów zaprezentowała się na tle panoramy Manhattanu. Zawinęła też do Filadelfii i Bostonu.

ORP Iskra z okolicznościowym żaglem upamiętniającym admirała Unruga / fot. Krzysztof Romański

W latach 1995-96 jednostka, jako pierwszy okręt Marynarki Wojennej RP, okrążyła świat. Pretekstem do okołoziemskiej podróży był zlot Sail Indonesia, organizowany z okazji 50. rocznicy indonezyjskiej niepodległości. Marynarka Wojenna i załoga Iskry długo przygotowywała się do tej historycznej podróży, o której marzyły pokolenia admirałów. By zdobyć niezbędne doświadczenie, dowódca okrętu Czesław Dyrcz popłynął jako II oficer w rejsie dookoła świata na Darze Młodzieży (w latach 1987-1988). Miał okazję uczestniczyć w pamiętnych chwilach – przejściu pod żaglami pod Harbour Bridge w Sydney czy trawersie Hornu – i przyglądać się pracy jednego z najlepszych kapitanów, jakim był Leszek Wiktorowicz. Na to, by podążyć śladami białej fregaty przyszło jednak Iskrze poczekać jeszcze 7 lat. Rejs rozpoczął się 18 kwietnia 1995 roku w Gdyni. Opuszczający Polskę na 10 miesięcy okręt żegnały tłumy – rodziny, znajomi, ludzie morza oraz kompania reprezentacyjna z orkiestrą. Przybył choćby prezydent RP Lech Wałęsa, który osobiście oddał ostatnią cumę – szpring rufowy.

Trasa wyprawy wiodła przez trzy oceany drogą wokół trzech najbardziej na południe wysuniętych przylądków: Dobrej Nadziei, Leeuwin i Hornu, który Iskra minęła 27 listopada 1995 roku o godz. 10.33, w odległości zaledwie 18 kabli. Było to zwieńczenie niezwykle trudnej żeglugi przez Ocean Spokojny, który polskim żeglarzom postanowił pokazać swoją niespokojną twarz. W Wigilię 1995 roku Iskra – na Atlantyku, na wysokości Brazylii – zamknęła wielki krąg. Okrążenie świata zajęło jej 158 dni. Do portu macierzystego żaglowiec wrócił 10 lutego 1996 roku, w 70. rocznicę nadania Gdyni praw miejskich. Powitanie w zaśnieżonym basenie Prezydenta odbyło się przy siarczystym mrozie. Na maszcie jednostki powiewał długi, ponad 37-metrowy wimpel, symbolizujący pokonane 37 739,9 mil morskich, a pod bukszprytem zwisały obfite białe wąsy lodowych sopli.

Ostatni jak do tej pory przeskok oceanu żaglowiec zaliczył w 2004 roku – Iskra znów odwiedziła wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych. Od tamtej pory barkentyna odbywa krótsze rejsy, ograniczając się do akwenów europejskich. Obecnym dowódcą Iskry jest komandor podporucznik Michał Rębiś. W styczniu 2020 roku przejął obowiązki od Jacka Miłowskiego, który pełnił tę funkcję przez 13 lat.

Baltic Beauty jako szkuner / fot. Robert Hajduk

Baltic Beauty

Trzecim pod względem długości żaglowcem zlotu Żagle 2022 jest Baltic Beauty. Jednostkę zbudowano w 1926 roku w stoczni N.V. Capello w Zwartsluis w Holandii jako statek do przewozu żywych węgorzy Hans 2. W miejscu, w którym dziś znajduje się salon kapitański, zlokalizowany był wielki zbiornik, a w nim pływały ryby. Statek dysponował wówczas silnikiem parowym. W roku 1936 został sprzedany do Szwecji i przemianowany na jednostkę pod nazwą Sven Wilhelm – na cześć syna dyrektora nowego armatora. Nie zapłacono za nią pieniędzmi. Walutą tej transakcji było 25 ton węgorzy. Oczywiście żywych. Lata pracy i połowów nadwątliły jej budowę oraz piękno. W 1977 roku została wycofana ze służby. Na niszczejący wrak przyszłej „piękności” natrafił w 1978 roku jej późniejszy wieloletni właściciel – Victor Gottlow. Zdecydował się go kupić i – po długim remoncie – przekształcił w żaglowiec. Najpierw szkuner, a potem – od 2004 roku – w brygantynę.

Nowy armator na cześć swojej żony nazwał statek Dominique Fredion. Gdy jednak miłość pary zakochanych nieco ostygła, Gottlow postanowił poszukać bardziej neutralnego imienia i przemianował statek na Baltic Beauty. Warto zwrócić uwagę na galion, w którym na pamiątkę rybackiej przeszłości umieszczono węgorza, obejmującego rzeźbę kobiety.

W 2018 roku zarządzanie jednostką przejął dom armatorski POLSail z Gdańska. Właściciel Baltic Beauty poszukiwał bowiem kogoś młodszego, kto w jego imieniu będzie zajmował się działalnością operacyjną statku. Z czasem zdecydował się na sprzedaż. W efekcie Polska zyskała kolejny żaglowiec klasy A. 6 lipca 2019 roku na flagsztoku jednostki podniesiono biało-czerwoną banderę, a portem macierzystym stał się Gdańsk (wcześniej Ronneby). U obecnego na tej uroczystości Victora Gottlowa wzruszenie mieszało się z satysfakcją.

Po zmianie bandery przyszła kolej na zmianę koloru kadłuba. Nelsońskie malowanie na niebieskim tle zastąpiła szlachetna biel z pasem szarości na wysokości pokładu. Podobnie zresztą, jak na drugiej jednostce we flocie Domu Armatorskiego POLSail – Baltic Star. Z czasem zdemontowano reje i popularna BiBi znów stała się szkunerem.

Joanna Saturna

Czwartą gwiazdą zlotu Żagle 2022 jest dobrze znana w Szczecinie Joanna Saturna z Finlandii. Nieco mniejsza od opisywanych wyżej, mierzy 34 metry. Ma zdecydowanie najstarszy rodowód. Zbudowano ją w 1903 roku w stoczni braci Van der Windt we Vlaardingen. Pod holenderską banderą, z numerem burtowym VL74, służyła przez 24 lata jako lugier do połowy śledzi na Morzu Północnym. W 1927 roku statek został sprzedany do Niemiec i przechrzczony na Marie. Na przebudowanej na frachtowiec jednostce zainstalowano pierwszy silnik pomocniczy. Nowym portem macierzystym został Hamburg. Po drugiej wojnie światowej, w 1955 roku Marię kupili Norwegowie i nadali jej kolejną nazwę: Ran. Pod koniec lat 70. statek z Haugesund przeszedł do Bergen i wykorzystywany był głównie do transportu piasku. W 1996 roku jednostka ponownie zmieniła imię – tym razem na Fjordsand. Gdy w 2000 roku jej ówczesny właściciel i skiper Einar Hernar przeszedł na emeryturę, na zakup zdecydował się Fin Mikko Karvonen z intencją przebudowy na żaglowiec. W 2003 roku, jeszcze w trakcie remontu, z okazji stulecia jednostki, nowy właściciel przywrócił jej pierwotną, historyczną nazwę Joanna Saturna. W 2005 statek rozpoczął nowe życie pod białymi żaglami. Od tego czasu jest stałym gościem bałtyckich imprez żaglowcowych.

Bonawentura

Przy szczecińskich nabrzeżach zacumuje też Bonawentura. To jedyny w Polsce kecz o rzadko spotykanym takielunku zwanym Va Marie, z żebrowym gaflem. Jednostkę zbudowano w 1948 roku w Stoczni Północnej w Gdańsku (działającej wówczas pod nazwą Stocznia nr 3). Powstała jako drewniany, dębowy kuter rybacki typu MIR-20A, zmodyfikowanej wersji popularnego przed wojną kutra MIR-20. Dokumentację, jeszcze w czasie okupacji, opracował zespół inżyniera Wojciecha Orszuloka, późniejszego konstruktora licznych statków i jachtów, m.in. szkunera Zew Morza. Kutrów z tej serii zbudowano 16. Do dziś zachował się tylko jeden.

Bonawentura pod żaglami na Baltic Sail Gdańsk 2021 / fot. Krzysztof Romański

Jednostka weszła do służby 17 czerwca 1948 roku pod nazwą Arka 16, z numerem burtowym GDY-137. Dołączyła do floty Przedsiębiorstwa Połowów Morskich i Handlu Zagranicznego „Arka”. Miała 19,5 metra długości całkowitej, czterocylindrowy silnik i ożaglowanie pomocnicze typu kecz, o łącznej powierzchni 84 metrów kwadratowych. Jej załoga składała się z 14 osób. Z przystani w Basenie Prezydenta w Gdyni jednostka ruszała na bałtyckie łowiska w poszukiwaniu dorsza i śledzia. W 1950 roku kuter przebazowano do Ustki (numer burtowy UST-54), a rok później trafił do Władysławowa (WŁA-59). W 1961 roku w tamtejszym porcie zderzył się z innym kutrem. Na szczęście obyło się bez ofiar i większych uszkodzeń. W 1967 roku zakończyła jego kariera rybacka, ale za wcześnie było jeszcze na emeryturę. Przebudowany na portowy holownik, pod nieoficjalną nazwą Władek, został stałym rezydentem Władysławowa. W 1970 roku skreślono go z rejestru aktywnych jednostek. Przez cztery lata stał bezczynnie, w oczekiwaniu na kasację. Uratował go zapał młodego kapitana Krzysztofa Bussolda, któremu zamarzył się żaglowiec. Kadłub Władka przetransportowano na barce do przystani Akademickiego Klubu Morskiego przy Twierdzy Wisłoujście w Gdańsku. Tam zaczął się żmudny proces przebudowy, która rozciągnęła się na 20 lat! Przebudowy – dodajmy – realizowanej na przekór przeciwnościom i rachunkowi ekonomicznemu. W przeprowadzonej w 1975 roku ekspertyzie stanu technicznego statku napisano: „Odbudowa kutra jest nieopłacalna. Kadłub kwalifikuje się do rozbiórki. Przedstawia wartość złomową. Uzysk materiałów z rozbiórki – drewna opałowego i metali złomowych – nie pokryje kosztów rozbiórki”. Armator jednak postanowił spróbować. Realizacja młodzieńczych marzeń zajęła mu dwie dekady. W nagrodę, wiosną 1994 roku, już jako dojrzały kapitan, Krzysztof Bussold mógł stanąć za sterami imponującego 20-metrowego kecza sztakslowego, który nazwał Bonawentura. Jego pierwszym portem macierzystym została Gdynia, obecnym jest Gdańsk.

Radością z posiadania żaglowca właściciel chciał się dzielić. Jednym z jego pomysłów były rejsy z wychowankami domów dziecka i tzw. trudną młodzieżą. W żeglarstwie widział najlepszy sposób resocjalizacji. Stąd pomysł zorganizowania na Bonawenturze „Rejsu Młodych”. Pokład jednostki gwałtownie stanął otworem także przed artystami. Trójmiejska bohema znalazła tam idealne miejsce spotkań. Poetka Krystyna Lars, pisarz Stefan Chwin, poeta Bolesław Fac – to tylko niektórzy przyjaciele żaglowca. Na krótką przejażdżkę po Motławie na Bonawenturze wybrał się choćby noblista Czesław Miłosz.

Obecnym armatorem żaglowca jest spółka Błękitny Piotruś. Pod jej egidą statek przeszedł gruntowny remont w 2012 roku. Dziś jest klasycznym, rasowym żaglowcem, którego załoga nie obawia się wyzwań. W 2021 roku, płynąc pod dowództwem kapitana Michała Bielskiego, jednostka zrobiła furorę podczas Baltic Sail w Gdańsku prezentując się zgromadzonym na brzegach Motławy tłumom pod pełnymi żaglami.

Generał Zaruski / fot. Krzysztof Romański

Generał Zaruski

Przepiękny drewniany kecz gaflowy, flagowa jednostka miasta Gdańska, po raz kolejny odwiedza Szczecin. Zbudowany w 1939 roku w miejscowości Ekenas w Szwecji statek powstał na zamówienie Ligi Morskiej i Kolonialnej. Inicjatorem jego budowy był sam generał Mariusz Zaruski. Według założeń na bazie projektu jednostki powstać miało dalszych 9 bliźniaczych żaglowców, na których mogliby szkolić się polscy harcerze. Te ambitne plany pokrzyżował wybuch wojny. W 1946 roku jednostkę przeprowadzono na holu do Polski. Po wejściu do służby nadano jej imię Generał Zaruski. W 1950 roku nazwę zmieniono na Młoda Gwardia. Nazwisko słynnego generała wróciło na burtę dopiero 7 lat później. Statek był już wówczas pod kuratelą Ligi Obrony Kraju. W 1975 roku jako pierwszy polski żaglowiec dotarł do stacji badawczej na Hornsund na Spitsbergenie. W latach 80. odbywał rejsy z Bractwem Żelaznej Szekli – organizacją znaną z telewizyjnego programu Latający Holender.

Na początku XXI wieku wskutek kłopotów finansowych i braku remontów jednostka straciła klasę Polskiego Rejestru Statków. Wycofana z eksploatacji, przez kilka miesięcy 2003 roku cumowała w porcie w Jastarni. Wydawało się, iż lepsze czasy nadejdą po przekazaniu jej pod opiekę fundacji Polskie Żagle. Statek został przetransportowany do stoczni remontowej we Władysławowie, jednak po 2 latach wycofał się główny sponsor prowadzonych prac – Poczta Polska – i roboty utknęły w martwym punkcie. Nad żaglowcem zebrały się ciemne chmury. Pomocną dłoń wyciągnął Gdańsk, który pod koniec 2008 roku kupił statek za 150 000 złotych. Po niemal 4-letnim remoncie w Gdańskiej Stoczni Remontowa, 30 października 2012 roku na zrewitalizowanej jednostce podniesiono banderę. Uroczystość miała miejsce w Gdańsku, a obecnością uświetnił ją ówczesny prezydent RP Bronisław Komorowski. Długość całkowita Genrała Zaruskiego to 29 metrów. Załoga może maksymalnie składać się z 25 osób. Armatorem jednostki jest Gdański Ośrodek Sportu, a dobrym duchem statku kapitan Jerzy Jaszczuk.

Olander

Wspaniale utrzymany oldtimer budzi powszechny zachwyt w odwiedzanych portach – zarówno w Polsce, jak i za granicą. Zwraca uwagę piękną sylwetką, zielonymi burtami i brązowymi żaglami.

Rodowód statku sięga 1931 roku. Zbudowano go w stoczni N.P. Jensens Skibsværft w Esbjergu – największym rybackim porcie Danii. Nieprzypadkowo. Służył bowiem jako kuter do połowów na Bałtyku i Morzu Północnym. Po wycofaniu ze służby, w 1979 roku, trafił do Niemiec, w których przechodził z rąk do rąk. Nie miał szczęścia – jego kolejni właściciele bezskutecznie próbowali go wyremontować i przebudować na żaglowiec. Udało się dopiero na początku XXI wieku, a część prac wykonano w Polsce. Statek, który wówczas był już keczem gaflowym, nazwano Holz-Holz, od nazwy firmy ówczesnego armatora. Ten jednak popadł w finansowe tarapaty i pilnie zaczął szukać nabywcy żaglowca. Miał jednak pecha. Podczas slipowania jacht został poważnie uszkodzony. Podtopiony, w 2004 roku osiadł na dnie Regalicy niedaleko Szczecina. Tam niszczał, częściowo spłonął – prawdopodobnie podpalony przez wandali – był rozkradany. Właściciel zaproponował firmie państwa Aleksandry i Andrzeja Kocewiczów, zajmującej się budownictwem hydrotechnicznym, by kupiła i wydobyła wrak, przekonując, iż wartość ołowianego balastu i drewna opałowego pokryje ich koszty z nawiązką. Tak też się stało – transakcja doszła do skutku, ale po wyciągnięciu z wody widok żaglowca tak urzekł nabywców, iż ci postanowili go odbudować.

W latach 2008-2011 statek pieczołowicie, z dbałością o detale, odrestaurowano. W pracach brali udział szkutnicy ze Szczecina i Kołobrzegu. Dziś to jeden z najpiękniej odnowionych i utrzymanych oldtimerów. Nazwa Olander to akronim imion właścicieli (Ola i Andrzej). Portem macierzystym jednostki jest Szczecin. Jej długość całkowita to 23,5 m, a powierzchnia ożaglowania to 220 m kw.

Bryza H

Pierwotnie 23-metrowa jednostka nie miała nic wspólnego z żeglarstwem. Powstała na zamówienie Polskiego Ratownictwa Okrętowego jako kuter pomocniczy. Po drugiej wojnie światowej krajobraz polskiego wybrzeża, a zwłaszcza Zatoki Gdańskiej i Puckiej, usiany był wrakami statków i okrętów. Niektóre zatonęły w walce, inne – jak ogromny pancernik Gneisenau – zostały zatopione przez wycofujących się Niemców z premedytacją, np. by zablokować podejście do gdyńskiego portu. Usuwanie powojennych artefaktów trwało wiele lat i wymagało wielkich nakładów sił i środków. Wykonanie tych prac nie byłoby możliwe bez nurków. To właśnie dla nich powstał pomocniczy kuter holowniczo-nurkowy Pucka Bryza, który wybudowano w 1952 roku w Rybackiej Bazie Remontowej w Pucku. Statek miał drewniany kadłub o długości 18,44 metra, a sylwetkę jednostki dominowała dość wysoka nadbudówka znajdująca się na śródokręciu. Bryza, bo pod taką – skróconą – nazwą kuter ostatecznie wszedł do służby, mogła rozwinąć prędkość 9 węzłów i zabrać w rejs 6 osób. Jej portem macierzystym była Gdynia, w której siedzibę ma ówczesny armator – Polskie Ratownictwo Okrętowe.

Z czasem, gdy problem wraków nie był już tak palący, Bryza przejęła rolę kutra ratowniczego, którą pełniła do 1982 roku. Wycofany z eksploatacji statek rok później za symboliczną kwotę oddano Lidze Obrony Kraju. Nowy właściciel nie miał pomysłu na wykorzystanie jednostki. Postawiona przy Twierdzy Wisłoujście w Gdańsku Bryza niszczała. Pozbawiona opieki, była stopniowo rozkradana, a amatorzy napojów wyskokowych pod chmurką urządzili sobie w niej toaletę. W takim stanie statek zastał Waldemar Heisler, prawnik z Gdańska, którego ojczym uczestniczył w budowie Bryzy. LOK chętnie pozbył się problemu i sprzedał jednostkę. Rozpoczęła się żmudna, trwająca 16 lat, przebudowa kutra na żaglowiec. Prace trwały tak długo, bo armator prowadził je własnym sumptem w wolnym czasie. kilka brakowało, by jego plany nigdy nie doszły do skutku. Podczas przejścia z Gdańska do Gdyni jednostka bowiem… zatonęła. Na szczęście gwałtownie udało się ją podnieść z dna i dokończyć renowację.

Ostatecznie w 2000 roku Waldemar Heisler mógł z dumą pokazać światu nowy żaglowiec. Zdecydował się pozostać przy nazwie Bryza, którą rozszerzył o inicjał swojego nazwiska. Udało mu się stworzyć kecz o długości całkowitej 23,8 metra i wysokiej dzielności morskiej. Mocarną, położoną na środku nadbudówkę zastąpiła mniejsza, zlokalizowana w części rufowej. Na dwóch masztach statek nosi żagle o łącznej powierzchni 180 metrów kwadratowych. Jego portem macierzystym został Gdańsk, z którego wypływa w rejsy po Bałtyku. Regularnie bierze udział w okolicznych zlotach i imprezach żeglarskich, podczas których na krótkie przejażdżki zabiera choćby 28 osób. Na dalsze wyprawy na pokładzie Bryzy H może się wybrać 14 osób.

Zwiedzanie żaglowców

Żaglowce, które przypłyną do Szczecina (oprócz pisanych wyżej także niemieckie Victoria i Kattenturm) będzie można zwiedzać, a na niektórych (Baltic Beauty, Victoria, Kattenturm, Generał Zaruski, Bryza H, Bonawentura, Olander, Joanna Saturna) popłynąć w rejs. Bilety, które rozchodzą się jak ciepłe bułeczki, są do nabycia tutaj.

Mapka zlotu Żagle 2022 / mat. organizatora

Program imprezy można sprawdzić na stronie organizatora – tutaj.

Krzysztof Romański

18.08.2022 r.
Zdjęcie w nagłówku: Krzysztof Romański
Idź do oryginalnego materiału