Zagadkowy Stary Kufer: Dramat Więzi Rodzinnych

polregion.pl 2 dni temu

W małym miasteczku Krośniewice, gdzie wieczory pachną lipą, a stare domy skrywają tajemnice przeszłości, Wiesława Nowak siedziała w przytulnym salonie, wciągnięta w ulubiony telenowelę. Nagle ciszę przerwał skrzyp drzwi wejściowych, a serce staruszki drgnęło z zaskoczenia.

— Babciu, mam do ciebie sprawę — w progu stał jej wnuk Krzysztof, wysoki, z niespokojnym spojrzeniem. — Pamiętasz, mówiłaś, iż masz na stryżu walizkę, która tylko kurze zbiera?

Wiesława, oderwana od ekranu, wolno podniosła się z fotela, czując, jak niepokój ściska jej serce.

— Jaką walizkę, Krzysiu? — zdziwiła się, poprawiając chustkę.

— No tę, babciu, z rzeczami, które odłożyłaś na… no wiesz, na *tę* okazję — odpowiedział wnuk, nerwowo gładząc włosy.

— Tak, jest taka, ale co się stało? — głos Wiesławy zadrżał, ogarnęło ją złe przeczucie.

— Z walizką wszystko gra, niech sobie leży — pospieszył uspokoić Krzysztof. — Ale z twoimi oszczędnościami… to już gorzej.

— Co znaczy gorzej?! — wykrzyknęła staruszka, a jej oczy rozszerzyły się ze strachu.

— Zdewaluują się, babciu! — wyrzucił z siebie Krzysztof. — Ceny rosną jak szalone! A pamiętasz, jak chciałaś, żebym cię zawiózł w rodzinne strony?

— Pamiętam… — cicho odparła Wiesława, wciąż nie rozumiejąc, do czego zmierza.

— A mój grat ledwo zipie, babciu, na taką podróż nie wytrzyma! Kredytu bank mi nie da, mówią, iż mam historię jak z horroru…

— Wiem, wiem, iż brałeś te kredyty, ale niby spłaciłeś? O co ci teraz chodzi, Krzysiu? — staruszka wciąż łapała sens rozmowy.

— Odkładałaś na pogrzeb, ale sumę wymieniłaś taką, iż chyba nie na stypę, tylko na huczne wesele! Co, chcesz, żeby wszyscy się najedli, napili i tańce zorganizowali? To przecież nie impreza, babciu!

— Myślisz, iż na twój ostatni raz cię nie wyprawię po ludzku? — ciągnął Krzysztof. — Wyprawię, i jeszcze pomnik postawię, bo przecież tylko ciebie mam. Ale ja chcę, żebyś *teraz* żyła wygodnie. Nowe palto ci się należy, buty zimowe, jak pojedziemy w rodzinne strony, i w ogóle wszystko. A mi brakuje do nowego auta. Stare sprzedam, trochę dołożę, nie musi być luksus, byle jeździło. A jeszcze nad morze cię zabierzemy! Ja z Basią planujemy urlop, i ciebie ze sobą weźmiemy. Wiesz, jaka Basia świetna? Ożenię się z nią, tylko brakuje trochę grosza…

Wiesława słuchała wnuka w milczeniu. Krzysztof to porządny chłopak, tylko wiecznie z głową w chmurach. Jak coś wymyśli, to już musi być! To kupił drogą gitarę — miał fazę na muzykę — a teraz mówi, iż nie ma czasu. Starym gratem woził ludzi po pracy, ale teraz auto padło.

— Tylko nie rozumiem, Krzysiu, kto kupi ten twój złom? — dziwiła się babcia.

— A co ci to szkodzi, babciu? Znajdą się tacy co na części rozbiorą albo sami naprawią. A mnie nie opłaca się remontować — lepiej sprzedać i dołożyć. Więc dasz mi te swoje „pogrzebowe”?

Wiesława zamyśliła się. Krzysia wychowała od trzeciego roku życia. Jej córka, Elżbieta, jak tylko wyszła drugi raz za mąż, zaraz przyjechała:

— Mamo, niech Krzysio u ciebie pomieszka? Mnie i Zbyszkowi trzeba dom ogarnąć, potem go zabierzemy.

Ale Wiesława od razu wiedziała — nie zabiorą. Elżbieta urodziła córeczkę, Małgosię, i zaczęło się: asymetria fałdek, ząbki krzywo rosną, literki źle wymawia. Małgosię ciągano po specjalistach, a o Krzysia nikt nie miał głowy. Druga babcia rządziła i z wnuczką siedziała. U Wiesławy Małgosia bywała rzadko, jakby obca, unikała. Pewnie coś jej nagadali.

I tak zostało. Krzysztof chciał żyć tylko z babcią, a ona go pokochała jak własnego. Elżbieta trochę pieniędzy przysyłała, ale czy wyszło? Chłopak rósł jak na drożdżach. Wiesława oszczędzała na sobie, byle wnuk miał jak inni.

Był i trudny wiek, gdy Krzysztof niby dorosły, a rozum jeszcze dziecinny. Po szkole pracował, tu zachciał, tam chciał, a na wszystko brak. Kredytów narobił, stary grat kupił za grosze, dziewczyny woził. Ale później się ogarnął, harował na pełnej — w fabryce i po godzinach taksówkując. Długi spłacił, a od jakiegoś czasu wydoroślał. Znalazł Basię, mądrą, dobrą dziewczynę. Wygląda na to, iż to ona go ustatkowała. niedługo się pobiorą, i pewnie zamieszkają u Wiesławy.

Dogada się z synową, czy lepiej już do przodków odejść? Babcia wpatrywała się w twarz wnuka, szukając odpowiedzi. A jeżeli odda ostatnie grosze, a on ją oszuka? Choć emeryturę ma przyzwoitą, starczy. Starszym ludziom najważniejsze, żeby nie było przykro. A i warto jeszcze trochę pożyć, zobaczyć, jak ukochany wnuk rodzinę zakłada. Krzysztof teraz i zakupy robi, i czynsz płaci, o babcię dba. A ona się waha! Co ma być, to będzie — Krzysio nie zrobi jej krzywdy. A jeżeli zrobi… to znaczy, iż życie zmarnowała.

— Dobrze, Krzysiu, dam ci te moje oszczędności. Ale pamiętaj — to na twoim sumieniu! — zdecydowała się wreszcie Wiesława.

— Wszystko będzie super, babciu! — przytulił ją Krzysztof.

Nowe auto było cudo — wiśniowe, lśniące, iż aż oczy bolały! I nikt by nie powiedział, iż używane. Wiesława obchodziła je, cmokając:

— Jakie wygodne siedzenia! Prawdziwe cacko!

— Podoba się, babciu? — Krzysztof promieniał jak dziecko. — Wsiadaj, przejedziemy się!

Jechał ostrożnie, z troską. Podjechali pod galerię handlową.

— No to, babciu, wychodzimy! Czas na zakupy.

Wybrali palto — nie czarne, tylko bordowe, jak dla młodej. Buty, sukienkę, sweter.

— Starczy, Krzysiu, jak będziemy żyć? — martwiła się Wiesława.

— Babciu, dostałem premię za robotę. Nie przejmuj się,I tak oto Wiesława, zamiast zbierać na czarną godzinę, zaczęła odkładać na kolejne wakacje nad morzem.

Idź do oryginalnego materiału