**DZIENNIK**
Gdziekolwiek pojawiała się Danuta, zawsze przyciągała uwagę. Ubierała się tak, iż cały personel sklepu, w którym ta trzydziestoletnia, rudowłosa i pulchna kobieta pracowała jako kasjerka, ledwo powstrzymywał śmiech. Do tego uwielbiała słodycze. Przed kasą zawsze leżał woreczek z cukierkami.
Jej miłość do błyskotek i jaskrawych ubrań wyraźnie przeważała nad zdrowym rozsądkiem. Klienci często zamierali w bezruchu, widząc za ladą damę z wysoką, rudą fryzurą ozdobioną kokardkami, kolorowymi spinkami i wstążkami. Danuta zawsze nosiła niewiarygodnie krzykliwe bluzki (gdzie ona takie znajdowała?), szaliki i pierścionki na każdym palcu. Jak mówią: Karnawał trwa cały rok!.
Ale w jej charakterze było coś dobrego nie potrafiła się obrażać. Nieważne, jak ją wyśmiewano czy namawiano, by ubierała się normalniej i nie jadła tyle słodyczy, tylko machała ręką, błyszczącą od pierścionków, i wkładała do ust kolejnego cukierka.
Pracowała znakomicie. Szybko, uprzejmie, z uśmiechem i miłym słowem. Klient wychodził szczęśliwy, rozgrzany jej szerokim uśmiechem i życzeniami zdrowia, a przy następnej wizycie szedł prosto do jej kasy, gdzie lśniła rudowłosa, radosna kasjerka.
Ani jednej skargi, tylko podziękowania od klientów. Chwalono ją za pracę, ale odmawiała zmiany stylu. Trzeba było znosić jej dziwactwa.
Nikt nie wiedział, iż Danuta w sercu nosiła strach, a w torebce paralizator.
Pięć lat temu, późnym wieczorem, zaatakowała ją grupka nastolatków. Pobili ją, zabrali telefon, pieniądze i biżuterię. Pamiętała, jak w deszczu czołgała się do domu, ocierając krew i łzy. Było jej strasznie i boleśnie
Od tamtej pory zawsze miała przy sobie paralizator. Nikomu nie mówiąc o tym, co przeżyła, ukrywała strach pod warstwą wesołości i jaskrawych ubrań. Bała się młodych chłopaków i ciemności. Ale wszyscy uważali ją tylko za roztrzepaną dziwaczkę.
Aż pewnego dnia stało się coś niezwykłego.
W wolny dzień postanowiła przejść się po mieście, pooglądać nowe ubrania. Co innego ma robić samotna, niezależna kobieta? Musi się czymś zająć. Jechała autobusem, marząc o zakupach, gdy nagle wsiadło trzech młodych chłopaków.
Gdy autobus przejeżdżał przez opustoszały park, chłopcy zerwali się z miejsc.
Siedzieć cicho, suki! Portfele, telefony, biżuteria szybko! Bez ruchu, bo pożałujecie! Jeden przystawił nóż do szyi kierowcy, a dwaj pozostali zaczęli zbierać łup.
Przerażeni pasażerowie posłusznie oddawali swoje rzeczy. Danuta, zrozumiawszy sytuację, zlodowaciała z przerażenia. Stary, znajomy strach ścisnął ją za gardło. Kurczowo ścisnęła torebkę, próbując zapanować nad drżeniem.
W głowie wią