Zadzwonię do ciebie jutro

twojacena.pl 4 dni temu

Przyszłość już była wczoraj

Marek leżał na wznak. W zagłębieniu pod obojczykiem spoczywała głowa Jagody. Przerzuciła nogę przez jego biodro, dłoń przycisnęła do jego piersi, tuż nad sercem. Nasłuchiwał jej równych oddechów, rozkoszując się chwilą. „Tak mógłbym leżeć całe życie…” – pomyślał i przymknął oczy.

Drgnął, jakby ktoś szturchnął go w bok, i obudził się. Obok poruszyła się Jagoda.

— Co, już czas? — zamruczała przez sen.

Nie widział z kanapy okna, ale po tym, jak w pokoju zrobiło się ciemno, zrozumiał, iż już wieczór, dawno minął czas, by opuścić ich tymczasowe gniazdko. A tak nie chciało się…

Poznali się zbyt późno, gdy oboje już byli związani zobowiązaniami wobec rodziny i dzieci. Żyli od spotkania do spotkania, w męczącym oczekiwaniu na te słodkie godziny we dwoje. Marek mimowolnie westchnął, a Jagoda uniosła głowę.

— Już całkiem ciemne! — zawołała, błyskawicznie budząc się, i poderwała się z łóżka.
Tam, gdzie przed chwilą leżała jej dłoń, zrobiło się zimno. Była tuż obok, a jednak serce Mareka już bolało z tęsknoty i samotności.

— Wstawaj, musimy jechać. Co powiem mężowi?

— Prawdę. — Marek odsunął prześcieradło i też wstał.

Ubierali się w pośpiechu, nie patrząc na siebie. Jemu już było wszystko jedno, co czeka go w domu. Dawno pogodził się ze wszystkim. Miał dość kłamstw i ukrywania się. Ona jednak denerwowała się i irytowała, iż tak niefortunnie zasnęli, zmarnowali cenny czas.

— Powiedz, iż wstąpiłaś do sklepu, spotkałaś przyjaciółkę, dawno się nie widziałyście, zagadałyście — podsunął pomysł Marek.

— On zna wszystkie moje przyjaciółki. Może do którejś zadzwonić. — Jagoda uparcie unikała jego wzroku.

— Wymyśl kogoś z przeszłości, ze szkoły, z uczelni. Nie przyjaciółkę, taką dawną znajomą.

— A co ty powiesz swojej żonie? — Jagoda przestała zapinać guziki bluzki i wpatrzyła się w niego.

Podszedł do niej, objął, zajrzał w oczy.

— Dawno już mnie o nic nie pyta, pewnie domyśla się wszystkiego. — Marek zaczął całować Jagodę, a ona odprężyła się w jego ramionach.
Ciemność gęstniała, otulała ich niewidzialnym całunem, jakby nie chciała ich puścić.

Jagoda delikatnie, ale stanowczo odsunęła go.

— Tak nigąd nie wyjdziemy — powiedziała, pospiesznie dopinając bluzkę.

Marek chciał coś powiedzieć, uspokoić ją. Setki razy proponował, by powiedzieć prawdę mężom, żonom, wyrwać się z zAle teraz, gdy trzymał jej dłoń w swoim, wiedział, iż choćby najciemniejsza noc musi kiedyś minąć, a oni – wbrew wszystkiemu – wciąż mieli przed sobą jutro.

Idź do oryginalnego materiału