«Zacznę działać — żeby nikt nie zyskał!» Co zrobiła babcia, gdy podejrzewała dziadka o romanse

twojacena.pl 5 dni temu

„Wstanę, żeby nikomu nie dostał się!” Jak babcia Halina podniosła się z łóżka, gdy podejrzewała dziadka Tadka o romans

Babcia Halina bardzo osłabła. Nie miała siły mówić, wstać, a choćby spojrzeć przez okno. Leżała odwrócona do ściany, jakby już wszystko dla siebie postanowiła. Jej mąż, dziadek Tadek, jak zwykle wszedł do domu, zagotował czajnik, zaparzył aromatyczną herbatę – zapach rozniósł się po całym domu, jak za dawnych czasów. Chciał dodać otuchy ukochanej, ale usłyszał od niej coś zupełnie innego, niż się spodziewał.

– W szafie leży moja sukienka – szepnęła Halina. – I chusteczka, w której trzeba mnie na ostatnią drogę odprowadzić… Tylko nie pomyl, jest w osobnej torebce…

– Co ty wygadujesz?! – wybuchnął Tadek. – Znajdę twoją sukienkę! Ale wiesz, kogo spotkałem pod sklepem? Jadwigę! Jak się wystroiła! Aż oczy mi się rozbiegły. Podchodzi do mnie i mówi: „Nie chcesz się ze mną przejść, Tadeuszu?” Co ty na to, co?

I wtedy stał się cud. Babcia Halina jednym ruchem zrzuciła kołdrę, gwałtownie usiadła, a potem – wstała! Powoli, ale stanowczo podeszła do szafy.

Tadek zastygł z kubkiem w ręce.

A wszystko zaczęło się wcześniej, gdy Iza i Kasia, dwie pielęgniarki, siedziały na nocnym dyżurze w wiejskiej przychodni. Było cicho, pacjenci spokojnie spali, a kobiety postanowiły obejrzeć ulubiony film o miłości.

– Ile razy oglądam – a nigdy się nie nudzi – uśmiechnęła się Kasia.

– Ja za każdym razem myślę o moich babci i dziadku. Moja babcia Halina i dziadek Tadek – jak z filmu. Ich miłość też jest prawdziwa…

Iza opowiadała, jak babcia zawsze gderała na dziadka, a on tylko się uśmiechał:

– Ciągle mnie krytykujesz, za co? Inni piją, hulają, a ja u ciebie złoty!

Na co babcia Halina natychmiast ripostowała:

– Złotym się zrobiłeś dopiero na emeryturze, a wcześniej to dopiero był hulaka!

Gdy babcia się położyła, wszyscy myśleli, iż to coś poważnego. Oboje z dziadkiem mieli już ponad osiemdziesiąt lat. Przyjeżdżali lekarze, dzieci ze ściągnęły prywatnego specjalistę. Ale wyniki dobre, ciśnienie w normie, temperatura jak u astronauty. A Halina wciąż leżała, nie patrzyła w oczy, odmawiała jedzenia.

– Nic mi nie smakuje – szeptała. – Apetytu nie mam. Już… pora…

Dziadek Tadek krążył wokół niej jak zaczarowany.

– Herbatki z cytrynką? – proponował.

– Nie…

– No to choć owsianki! Sam ugotowałem!

Babcia tylko odwracała się do ściany. Ale jednak dla niego zaczęła jeść po trochu – łyżkę owsianki na wodzie.

Pewnego dnia dziadek wyszedł z domu, nasunął czapkę. Halina słabo uniosła się na łokciach:

– Gdzie idziesz?

– Zaraz wracam – burknął.

I poszedł do Zofii – miejscowej znachorki. Dała mu ziół, szepnęła do ucha, jak „przywrócić do życia” ukochaną.

– Wszystko zadziała – powiedziała – jeżeli dobrze to zrobisz.

Dziadek wrócił, zaparzył te zioła, a herbata miała taki aromat – cały dom pachniał! I wtedy babcia Halina znów zaczęła:

– W szafie leży moja sukienka… Na pogrzeb…

Ale dziadek niespodziewanie rzucił:

– A Jadzię widziałem pod sklepem! Tak się wystroiła! Mówi, wiosna, ptaszki śpiewają, spacerować się chce. I zaproponowała, żebyśmy poszli razem. Wyobrażasz sobie?

Jadwiga była jego pierwszą miłością. Kilka razy wychodziła za mąż, ale owdowiała i teraz często mrugała do Tadka. Mówiła, iż szczęście przegapił, iż mogło być inaczej…

Babcia Halina znała te jej słówka. I choć Tadek zawsze zaprzeczał, wątpliwość w niej została.

A dziadek dodał jeszcze:

– I Krystynę spotkałem! W nowym płaszczu, usta umalowane, oczy błyszczą. Mąż jej – stary dziad, a ona – kobieta jak ogień!

I wtedy babcia zrzuciła kołdrę, zeszła z łóżka i z oburzeniem podeszła do szafy.

– Nie zapomniałem o twojej sukience, nie martw się. Będziesz najpiękniejsza – powiedział spokojnie dziadek.

– Jaka śmierć? – warknęła Halina. – choćby wyjść nie mam w co! Mól zjadł płaszcz, czapka stara, chustki – wszystkie do wyrzucenia!

– Przecież sama mówiłaś – nic mi nie potrzeba, i tak…

– A teraz chcę nowe! – oświadczyła i zaczęła z furą wyciągać graty z szafy.

– Jadzia i Krysia pewnie już czekają. Myślą, iż ja padnę? A ja wstałam! Gdzie ta twoja kartoflanka? Jeść mi się chce. I herbatę podawaj, tę pachnącą!

Od tego dnia Halina znów chodziła po domu, sprzątała, choćby gderała jak dawniej. Gdzie się podziała jej „niemoc” – nikt nie zrozumiał.

Dziadek kupił jej nowy płaszcz, czapkę i choćby wiosenną chusteczkę. Teraz babcia Halina chodzi po wsi – jak królowa! Dziadek obok idzie zadowolony, uśmiecha się chytrze, jakby wiedział, kto kogo tak naprawdę przechytrzył.

– Patrzcie na niego! – narzekała babcia córce, która przyjechała tydzień później. – Ja jeszcze ledwie żyłam, a on już z babami się umawiał! Jadzia, Krysia – wiejscy amanci! Nikomu go nie oddam! Na złość wszystkim wstałam – i żyć będę długo, jasne?

Tej samej nocy Iza i Kasia skończyły oglądać film. Potem siedziały i gadały. Noc długa, do końca dyżuru jeszcze daleko.

– Cudowni są twoi dziadkowie! – uśmiechała się Kasia. – Prawdziwa miłość.

– Już złote gody mieli. A do diamentowych niedaleko – powiedziała z dumą Iza. – Oczywiście, starość nie radość, ale trzymają się. I co najważniejsze – kochają się.

– A babcia Halina pewnie boi się, iż dziadek do innych rąk ucieknie?

– Oczywiście! – zaśmiała się Iza. – Ale niepotrzebnie. On u niej – wierny jak pies. Ale motywację ma – niech żyje!

I obie wybuchnęły śmiechem – szczerym, ciepłym, takim, jak tylko można się śmiać, gdy za plecami lata, ale w sercu wA potem, jakby tego było mało, dziadek Tadek ukląkł nagle przed babcią Haliną z pudełkiem pierścionków i szepnął: „No to co, kochanie, może przy okazji odnowimy też przysięgę małżeńską?”.

Idź do oryginalnego materiału