Za każdym razem, kiedy teściowa przyjeżdża do Marii, potrafi siedzieć tygodniami, rządzić wszystkimi i wszystko organizować po swojemu. Najgorsze, iż teściowa nigdy nie mówi, kiedy wróci do domu. Marię to zmęczyło i postanowiła z nią poważnie porozmawiać

przytulnosc.pl 3 dni temu

Maria już dawno przyzwyczaiła się do tego, iż teściowa, Anna, często przyjeżdża do nich bez uprzedzenia, jakby uważała, iż to jej obowiązek – pomagać.

To było trudne. Zwłaszcza kłopotliwe, gdy Anna przyjeżdżała i nie mówiła, kiedy pojedzie, ani jak długo zostanie.

Pewnego ranka, kiedy Maria, jak zwykle, śpieszyła się do pracy, jej mąż Stanisław wszedł do kuchni z ponurą miną. Na podłodze stała skrzynka z ziemniakami, a obok ciężka torba wypełniona słoikami z przetworami.

– Znowu? – zapytała Maria, gwałtownie wkładając buty.

– Mama przywiozła. Znowu – westchnął Stanisław, spoglądając na kuchnię. – I jak zwykle nie powiedziała, kiedy jedzie do siebie.

Maria tylko westchnęła. Doskonale wiedziała, iż jej teściowa znów przyjechała bez uprzedzenia i znowu będzie przemeblowywać im dom po swojemu.

Przypomniała sobie poprzednie wizyty teściowej: jak ją drażniły niekończące się rady i sugestie, co należy zmienić w ich domu, co zrobić z dziećmi, gdzie lepiej kupować produkty i za jaką cenę.

Tym razem nie było inaczej. Następnego dnia rano, gdy Stanisław wyjechał do pracy, Maria została w domu z dwójką małych dzieci. Ścierała kurz z parapetu, kiedy do pokoju weszła teściowa.

Jak zwykle, nie zwracając uwagi na delikatne sygnały, iż Maria wolałaby zostać sama, Anna rzuciła:

– Ojej, znowu tu nie posprzątaliście. Jak można żyć w takim bałaganie? – Usiadła na kanapie i zaczęła rozglądać się po pokoju. – Przywiozłam wam ziemniaki, warzywa, ogórki kisiłam! Trzeba je gdzieś ustawić, żeby się nie zepsuły.

Maria skinęła głową. Od dawna zrozumiała, iż zaprzeczanie czy dyskutowanie z teściową nie ma sensu.

Rady i rozkazy teściowej były tu prawem, a Maria z mężem musieli je wypełniać.

– Mamo, mogłabyś chociaż powiedzieć, kiedy wrócisz do siebie? Nigdy nie mówisz, ile u nas zostaniesz – poprosiła Maria, starając się zachować uprzejmy ton, choć wewnętrznie czuła, iż jej cierpliwość się kończy.

– Ach, znowu o to pytasz, córuś? – westchnęła Anna. – Przecież nie przyjechałam tak sobie, tylko żeby wam pomóc! Sama zobacz, ile smacznych i potrzebnych rzeczy przywiozłam! Pomidory, ogórki, dżem! I jeszcze fasolę przywiozłam. Przecież pewnie jej nie kupujesz w sklepie, bo drogo… Ja wam daję za darmo.

– Dziękuję, ale moglibyśmy wszystko kupić w sklepie. Byłoby nam wygodniej, gdybyś przynajmniej mniej więcej powiedziała, na jak długo przyjechałaś. To trochę dziwne, iż nic nie mówisz – odpowiedziała Maria, czując, iż musi wyznaczyć jakieś granice.

Ale Anna nie odpuszczała. Dalej wyciągała słoiki z przetworami z wielkich toreb, przekonując Marię, jak bardzo wszystko to potrzebne w gospodarstwie i jakie oszczędności daje.

Kiedy Stanisław wrócił z pracy, znowu zobaczył ziemniaki i słoiki z konfiturami, a jego mama uśmiechnęła się z zadowoleniem.

– Mamo, a kiedy planujesz wracać do siebie? – zapytał, starając się brzmieć łagodnie, choć w jego głosie czuło się napięcie.

– Znowu o to pytacie? Co, chcecie mnie wygonić? Może już wam się znudziłam? – Anna spojrzała na syna z wyrzutem.

– Mamo, chcemy tylko wiedzieć. To nie znaczy, iż chcemy, byś wyjechała, ale musimy jakoś planować nasze sprawy – próbował tłumaczyć Stanisław, jednak bez powodzenia.

Tymczasem Anna wciąż przeglądała ich rzeczy, ingerując w każdy detal domowego życia. Narzucała im swoje reguły, które w jej mniemaniu były idealne. jeżeli uznała za konieczne sprawdzenie szafy, robiła to bez pytania. Maria wytrzymywała, ale z każdą kolejną wizytą coraz trudniej jej było zachować spokój.

Dzieci wymagały uwagi, a tutaj jeszcze teściowa wprowadzała swoje zasady. Za każdym razem, gdy przyjeżdżała, Maria czuła, iż swobody w domu jest coraz mniej.

W końcu, podczas kolejnej wizyty, Maria nie wytrzymała.

– Mamo, rozumiem, iż chcesz nam pomóc, ale naprawdę możemy sami ze wszystkim sobie poradzić – powiedziała, kiedy Anna zaczęła się rozwodzić nad tym, jakie warzywa powinni sadzić w ogrodzie i jakie pomidory są „najwłaściwsze”.

– Przecież ja wam tak ułatwiam życie! A wy wcale tego nie doceniacie! – odpowiedziała oburzona teściowa. – Naprawdę nie jest wam głupio tak mnie prosić o wyjazd?

Maria, biorąc głęboki oddech, odparła:

– Doceniamy twoją pomoc, ale chcemy zachować trochę prywatności. Czy nie mogłabyś uszanować naszych granic?

Anna na chwilę zamilkła, po czym ciężko westchnęła:

– Dobrze. Ale jeżeli pojadę, to i tak zostawię wam te pomidory i ogórki – dodała, wstając i kierując się do kuchni.

Maria poczuła, iż nie osiągnęła zbyt wiele, ale przynajmniej dała do zrozumienia, iż ma prawo do własnej przestrzeni.

Po kilku dniach, kiedy Anna wreszcie się zebrała, powiedziała:

– Zdecydowałam, jadę do siebie. W domu na wsi mam mnóstwo pracy. Do zobaczenia następnym razem!

I choć Maria była jej wdzięczna za przywiezione jedzenie i pomoc, nie mogła ukryć, iż pobyt teściowej bardziej przypominał test wytrzymałości niż prawdziwą pomoc.

Teściowa do końca nie zrozumiała, iż naprawdę uprzykrza życie dzieciom, gdy tygodniami może siedzieć u nich i rządzić wszystkimi. A Maria wciąż nie wie, jak wytłumaczyć teściowej, iż powinna chociaż sygnalizować, kiedy przyjeżdża i mniej więcej mówić, jak długo potrwa wizyta.

Jak adekwatnie powinna zachować się synowa?

Idź do oryginalnego materiału