Za czysto dla młodej mamy: lekcja od teściowej

newsempire24.com 1 tydzień temu

Za czyste dla młodej mamy: lekcja od teściowej

Hanna Kowalska wpadła do domu synowej bez zapowiedzi. Ewa powitała ją z córeczką na rękach, próbując ukołysać malutką.
— Nie śpi? — zapytała teściowa.
— Nie — westchnęła Ewa.
— A ty sama kiedy ostatnio spałaś? — zmrużyła oczy Hanna.
— Nie pamiętam… Tylko na rękach się uspokaja — cicho odpowiedziała Ewa.
— Daj mi wnuczkę, przejadę się z nią autem, zaraz zaśnie. Za dwie godziny wrócimy. A ty się prześpisz, odpoczniesz!

Ewa się wahała, ale zmęczenie wygrało. Oddała dziecko, spojrzała za odjeżdżającym samochodem i… zamiast iść spać, zabrała się za sprzątanie. Zbierała porozrzucane rzeczy, myła naczynia, włączyła pranie, szorowała łazienkę, odkurzała podłogę. choćby upiekła sernik — przecież nie wypada witać teściowej i teścia z pustymi rękami, zaraz wrócą.

Hanna nie była ani władcza, ani niegrzeczna — po prostu stanowcza, z cichym, pewnym głosem. choćby „dziękuję” brzmiało u niej jak rozkaz.

Niska, szczupła, o ciemnych włosach i bladej cerze — ale jej spojrzenie sprawiało, iż człowiek prostował plecy mimowolnie. Ewa zawsze starała się zrobić dobre wrażenie. choćby o ciąży powiedziała najpierw teściowej, nie swoim rodzicom.

Wyszła za mąż młodo, w wieku dwudziestu lat. Jej mąż, Krzysztof, to kolega z klasy, przyjaciel z dzieciństwa. Rodzice z obu stron kupili działkę, postawili dom, na wesele mieli już własne gniazdko. Klucze wręczyli uroczyście, mówiąc:
— Mieszkajcie długo i szczęśliwie.

Rodzina była naprawdę zżyta. Relacje z teściami układały się dobrze, choć z lekkim napięciem — Ewa czuła, iż jest oceniana.

Po narodzinach córeczki Zosi wszystko się zmieniło. Dziewczynka była marudna, źle spała, mleka zaczęło brakować — Ewa prawie nie jadła, tylko biegała po domu. Wyglądała na wykończoną. Pomoc oferowali zarówno jej mama, jak i teściowa, ale Ewa dumnie odmawiała — myślała, iż „musi dać radę sama”.

Wstydziła się pokazać zmęczenie, zawsze sprzątała przed wizytą rodziny. choćby szafki porządkowała — wstyd byłby straszny, gdyby teściowa zobaczyła bałagan.

Aż pewnego dnia — niespodziewana wizyta. Ewa stała z dzieckiem na rękach, nie sprzątnięte nic. W zlewie góra naczyń, na podłodze plamy, ubrania porozrzucane. A ona sama wyglądała na zmęczoną i bladą.
Hanna to wszystko zauważyła, nie mówiąc ani słowa. Tylko:
— Wstąpiliśmy ze sklepu, przywieźliśmy wam trochę jedzenia. Chleb, mleko, coś domowego…

I od razu zaproponowała:
— Oddaj Zosię nam. Przejedziemy się, uśpimy. A ty — śpij. Nic nie rób, jasne? Tylko śpij.

Ewa skinęła głową. Ale ledwie drzwi się zamknęły, zamiast odpocząć, rzuciła się do sprzątania. „Nie można przecież przyjmować gości w takim bałaganie!” — myślała.

Gdy Hanna z mężem wrócili, dom lśnił. W łazience pachniało czystością, w kuchni sernikiem. Wszystko było idealne.

Hanna weszła z wnuczką na rękach, poczuła zapach ciasta, zobaczyła ten perfekcyjny porządek i… zaciśnięcie.
— Nie zostaniemy na kolację — powiedziała, oddając dziecko Ewie.
— Dlaczego? — zdziwiła się synowa.

— Zabraliśmy Zosię, żebyś się wyspała, a nie myła podłogi i szorowała wannę. Trzeba o siebie dbać. Jesteś mamą — jeżeli nie nauczysz się przyjmować pomocy, padniesz. Jesteśmy tu przecież. Nie jesteśmy wrogami.

Teściowa machnęła ręką i wyszła. A Ewie ścisnęło się serce. Jednocześnie było jej głupio i wstyd. Bo Hanna miała rację. Co do słowa. I Ewa zapamiętała to na długo.

Idź do oryginalnego materiału