Z życia wzięte. "Zrugał żonę za pustą lodówkę i odszedł": Słowa jego matki wstrząsnęły Oleną do głębi

zycie.news 3 godzin temu
Zdjęcie: Lodówka, źródło: Pexels


Olena od rana miała ręce pełne roboty. Ich córeczka miała gorączkę i nie odstępowała jej na krok. Płakała, nie jadła, nie spała. Olena nosiła ją przez większość dnia, odkładała tylko na chwilę, by przetrzeć podłogę z rozsypanych zabawek i spróbować ugotować coś na kolację.
Nie zdążyła.

Kiedy Wiktor wrócił z pracy, pierwsze co zrobił, to otworzył lodówkę. Pusto.
Kilka jajek, trochę mleka.
Spojrzał na żonę z pogardą.
– Nic nie zrobiłaś?! Przez cały dzień w domu i nie ma choćby zupy?!
Olena próbowała coś powiedzieć – o gorączce, o nocach bez snu, o zmęczeniu.
Ale on nie słuchał.
– Mam dość tej farsy. Wychodzę do matki. Przynajmniej tam dostanę kolację.

Trzasnęły drzwi.
Olena opadła na krzesło, przytulając dziecko. Drżała.

Po godzinie zadzwonił telefon.
Na ekranie: „Teściowa”.
Olena odebrała, mając cień nadziei, iż usłyszy coś wspierającego.
Ale zamiast tego – usłyszała zimny, karcący głos:

– Wiktor był u mnie. Powiedział, iż nie ma w domu co jeść. Olu, ja naprawdę nie rozumiem. Kobieta powinna dbać o dom, o męża. W moim małżeństwie nigdy nie było pustej lodówki. A przecież ty nie pracujesz! Masz tylko dziecko!

Olena zamarła.

– Może po prostu nie jesteś gotowa na prawdziwe życie rodzinne? – dodała teściowa chłodno.
– Wiktor nie jest łatwy, ale zasługuje na partnerkę, nie na zmęczoną matkę z pretensjami.

Po tej rozmowie Olena już nie płakała.
Tylko podniosła głowę, spojrzała na córeczkę i wzięła głęboki oddech.
W tym domu nie było dla niej miejsca. Ale ona sama była wystarczająca – jako matka, jako kobieta, jako człowiek.

Dwa tygodnie później Wiktor zapukał do drzwi z kwiatami i przeprosinami.
Ale tym razem to Olena powiedziała „nie”.

Bo lepiej być sama niż żyć tam, gdzie choćby kobieta kobietę potrafi zranić bardziej niż los.

Idź do oryginalnego materiału