Z życia wzięte. "Zrezygnowałam z wakacji, by pomóc dzieciom": Ale teraz nie chcą spędzać świąt ze mną

zycie.news 1 dzień temu

Odkąd pamiętam, zawsze stawiałam rodzinę na pierwszym miejscu. Nie liczyły się moje marzenia, potrzeby czy pragnienia – ważne było, by moje dzieci miały wszystko, czego potrzebują. Gdy mój mąż odszedł wiele lat temu, zostaliśmy sami, a ja robiłam wszystko, by wypełnić tę pustkę miłością i bezpieczeństwem.


Kilka miesięcy temu planowałam pierwszy w życiu wyjazd na wakacje. Miałam już wszystko zorganizowane – wycieczka nad ciepłe morze, które zawsze chciałam zobaczyć. Ale zanim zdążyłam nacieszyć się tym marzeniem, przyszedł telefon od mojego syna, Krzysztofa.


– „Mamo, mamy problem. Musimy pilnie zrobić remont mieszkania, bo sufit zaczyna przeciekać. Nie damy rady sami tego sfinansować.”


Nie musiał nic więcej mówić. Wiedziałam, iż muszę pomóc. Wakacje, o których marzyłam od lat, nagle przestały być ważne. Przelałam oszczędności na jego konto i powiedziałam, iż wszystko będzie dobrze. Wierzyłam, iż moje poświęcenie zostanie docenione, iż moje dzieci, które wychowałam z miłością, zrozumieją, jak wiele dla nich robię.


Kiedy nadeszły święta Bożego Narodzenia, cieszyłam się na myśl, iż spędzimy je razem. Odkąd dzieci założyły swoje rodziny, wspólne chwile były rzadkością. Zadzwoniłam do Krzysztofa, by zaprosić go z żoną i dziećmi.


– „Mamo, w tym roku spędzamy święta u teściów. Wiesz, iż Kasia nie może ich zaniedbywać.”


Rozczarowanie zakuło mnie w sercu, ale postanowiłam, iż nie będę się smucić. Zadzwoniłam do córki, Magdy, z nadzieją, iż może ona przyjedzie.


– „Mamo, chcemy zostać we własnym domu. Poza tym wiesz, iż dzieci wolą być w swoim pokoju, a nie u ciebie.”


Każda rozmowa była jak kolejny cios. W tym roku nikt z nich nie planował odwiedzić mnie na święta. Zostałam sama.


Przygotowałam skromną kolację wigilijną, choć wiedziałam, iż nikt nie zasiądzie przy stole. Choinka stała w kącie, ozdobiona bombkami, które moje dzieci robiły własnoręcznie, gdy były małe. Każda z nich była dla mnie wspomnieniem, bolesnym przypomnieniem lat, gdy rodzina była całym moim światem.


W Wigilię zadzwoniłam do Krzysztofa, by złożyć mu życzenia.


– „Mamo, dziękuję. Ale teraz nie mogę rozmawiać, jesteśmy przy stole.”


Podobną odpowiedź usłyszałam od Magdy. Nie było czasu w rozmowę, na chwilę ciepła. Po zakończeniu rozmów usiadłam przy stole, patrząc na puste miejsca. Łzy same zaczęły spływać mi po policzkach.


Zaczęłam zastanawiać się, gdzie popełniłam błąd. Czy moje poświęcenie uczyniło ich niewdzięcznymi? Czy przez lata tak bardzo chroniłam ich przed trudnościami, iż zapomnieli, jak ważne są relacje rodzinne?


Dziś wiem, iż muszę inaczej spojrzeć na swoje życie. Zaczynam uczyć się, iż nie mogę stawiać potrzeb innych ponad swoje własne. To bolesne, ale zrozumiałam, iż nie mogę oczekiwać, iż moje dzieci będą odwzajemniać każdą moją ofiarę. Planuję w końcu pojechać na wakacje, o których marzyłam, choćby jeżeli będę musiała je spędzić sama.


Święta już nigdy nie będą takie same, ale nie zamierzam dłużej żyć w cieniu rozczarowań. Muszę nauczyć się kochać siebie tak, jak przez lata kochałam swoją rodzinę.

Idź do oryginalnego materiału