Z życia wzięte. "Żona patrzy na mnie z pogardą, bo nie przynoszę fortuny": Niech spróbuje sama zarobić na swoje marzenia

zycie.news 4 godzin temu

Może wtedy, gdy rachunki zaczęły przychodzić szybciej niż wypłata. Może wtedy, gdy ona zaczęła patrzeć na mnie jak na zawalidrogę, a nie partnera.

Ostatnio coraz częściej słyszę:


– Inni potrafią zarabiać, tylko ty ciągle masz pod górkę.


Albo:


– Jakbyś był bardziej ambitny, to nie musiałabym wszystkiego sobie odmawiać.

I wtedy patrzę na nią, na jej drogie perfumy, których zapach pamiętam lepiej niż jej dotyk, i myślę — kiedy tak bardzo się od siebie oddaliliśmy?

Pracuję, ile mogę. Nie siedzę na kanapie, nie piję, nie uciekam. Ale moja pensja nie wystarcza na „lepsze życie”, którego ona tak bardzo pragnie. Wszystko, co mam, oddaję do wspólnego budżetu. A mimo to słyszę, iż „nie robię nic”.

Wróciłem kiedyś późno z pracy. Zmęczony, brudny, głodny. W kuchni czekała zimna kolacja i ona — ubrana jak do wyjścia, pachnąca i obca.


– Spóźniłeś się – powiedziała chłodno. – Jak zwykle.


– Musiałem zostać dłużej, szef kazał… – próbowałem tłumaczyć.


– Szef! Szef! A co mi po twoim szefie, skoro mnie na nic nie stać?!

Nie krzyczałem. Już nie miałem siły. Położyłem się w ubraniu i słuchałem, jak trzaska drzwiami.

Ostatnio przy znajomych rzuciła:


– Wiesz, on się tak stara, ale wiesz, jak to jest… talentów nie rozdawali wszystkim po równo.

Zaśmiała się. Wszyscy się śmiali. A ja tylko się uśmiechnąłem, żeby nie pokazać, iż w środku coś się we mnie rozpadło.

Bo jak się bronić, gdy ktoś, kogo kochasz, traktuje cię jak śmiecia? Jak wyprostować plecy, gdy codziennie ktoś przypomina ci, iż jesteś nikim?

Przestałem ją prosić o zrozumienie. Zrozumienie to luksus, na który nas już nie stać.

Powiedziałem jej ostatnio:


– jeżeli marzysz o luksusie, to może sama się za niego weź.


Spojrzała na mnie, jakbym ją obraził.


– Nie po to wychodziłam za mąż, żeby tyrać jak koń.

I wtedy coś we mnie pękło.


Nie wiem, czy to była duma, czy miłość — może jedno i drugie. Powiedziałem tylko:

– A ja nie po to całe życie się staram, żebyś patrzyła na mnie z pogardą.

Odeszła bez słowa.

Od tygodnia nie rozmawiamy. Mijamy się jak obcy. Siedzi z telefonem, przegląda zdjęcia rzeczy, na które mnie nie stać. Ja siedzę w ciszy, liczę każdą złotówkę i każdy oddech.

Nie wiem, co będzie dalej. Ale wiem jedno — nie pozwolę jej zrobić ze mnie śmiecia. Bo choćby jeżeli zarabiam mniej, to wciąż potrafię mieć godność.

I jeżeli kiedyś odejdzie, nie będę błagał. Niech idzie za tym swoim luksusem. Ja zostanę z tym, co najcenniejsze — z poczuciem, iż się nie poddałem, choć cały świat chciał, żebym się złamał.

Idź do oryginalnego materiału