Na stole było wiele pysznych dań. Były liczne toasty i gratulacje ze wszystkich stron. Siedemdziesiąte urodziny Anieli obchodzono tak hucznie. Pośród całej zabawy nikt choćby nie zauważył, iż jubilatka nie była zbyt szczęśliwa.
Jej usta były pozbawione uśmiechu, a oczy przepełniał smutek. Impreza skończyła się późno w nocy. Synowie kobiety byli beznadziejnie pijani, podobnie jak większość gości, więc została odesłana do domu taksówką.
Taksówkarz, zauważając wyraz jej twarzy, zapytał: - Czy coś się stało? - Aniela otarła samotną łzę. - Wie pan, co dzisiaj było za święto? To były moje urodziny, ale nie byłam tam mile widziana. Cały wieczór patrzyłam na twarze mojej rodziny, która była bardziej zainteresowana jedzeniem i alkoholem, i wiedziałam, iż niedługo przyjęcie się skończy, zostanę odesłana z powrotem do siebie na wieś, i nigdy więcej ich nie zobaczę.
Wychowałam trzech synów, ale nikt mnie nie odwiedza, choćby do mnie nie dzwonią, mieszkają w dużych miejskich domach, a ja wciąż sama rąbię drewno na zimę. - Taksówka zatrzymała się przy małej chacie.
Kobieta wysiadła i powoli utykając podeszła do domu. Taksówkarz obserwował ją przez kilka minut. Zrobiło mu się żal kobiety i postanowił wrócić rano, aby pomóc jej w pracach domowych. Tylko rano kobieta już nie żyła. Zasnęła samotnie i nigdy się nie obudziła.