Z życia wzięte. "Teściowie zamienili moje życie w piekło": Zmusili mnie do opieki, prania i gotowania

zycie.news 3 godzin temu

Kiedy wychodziłam za mąż, wyobrażałam sobie wspólne życie pełne miłości, wzajemnego wsparcia i szacunku. Byłam młoda, pełna marzeń, wierząca, iż stworzymy z Adamem naszą małą rodzinę. Ale wtedy nie wiedziałam, iż razem z nim biorę na siebie także jego rodziców – i iż zmienią moje życie w koszmar.

Na początku wszystko wydawało się normalne. Teściowie byli uprzejmi, chwalili mnie za umiejętności kulinarne i „idealne prowadzenie domu”. Ale z czasem ich wymagania zaczęły narastać. „Magdo, możesz zrobić pranie?” – prosiła teściowa. „Magdo, nie zapomnij przygotować obiadu dla taty” – dodawał teść. Początkowo myślałam, iż to tylko przejściowe. Że potrzebują pomocy, bo są starsi. Ale to, co miało być przysługą, stało się moim codziennym obowiązkiem.

Adam milczał. „To przecież moi rodzice” – mówił, gdy próbowałam z nim porozmawiać. „Pomaganie im to normalna rzecz. W końcu kiedyś ich nie będzie.” Nie potrafił zrozumieć, iż moje życie zamieniło się w niekończącą się listę obowiązków: gotowanie, sprzątanie, zakupy, pranie – wszystko dla nich.

Najgorsze było to, iż nigdy nie usłyszałam słowa „dziękuję”. Zamiast tego ciągle mnie krytykowali. „Zupa jest za słona” – mówiła teściowa. „Nie potrafisz prasować koszul” – rzucał teść. Każdego dnia czułam, jak tracę siebie. Nie miałam czasu w własne pasje, na odpoczynek, na cokolwiek. Byłam ich służącą, a nie synową.

Pewnego dnia, kiedy wróciłam później niż zwykle, zastałam teściową w kuchni z gniewnym wyrazem twarzy. „Gdzie byłaś?” – zapytała ostro. „Obiad powinien być na stole już godzinę temu. Czy nie możesz być bardziej odpowiedzialna?”

To był moment, w którym coś we mnie pękło. „Odpowiedzialna?” – wykrzyknęłam, nie mogąc dłużej tłumić gniewu. „Od lat robię wszystko dla was! Gotuję, sprzątam, dbam o was, a wy traktujecie mnie jak nikogo. Czy kiedykolwiek pomyśleliście, iż też mam swoje życie?”

Teściowa spojrzała na mnie zaskoczona, ale nie ustąpiła. „To twój obowiązek. W końcu jesteś żoną naszego syna.”

Spojrzałam na Adama, który siedział na kanapie, udając, iż nie słyszy. „Adam, powiedz coś” – błagałam, ale on tylko wzruszył ramionami. „Mamo ma rację” – powiedział cicho. „Przecież to twój dom.”

Tamtego wieczoru usiadłam sama w sypialni i zaczęłam płakać. Zrozumiałam, iż w tym domu nigdy nie będę sobą. Nie byłam partnerką, tylko narzędziem, które miało spełniać ich oczekiwania. Postanowiłam, iż muszę coś zmienić.

Następnego dnia spakowałam walizkę. Adam patrzył na mnie z niedowierzaniem. „Co ty robisz?” – zapytał.

„Odchodzę” – odpowiedziałam stanowczo. „Nie jestem waszą służącą. Mam prawo do własnego życia.”

Nie próbował mnie zatrzymać. A teściowie? W końcu zrozumieli, iż stracili kogoś, kto przez lata dbał o nich, zapominając o sobie.

Dziś jestem sama, ale czuję, iż odzyskałam wolność. Każdego dnia uczę się na nowo, kim jestem i czego chcę od życia. Nie pozwolę już nikomu zniszczyć tego, co zbudowałam – zwłaszcza siebie.

Idź do oryginalnego materiału