Teściowa nie może się od nas odczepić, ciągle żąda, żebyśmy znaleźli pracę dla jej najmłodszego. Teściową też można zrozumieć: jej najmłodszy syn siedzi jej na karku, nic nie robi, a je często i z apetytem.
Nie może znieść wyrzucenia tego dwudziestopięciolatka, a gdzie on pójdzie bez pieniędzy, ale wyżywienie go staje się coraz droższe. Rafał, brat męża, ma wykształcenie, ale jakoś nie przydało mu się to w życiu. W zasadzie to nic wielkiego to powszechny problem, mój mąż też nie mógł dostać pracy z dyplomem, ale oprócz niechęci do pracy z dyplomem, Rafał ma niechęć do pracy w ogóle.
Wszędzie mu ciężko, nic nie może zrobić, a nie chce się przepracowywać. Na początku teściowa sama próbowała znaleźć dla niego pracę, ale coś poszło nie tak. Miał jedną pracę, drugą, trzecią- wszędzie pracował przez trzy miesiące i za każdym razem narzekał, iż mu ciężko. Musiał pracować z liczbami, ale jest humanistą. Księgowość odpadała w przedbiegach.
Po co miałby się nadwyrężać, skoro wie, iż w domu jest łóżko, jego matka płaci za rachunki za media, zrobiła zupę, więc synalek może spokojnie zjeść. Po przejrzeniu wszystkich opcji zatrudnienia, troskliwa matka zdecydowała się na zadręczanie nas. Powiedziała, iż mamy więcej kontaktów. Mąż podrapał się w tył głowy i poszedł zadzwonić do znajomych.
Pierwszy zgodził się pomóc i wysłaliśmy tam szwagra na rozmowę kwalifikacyjną. Dostał się, zaczął pracować, wszystko wydawało się iść dobrze, ale dwa miesiące później stwierdził, iż odchodzi — jest mu ciężko, nie ma pewności, głowa mu puchnie. Delikatnie mówiąc, znajomy jest niezadowolony z tego układu, bo okazało się, iż przyjął osobę, a ta osoba zajęła miejsce i odeszła. I tak sparzyliśmy się jeszcze trzy razy. Po pierwszym razie nie chcieliśmy się w to mieszać, ale i tak poszliśmy na rękę mojej teściowej, która domagała się naszej pomocy.
Teraz jednak ani ja, ani mój mąż nie zamierzamy dalej psuć relacji z dobrymi ludźmi i podkładać im "zgniłe jajo". Szwagier nie chce pracować, ciągle odmawia, bo wszystko jest dla niego trudne. Bez względu na rodzaj pracy, jest mu ciężko. Trzeba rano wstać, gdzieś pojechać, a potem (o zgrozo!) pracować. To nie jest dobre rozwiązanie dla niego.
Widzę po moim mężu, iż niedługo w końcu będzie miał dość narzekań matki i coś się wydarzy. Zbyt długo znosi jej ataki, co adekwatnie nie jest w jego stylu. Nie chcę choćby myśleć, co się stanie, gdy będzie miał dość. Rafał dalej siedzi matce na karku i jest zadowolony ze wszystkiego w swoim życiu. Już choćby nie udaje, iż szuka pracy. Teściowa woli to ignorować, ale złości się na nas, iż nie załatwiliśmy mu normalnej pracy.