Pomimo swoich czcigodnych sześćdziesięciu lat, nie próbowała ingerować w nasz związek. Nie była choćby bardzo zainteresowana przygotowaniami do ślubu, mówiąc, iż jak jej córka zdecyduje, to tak będzie.
Byłem jej bardzo wdzięczny za taką postawę. Byłem gotowy nosić ją na rękach, pamiętając moje pierwsze małżeństwo. Myślałem, iż teraz moje życie zdecydowanie się poprawi. Agnieszka i ja wzięliśmy cichy ślub, odbyliśmy prawdziwy miesiąc miodowy i bezpiecznie rozpoczęliśmy życie rodzinne. Przez pierwsze sześć miesięcy wszystko było w porządku, a potem Lidia zaczęła nas odwiedzać. Na początku były to krótkie wizyty, jakby się rozglądała.
Stopniowo zaczęła przychodzić częściej i zostawać dłużej. Swoje wizyty usprawiedliwiała tym, iż pracujemy i chce, żeby w mieszkaniu było przytulnie. Już się tym martwiłem, ale żona była spokojna, więc myślałem, iż wszystko jest pod kontrolą. Zwłaszcza iż dom był wysprzątany i przygotowany.
Wydawać by się mogło, iż należy się z tego cieszyć, ale nie było to takie proste. Teściowa starała się spędzać coraz więcej czasu w naszym mieszkaniu. Alina nie próbowała nic z tym zrobić, uspokajając mnie, iż niedługo jej się to znudzi. Jedynie weekendy były jakimś ujściem. Wtedy mogliśmy z żoną odpocząć i nie myśleć o tym, iż jej matka przyjdzie do nas i zacznie przywracać porządek.
Przez to wszystko moja żona i ja zaczęliśmy się od siebie oddalać. Między nami wyrosła ściana zwana Lidią. Kiedy zdałem sobie z tego sprawę, próbowałem porozmawiać o tym z Aliną. Wydawała się zgadzać ze mną, iż powinna przestać przychodzić do naszego mieszkania, ale to było bezużyteczne. Chciałem spokojnego życia i zacząłem myśleć o rozwodzie. Ta myśl mnie przerażała, ale chęć powrotu do domu w spokoju przeważyła. Co więcej, moja teściowa i moja żona stawały się irytujące, każda na swój sposób. Jestem cierpliwą osobą, ale nie mogłem znieść, gdy ta kobieta przychodziła do nas wcześnie rano w niedzielę i od razu wszczynała skandal. Jej zdaniem nie żyliśmy jak rodzina, ponieważ przez prawie rok małżeństwa jej córka choćby nie zaszła w ciążę.
Moja teściowa przez chwilę krzyczała za drzwiami, a potem pomyślała, żeby zadzwonić do mojej matki i poskarżyć się. Niestety, moja matka nie miała obsesji na punkcie wnuków, więc mnie poparła. Minął tydzień od incydentu. Lidia udaje niesprawiedliwie obrażoną i nie kontaktuje się. Moja żona przyznała, iż dawno nie czuła się tak spokojna, a ja uważam, iż powiedziałem i zrobiłem wszystko dobrze. Nie zamierzam przepraszać.