Nasze dzieciństwo było skromne, ale pełne ciepła i miłości. Rodzice zawsze starali się traktować mnie i moją siostrę, Martę, równo. Zawsze powtarzali, iż to, co mają, zostanie podzielone sprawiedliwie, kiedy ich zabraknie. Wierzyłam w to. Może dlatego tak bardzo zabolało mnie, kiedy po ich śmierci okazało się, iż wszystko, co posiadali, przypadło Marcie.
Prawda wyszła na jaw kilka dni po pogrzebie. Poszłam do notariusza, by dowiedzieć się, jakie były ostatnie życzenia rodziców. Siedziałam tam z Martą, czekając na odczytanie testamentu. Byłam pewna, iż będą traktować nas jednakowo. Jednak kiedy notariusz zaczął czytać, czułam, jak świat rozpada się na kawałki.
– „Wszystkie nieruchomości i oszczędności przekazuję mojej córce Marcie. Zofia, moja młodsza córka, otrzymuje nasze rodzinne pamiątki.”
Słowa notariusza brzmiały w moich uszach jak wyrok. Jak to możliwe, iż zostałam pominięta? Dlaczego rodzice nie zostawili mi niczego, co pozwoliłoby mi na lepszy start w życiu?
Spojrzałam na Martę, która siedziała spokojnie, jakby wszystko było zgodne z jej oczekiwaniami.
– „Marta, czy ty coś o tym wiedziałaś?” – zapytałam drżącym głosem.
Uniknęła mojego spojrzenia.
– „Zosiu, to decyzja rodziców. Może uznali, iż lepiej to wszystko u mnie ulokować. Nie wiem. Nie chciałam cię zranić.”
Ale w jej głosie wyczułam coś więcej niż współczucie. To była satysfakcja.
Przez kolejne tygodnie próbowałam zrozumieć, co się stało. Przeszukiwałam wspomnienia, szukając odpowiedzi. Byłam przekonana, iż musiała istnieć jakaś pomyłka. A potem odkryłam prawdę – coś, czego nigdy się nie spodziewałam.
Podczas przeglądania dokumentów w rodzinnym domu znalazłam listy. Były to listy napisane przez Martę do rodziców, w których prosiła ich o przepisanie majątku na nią. Twierdziła, iż jest w trudnej sytuacji finansowej, iż jej małżeństwo się rozpada i iż potrzebuje wsparcia, by stanąć na nogi. Pisała też, iż ja sobie poradzę, iż zawsze byłam niezależna.
Poczułam, jak wzbiera we mnie gniew. Marta nie tylko wiedziała o wszystkim, ale aktywnie wpłynęła na decyzję rodziców, manipulując nimi. Nie mogłam uwierzyć, iż moja własna siostra była zdolna do czegoś takiego.
Spotkałam się z nią kilka dni później. Chciałam usłyszeć od niej prawdę.
– „Marta, znalazłam listy. Jak mogłaś to zrobić? Jak mogłaś oszukać rodziców i mnie?!”
Przez chwilę wyglądała na zaskoczoną, ale gwałtownie odzyskała pewność siebie.
– „Zosiu, musiałam to zrobić. Nie miałam wyboru. Ty zawsze miałaś lepszą pracę, lepsze perspektywy. Ja potrzebowałam tych pieniędzy bardziej.”
– „Ale to nie było twoje do decyzji! Rodzice myśleli, iż postępują słusznie, bo ty im to wmówiłaś! Zdradziłaś mnie, Marto.”
Rozmowa zakończyła się kłótnią. Marta nie okazała skruchy. Zamiast tego zaczęła unikać kontaktu, jakby chciała wymazać mnie ze swojego życia. Ale ja nie zamierzałam się poddać.
Wiedziałam, iż nie mogę odzyskać tego, co mi zabrano, ale mogłam odzyskać własne życie.
Zaczęłam od nowa, budując wszystko na własnych warunkach. Z czasem nauczyłam się przebaczać – nie dla Marty, ale dla siebie. Nasza relacja nigdy nie wróciła do dawnej bliskości, ale zrozumiałam, iż nie potrzebuję jej akceptacji, by być szczęśliwa.