Następnie dostałam pracę w fabryce, gdzie w wieku 18 lat dźwigałam wiadra z cementem i poważnie nadwyrężyłam swoje zdrowie. Później wstąpiłam do szkoły budowlanej, a po jej ukończeniu rozpoczęłam pracę w swojej specjalności.
To właśnie tam poznałam Antka. gwałtownie się pobraliśmy. Rok później urodził się syn. niedługo jednak pożałowałam swojego wyboru — mój mąż zaczął pić, ciągle się kłóciliśmy, a potem zaczął podnosić na mnie rękę.
W rezultacie uciekłam do matki i zostawiłam z nią syna, a sama wyjechałam do pracy we Włoszech. Przez wiele lat wysyłałam mamie pieniądze, pomagałam jej i moim braciom oraz oszczędzałam na mieszkanie. W końcu udało nam się kupić dom, do którego wprowadził się mój syn.
Witek dostał się na prestiżowy uniwersytet, co było moim marzeniem, ponieważ sama nie zdobyłam dobrego wykształcenia. Byłam gotowa dać każde pieniądze na jego edukację. Ale na trzecim roku mój syn zdecydował się opuścić uniwersytet, mówiąc: "Mamo, nikogo już nie interesują te dyplomy. Zostanę biznesmenem, to jedyny sposób na zarabianie pieniędzy w naszym kraju".
Nie sprzeciwiałam się, ponieważ młodzi ludzie lepiej rozumieją, co jest czym. Dałam mu pieniądze na rozkręcenie własnego biznesu. Na początku wszystko szło dobrze, ale potem potrzebował coraz więcej pieniędzy. Nie odmawiałam, starałam się go wspierać. W tym samym czasie musiałam pomagać matce i braciom, a oni też nie radzili sobie dobrze.
Martwiłam się, iż mam bardzo mało oszczędności dla siebie. I wtedy mój syn postanowił się ożenić. Oczywiście zapłaciłam za ślub, ale potem postanowiłam porozmawiać z Witkiem: "
-Synu, pomogłam wszystkim wystarczająco. Teraz chcę zaoszczędzić trochę pieniędzy na starość.
-Oczywiście, mamo, tak trzeba! - odpowiedział.
Bałam się, iż pieniądze zostaną skradzione, dlatego poprosiłam syna, aby przechował dla mnie pieniądze, które będę mu odtąd wysyłać. We Włoszech często dochodzi o okradzenia pracujących tam obcokrajowców, więc mój syn zgodził się i od czasu do czasu wysyłałam mu znaczne kwoty.
Oczywiście czasami pomagałam mu jeszcze, ponieważ miał dzieci. Minęło sześć lat i postanowiłam wrócić do domu. Byłam bardzo zmęczona i chciałam w końcu spędzić czas z wnukami, póki były jeszcze małe.
Planowałam kupić mały dom na przedmieściach, aby dzieci mogły przyjeżdżać na weekendy. Według moich obliczeń przez lata powinnam była zgromadzić około 40 000 euro — na dom i spokojną starość, ale kiedy poprosiłam syna o wyjęcie oszczędności, wręczył mi cienką kopertę, w której było tylko 8 300 euro.
-Gdzie jest reszta pieniędzy? - zapytałam, nie wierząc własnym oczom. Mój syn stał tam, nie wiedząc, co powiedzieć.
-Cóż, Ola poprosiła o trochę kilka razy, powiedziałem jej, żeby wzięła 100-200 euro... - zaczął.
-I tysiące zniknęły — przerwałam. Czekaliśmy na przyjazd mojej synowej, a gdy tylko zapytałam ją o pieniądze, dosłownie mnie zaatakowała.
-Co ty sobie myślałaś? Wychowałaś bezwartościowego syna, który nie jest w stanie zarabiać pieniędzy, a ja muszę sobie z tym radzić. To twoja wina, iż Witek jest taki, więc zapłać za to.
Miałam ochotę się rozpłakać. Wzięłam pozostałe pieniądze i poszłam do domu mojej matki. Żegnając się, powiedziałam:
-Nie dostaniesz ode mnie więcej pieniędzy.
Moja mama też mnie nie chciała. Mieszka z bratem i jego żoną, którzy również wykorzystali moją dobroć. Ucieszyli się na mój widok, licząc na moje pieniądze, ale nie dałam im ani grosza. Kiedy powiedziałam im o sytuacji, zasugerowali, iż nie mają dla mnie miejsca.
W desperacji zaczęłam szukać zakwaterowania w wiosce. W końcu kupiłam mały domek za 4000 euro. Pomyślałam, iż lepiej mieć coś niż nic. Zasadziłam mały ogródek warzywny. I wtedy poznałam mojego sąsiada Mikołaja. Jest wdowcem i niedługo zaproponował mi wspólne zamieszkanie.
Zgodziłam się. Mój syn czasami dzwoni do mnie i pyta, czy planuję wrócić do Włoch, ponieważ żona grozi mu rozwodem, ale ja nie chcę — wystarczy, iż tyle lat pracowałam, nie żyjąc normalnie. Teraz chcę spokoju na starość. Czy nie zasługuję na to? I nie mogę wybaczyć mojej synowej, iż wzięła pieniądze bez mojej wiedzy. Co byś zrobił na moim miejscu?